Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

W sali sto siedemnaście pachnie nocą,

plastikiem, metalem i chemikaliami gnijącego życia.
Woda w kubku drży przy każdym twoim oddechu,
tak cienkim, że boję się patrzeć,
żeby go nie roztrzaskać jak szkło.

Twoje ciało jest listem spalonym na krawędziach -
kartki powykrzywiane, litery wyblakłe, mięśnie wiotkie,
skóra chłodna i lepka,
a kości pod palcami skrzypią jak stare drewno.
Trzymam je w dłoniach, a one rozsypują się w pył,
w kurz szpitalnego powietrza, w zapach dezynfekcji i krwi.

Twoje dłonie są lekkie jak słowa, które mówiłeś w kuchni,
a teraz pachną krwią, potem, kurzem i strachem,
którego nie mogę wyrzucić z gardła.
Oczy masz zamknięte, ale wiem, że tam jesteś - 
w jakimś rogu ciszy, może w śnie, może w miejscu,
gdzie nie ma bólu, ale jest zimno metalu, plastik,
i ślad Twojej nieobecności.

Aparatura mruga jak gwiazda, której nikt nie widzi.
Monitor pika rytm zapaści, sinusoida spłaszcza się
jak rozdeptane ciało w łóżku.
Pielęgniarka kalibruje pompę infuzyjną,
jej ręce suche od płynów i alkoholu - 
jedyny dźwięk w tym betonowym świecie,
jedyna modlitwa, która jeszcze jest możliwa.

Pielęgniarka poprawia prześcieradło, nie patrzy na mnie - 
wie, że słowa już nie wystarczą.

Moje serce stoi przy tobie jak pies pod drzwiami,
które nigdy się nie otworzą.
Chciałbym wsunąć w ciebie powietrze jak dawne wspomnienia,
nakarmić dniami, które mogliśmy mieć,
ale życie nie daje się dokarmić - 
odchodzi cicho, pozostawiając krwawe ślady na poduszce,
włosy w wodzie, echo wbite w żebra jak nóż.

Chciałem powiedzieć: nie odchodź,
ale słowa ugrzęzły w gardle   jak stwardniały chleb w gardle dziecka.

Trzymam cię za rekę i wiem, że to już nie twoja ręka,
tylko ciepło, które odpłynie, cień, który pamięta dotyk,
i mięso, które jest już tylko wspomnieniem napięcia w palcach.

Sala siedemnaście zamienia się w morze - 
morze ciał, zapachu leków, krwi, metalicznej wody i betonu,
a ja stoję przy twoim łóżku jak na brzegu,
widząc, jak odpływasz, bez łodzi, bez powrotu.

Twoje oczy przestają patrzeć, twoje ciało chłodzi się jak stara stal,
a moje serce krwawi w rytm pikającego monitora.

I kiedy aparatura milknie,
światło gaśnie jak oczy, które przestały mnie widzieć –
zostaje tylko cisza, ciężka, jak mokre poduszki,
jak łóżko, które już nie trzyma życia.

Ale ta cisza to ty.
Już nie w sali.
Już nie w bólu.
W ciszy, która oddycha we mnie,
jakbyś wciąż była - 
twarda, brutalna, bezwzględna,
jak życie, którego nie udało się oswoić.

 

 

 

Opublikowano

Przy długich wierszach uwaga często mi się rozjeżdża, przy Twoich - nie. (Na ogół ;) żebyś nie był zbyt zarozumiały :))

Czasem można by coś skrócić, ale przecież nie wszystko musi być takie skondensowane. Życie w emocjach, zwłaszcza po stracie - jest jednak obszerne.

Bardzo poruszający wiersz. 

Opublikowano

@Migrena

Ten wiersz to silny, niemal prozatorski zapis doświadczenia granicznego – śmierci bliskiej osoby w szpitalnej sali. Jego siła tkwi w bezpośrednim, nieupiększonym języku, w tym jak obrazy przenoszą na czytelnika zapach, temperaturę, teksturę tego miejsca.

Opublikowano

Napisałeś coś, co boli w sposób fizyczny – da się wyczuć ciężar tego pokoju, lepkość powietrza, metaliczny smak strachu. Sposób, w jaki operujesz konkretem – plasti­kiem, dezynfekcją, pompą infuzyjną, sinusoidą – sprawia, że śmierć nie jest tu abstrakcją, tylko doświadczeniem cielesnym, materialnym.

Szczególnie poruszające są te momenty, gdzie język się łamie pod ciężarem tego, co próbuje wyrazić. Nie upiększasz, nie pocieszasz, nie dajesz fałszywej nadziei, zostałeś w tej sali do końca – wzruszający tekst.


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...