Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Są rachunki krzywd, 

które nigdy nie będą wyrównane.

 

Są zdarzenia

i ich tragiczne następstwa,

których umysł ludzki i sumienie 

jeśli je jeszcze ludzie posiadają, 

wybaczyć nie są w stanie.

 

Są bestie tak zajadle 

nienawidzące i gorejące zemstą, 

że nawet po śmierci będą w stanie kąsać dusze swych oprawców, 

kryjąc swe zwyrodnienie, 

za potulnymi wyrazami

skruchy i pojednania.

 

Bo nawet bestii

należy się słowo i krótka

 

"Mowa końcowa”

 

Pomyślałem że napiszę, 

choć z pewnością jestem dla Ciebie 

już tylko ciężarem na sercu. 

Pełnym pejoratywnych odczuć cieniem, odchodzącym z mokrych jeszcze 

po nagłym przebudzeniu oczu.

Potworem gorszym

niż deliryczne wizje 

z moich wierszy.

 

 

Jeśli to czytasz to znaczy

że moja siostra,

wypełniła moją ostatnią wolę 

i wsunęła kopertę z listem

do twojej skrzynki.

Tak. Dobrze rozumiesz. Nie żyje. 

Zapewne od kilku dni 

spoczywam cicho pod ziemią. 

Czy cię winię?

Być może.

 

 

Lecz na pewno

lepiej jest być martwym, 

niż uciekać całe życie przed grozą własnych fantasmagorycznych myśli pełnych kruchej i zimnej rezygnacji 

z owoców beztroskiej egzystencji 

której jak sama wiesz 

nie dane mi było zaznać ani dnia.

Tak jak i w chwilach

dojmującego odrzucenia i samotności.

 

Nie pozbyłem się tej bestii 

ze swojego dwulicowego jestestwa. 

Stałem się nią na dobrę, 

gdy Ty bawiłaś się i uczyłaś

w zamglonym 

pełnym dżdżystego dymu Londynie.

Nie mogłaś uchronić tego którego, bezstronnie i w pełni pokochałaś 

Przed losem mu przesądzonym.

 

Wiesz?

Jego grób leży niedaleko mojego.

Jest piękny

tak jak piękne było jego życie.

O zgrozo! 

Można by wręcz rzec,

że pełen jest życia.

O nim ludzie pamiętają

nawet po śmierci.

O mnie nawet ja chciałem zapomnieć 

jeszcze za życia.

Dziwi mnie tylko

że tak długo go szukano

i dopiero nocą późną 

po trzech dniach od zabójstwa 

odnaleziono ciało.

 

Zgotowaliście mi 

prawdziwe tortury swoim związkiem.

Jego też okrutnie torturowano.

Jedna kobieta. 

Dwóch samców walczących

o jej względy.

Dwa ruchy kosy. Rozstrzygające.

Litościwej śmierci.

 

Wiesz nawet chciałem się przyznać.

Lecz zwlekałem 

aż nadeszła 

pierwsza mroźna pełnia listopadowa.

Przemieniła mnie w bestię na zawsze. 

Stałem się wilkiem bez uczuć. 

Nie martw się

nie wyruszę już więcej na łowy.

Moje serce kiedyś Cię kochało, 

teraz gnije w moim wnętrzu plugawym przebite osinowym kołkiem. 

Za życia pętał mnie 

ograniczeń i upodleń łańcuch. 

Po śmierci również mnie nim spętano. 

 

 

Teraz mnie znienawidzisz

jeszcze bardziej.

Lecz moja śmierć 

da ci choć częściowe ukojenie. 

Śpij spokojnie od dziś Najdroższa.

I wyrzuć 

wraz z pierwszym marzeniem sennym.

Imię prześladującego Cię aż do dziś. 

Imię prawdziwej bestii.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Siedzieliśmy, wpatrzeni w siebie, Na pierwszej naszej randce, nieśmiali Rozdmuchując dym kadzideł fiołkowych. Widziałem w jej oczach rubiny.   W palcach zawijała włosy anielskie. Z rękawa sypałem drętwe dowcipy, Uśmiechem litościwym już miała mnie zabić. Ani przez sekundę nie zerknąłem na biust!   Przysięgam, bez bicia, nigdy w życiu! Ona pomyślała: „a to świnia, ty chultaju!” Pod stołem łup mi w kostkę, ból zadała, Jakby pięciokilowym młotem ktoś mnie zdzielił.   Tylko przylizałem włosy z głupim uśmiechem. Skrzypek nad uchem przygrywa cygańskie nuty, Smyczkiem koło nosa mi wywija; zaraz kichnę. Ona kwiaciarkę z bukietem róż pachnących   Skinieniem przyzywa: „to dla mnie? ależ urocze!” Orkiestra wróciła z przerwy na jednego. Czarno to widzę; za rękaw schwytany, powstaję, Suniemy na parkiet lambady wywijać.   Amor z łukiem celuje do nas, ma niecne zamiary; Polowanie rozpoczęte, a schronienia wcale. „Jeśli we mnie się zakochasz, dam ci strzelić Z gumy od stanika” – szepcze panna moja...   A jak nie, to będzie w ryło? marny los mnie czeka. Ojoj! strzałą ugodzony – klękam i proszę o rękę. Wierność obiecuję: sam skarpety wypiorę, Piwa nie tknę i oglądać będę z tobą, miła, seriale.   Lepiej przytaknąć w porę, niż potem skamlać, Nie ma ucieczki, gdy panna zmarszczy brew, Gdzie żart się kończy, sam tego nie wiesz, I tak zawsze zwycięża zuchwała płeć...  
    • Koronkowe drzewa nigdy nie gubią liści.! W śnieżnej mgle, potrzebuję nieustannego czuwania.   Obiecałeś mi ciepło mroźnej nocy, w oddechu wiosny, trzymam się nagich gałęzi czasami tylko marznąc.    Zimowe zapadanie bez snów jest bolesne,  zaognione rany, i niepewny grunt wypełnia nas głęboko.   W lodowej ciszy gwiazdy spadają raczej lekko.  Przysięgałeś.! Tamtego wieczoru, przed pierwszym pocałunkiem.          
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ... Migrena, nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, treść "krzyczy" o jej braku, stąd to nieznaczące zderzenie ciał. Tak odebrałam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...