Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Włączyli po raz kolejny “Child in time” Purpli, tylko zwiększając moc głośników. Muzyka zalała cały dom. Młody wypił prawie wszystkie piwa, jakie Krystian miał w spiżarni, więc pozostał już tylko dżin. Był tonik, była Pepsi. Mlody w mig przyrządził drinki i opadł z powrotem na miejsce. Godziny mijały, a Krystian wciąż nie mógł znaleźć uspokojenia. Wiedział, że jedynym wyjściem jest upić się do nieprzytomności. Nie było to jednak łatwe. Miał wyjątkową tolerancję na alkohol. Liczba promili, jakie zdążył nagromadzić tego dnia była ogromna, lecz nadal trzymał się dzielnie i zachowywał pełną świadomość sytuacji. Ogromnie zaskoczył Młodego, gdy nagle wstał i podszedł do okna. Księżyc wisiał teraz nad jego głową, jak gdyby próbował utworzyć wokół niej aureolę. I raptem stało się coś dziwnego.
- Czas. Przestrzeń między narodzinami a śmiercią. Ograniczona. Moje stąd-dotąd. Dane mi na kredyt. Zbiór szans i możliwości...
Mówił zupełnie zrównoważonym głosem. Jakby nic nie wypił! Młody rozdziawił usta i potrząsnął głową.
- Mój czas historyczny. Przypadkowość zaistnienia właśnie w tym okresie dziejów świata. Moje w nich “pięć minut”, może trochę mniej, niekiedy nieco więcej – żadnego wpływu na miejsce, żadnego wyboru... Ziszczenie się jednego z najokrutniejszych przekleństw: przyszło mi żyć w ciekawych czasach. Do tego, w kraju, w którym brakuje już miejsca na nowe blizny, w którym najbardziej elementarna normalność nie potrafi przebić się przez wielopiętrowe pokłady “specyfik”. Przeklętych i... umiłowanych. Wśród ludzi, zarazem zmęczonych i nieobliczalnych, szarych i dumnych, smutnych i ufnych... Moje TERAZ i moje TU. Mój czas do przebudzenia do (oby!) spokojnego zaśnięcia. Dar rozpoczęcia i przeżycia nowego dnia. Jeszcze jednego. Wczoraj minęło bezpowrotnie. Niczego już w nim nie zmienię, nie poprawię. Liczy się dzisiaj, bo po prostu jest...
Młody stał osłupiały i wpatrywał się w jego oblaną blaskiem postać. Są w życiu chwile, kiedy patos ma swoje uzasadnienie.
- Ile czasu zarezerwuję wyłącznie dla siebie, ile ofiaruję bliskim? – ciągnął z żarem w oczach, który jeszcze przed chwilą zdawał się nie istnieć – Czy zdołam być wspaniałomyślny i szczodry w dzieleniu się czasem, którego zawsze za mało? Czy uda mi się zapomnieć o zegarach, zwłaszcza, gdy wybijają godziny mojego egoizmu ? Może dziś spróbuję się nie śpieszyć. Uspokoić, uregulować oddech, uporządkować myśli. Zapaść w modlitwę, w niespieszną medytację. Zapatrzeć się w niebo (niechby buro-jesienne), w toń jeziora, w szczyt góry, w strukturę pojedynczego liścia... Dać czasowi czas...
Zadzwonił jego telefon. Krystian zaklął cicho, ale w końcu odebrał.
- Tak, Karol, tak... Co mi tu ściemniasz?! – zmarszczył czoło i popatrzył na Młodego z rezygnacją – Pytasz mnie, jak można zdobyć cztery tysiące? Kurwa, zapytaj, czy ci pożyczę i przestan pierdolić... No, teraz lepiej. Przyjdź rano do biura. No, pa...
Mimowolnie roześmiał się. Człowiek wiedział, co się stało, a mimo to, Krystian był jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Nie odwrotnie. Na tym od dawna polegał jego problem. Otaczał się ludźmi, z którymi czuł się dobrze. Nie zamierzał przechodzić na drugą stronę – do nowobogackich, pustych, zakompleksionych prymitywów, do głupoli i cudotwórców. Dlatego mało otrzymywał, a dużo musiał dawać. Bo miał. I możliwości, i serce. Przypomniał sobie nagle, jakim szokiem była dla niego konstatacja, że w bardzo krótkim czasie wyprzedził wszystkich tych, którzy kiedyś go odrzucili. Potem zaczął wyprzedzać wielu innych, wykazując, że często są zagubieni, słabi i mało rozgarnięci życiowo. Kolejno przygarniał do siebie wszystkich, których zawiódł, radując się, że w ten sposób może realizować dziewiaty z 12-u kroków AA. Ilekroć kogoś do siebie dopuszczał, okazywało się, że ma więcej i pozwalał uszczknąć z wielkiego tortu, który przygotował. Jedni potrzebowali pieniędzy, inni duchowego wsparcia, jeszcze inni nadziei: każdy widział w nim szansę na poprawę losu, filozofię sukcesu.
- Życie jest piękniejsze, kiedy się je odkrywa na nowo, kiedy można śmiało powiedzieć, że wcześniej nie żyło się naprawdę – powiedział tym samym zrównoważonym głosem i przeraził się, że tej nocy nie zmruży oka – Nie zrozumie tego byle łajza...
- Wiesz kiedy żyjemy naprawdę? – mruknął gniewnie Młody – Powiem ci. W lęku, stresie i melancholii.
- Ale też w rozkoszy, radości, poczuciu miłości.
- W samotności i bólu istnienia.
- Wśród przyjaciół i kochanek.
- Wśród głupców i ludzi, na których nie warto polegać.
Krystian machnął na niego ręką i wrócił na swoje miejsce. Wzięli sobie kolejną porcję dżinu. Ian Gilian zawodził któryś raz z rzędu.
- Wiesz co, Młody – skrzywił się ironicznie Krystian – Ty nie adoruj,
dobra? Ty jesteś lis, a ja ten, co na te lisy poluje. Przejrzałem cię już dawno. Twoja wrodzona obłuda zawsze mnie rajcowała, ale nie licz na więcej. Znasz swoją wartość. Ja jej na siłę podnosił nie będę. Możesz sobie myśleć na temat życia co tylko zechcesz. Dopóki czyny zaprzeczają twoim słowom, wszystko jest w porządku.
Znał Młodego, bo go interesował. Wiedział, kiedy zganić, a kiedy podnieść na duchu. Zjeździli razem pół świata. Z taką samą łatwością docierali na krakowskie Planty, jak w Bieszczady, do Mediolanu, do Wiednia, czy po certyfikat przekroczenia Koła Polarnego na samym krańcu Norwegii. I wierzył, że czeka ich jeszcze wiele wspólnych wypraw – choćby autostopem do Ameryki. Na wschodzie dzień zapowiadał swoje przybycie, a oni siedzieli w ciszy i dopijali resztki dżinu.
- Wiesz, Młody, czasami mam wrażenie, że jesteśmy bardzo nietypowymi zarazkami. Jak to powiedział Michnik: więzienie jest miejscem przybierania twarzy. Ty przybrałeś bardzo ładną twarz. Jestem dumny, że cię znam.
- Nawzajem...
- Cicho! Teraz ja mówię! Być może gdyby nie więzienie, nie byłbyś tym, kim jesteś.
Lubię twój pesymizm, bo dopełnia moją radość życia. Przykro mi, że Sylwia odeszła. Nie zasługiwała na ciebie. Będziesz fantastycznym mężem i ojcem innej kobiety, która to doceni. Cierpliwości, brachu.
Teraz Młody zaczął pękać. Oczy mu się zaszkliły, usta zaczęły drżeć.
- Przecież ja tylko powiedziałem jej prawdę o sobie. Teoria o tym, że prawda wyzwala jest obłudna.
- Mylisz się. Poczytaj Fromma.
- Ok, może i wyzwala, ale po co to komu, skoro wolność przynosi cierpienie?
- Kolejna zagadka bytu...
Młody potrząsnął bujną czupryną.
- Nie chcę więcej bab. Jestem uczuciowym bankrutem.
Nie czekał na odpowiedź. Podniósł się i poszedł do pokoju. Włączył „When The Blind Men Cry”. Zaczęli słuchać w milczeniu.

Opublikowano

nie mógł znaleźć uspokojenia --> nie mógł się uspokoić, albo nie mógł znaleźć ukojenia;
Miał wyjątkową tolerancję na alkohol. --> a moze tolerował alkohol?
Otaczał się ludźmi, z którymi czuł się dobrze --> kropka
Przypomniał sobie nagle, jakim szokiem była dla niego konsternacja, że w bardzo krótkim czasie wyprzedził wszystkich tych, którzy kiedyś go odrzucili, kiedy uciekał od życia. --> dla mnie to jest stylistycznie do niczego, za bardzo zagmatwane...
Znał Młodego, bo go interesował --> niby dobrze, ale dziwnie brzmi;

to tylko drobne sugestie, kosmetyka, na korekcie się nie znam :)
kolejny dobry tekst, a co do odsłon, to cusch... cięzkie jest życie dobrego pisarza :)

pozdrawiam
------------
czarrna

Opublikowano

jakim szokiem była dla niego konsternacja - nie miałeś na myśli konstatacji?
9-ty - nie mogłe? napisać dziewiąty, a potem z dwunastu?
Może nie jestem obiektywny, Jacku,ale moim zdaniem wspinasz sie na wyżyny kunsztu pisarskiego. Jeśli kiedyś zostanę wydawcą encyklopedii -masz już zaklepane miejsce.

Opublikowano

z braku czasu wczoraj wydrukowałam a dziś na spokojnie oceniałam, tzn czytałam :)

bardzo dobrze się czyta, parę zdań i już się tam jest, porządny klimatolog z Ciebie :)
a kilka, wg mnie, mankamentów to:

Młody wypił (...). Był tonik, była Pepsi. W mig przyrządził (..)= to zdanie rozdzielające zbyt oddala myśli czytelnika od Młodego w skutek czego (z początku) pojęcia nie ma kto tu co przyrządza, radziłabym powtórzyć imię lub coś z tym zdaniem zrobić.

zapytaj, czy ci pożyczę i przestać pierdolić = przestań

- Ok, może i wyzwala, ale po to to komu = po co to komu

  • 3 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W mrokach dziejów, gdzie czas w wieczność się splata, Tam Polska, ojców ziemia, w sercu wciąż oplata. Jaruzelski, generał, w mundurze stalowym, W wyborach '25 stał z narodem żywym. Łukasz Jasiński, Topór w herbie noszący, Wierny ojczyźnie, duch rycerski mający. Lecz WLFX, cień hańby, w sieci kłamstw brodzi, Pedofil podły, co w mroku swe zło rodzi. Gdy Krzyżacy, Mazowiecki Konrad wzywał, Miecz obcy na Polskę w XIII wieku zsyłał. A w Nowym Jorku, gdzie wieże w pył runęły, World Trade Center w zamachu się rozpadły . Przez wieki los nasz w krwi i walce tonął, Lecz duch Mickiewicza wciąż w narodzie płonął. paniejaniepaniejanie dobry boże co się stanie #gówno
    • Rozbiłam ja swoje czarne zwierciadło. Było nowe, rama nie ta, wypadło. Próbuję zebrać kawałki szkła.   Krawędzie kłują i ranią mi ręce, A mimo to ja próbuję jeszcze Zebrać, co tylko się da.   Malujesz dla mnie nową taflę, Teraz dobraną lepiej pod ramę, Lepszą, niż była ta.   Prosiłeś, bym przestała nad tą płakać, Bym o niej wreszcie zapomniała, Bo od niej cierpisz sam.   A jednak dzisiaj pomagasz mi zebrać Coś z tamtej, bo widzisz wreszcie teraz, Że mimo niego to jestem też ja.
    • Mnie jakoś nigdy nie ciągnęło do karuzel, jarmarków, wesołych miasteczek i tym podobnych atrakcji. Pierwszy raz przejechałem się jakąś karuzelą z moim synem. On miał wtedy zaledwie kilka lat, a ja już kilkadziesiąt :))). Myśłę, że dla niego była to jakaś atrakcja, ale dla mnie średnia. Jakoś nie zapałałem do tego typu rozrywek. Twój tekst przypomniał mi nowelę filmową o trzech biednych chłopcach, którzy chcieli przewieźć się karuzelą. Akcja noweli została umieszczona w czasach, gdy elektryczność nie była jeszcze w powszechnym użytku, a karuzela, która zajechała do ich miasteczka, napędzana była siłą ludzkich mięśni. Gdy chłopcy okazali zainteresowanie tą niezwykłością, jej właściciel zapytał czy mają pieniądze na bilet. Dzieciaki oczywiście żadnych pieniędzy nie miały. Zaproponował więc im, że będą mogli się przewieźć, ale na koniec dnia i pod warunkiem, że przez cały dzień będą od środka, niewidoczni dla jego klientów, kręcić karuzelą. Chłopcy chętnie przystali na taki układ i ochoczo wzięli się do pracy. Pchając w kółko drewniane kołki wenątrz karuzeli, wsłuchiwali się w śmiechy i radosne pokrzykiwania dzieci i dorosłych kręcących się na zewnątrz i wyobrażali sobie, jak to będzie wspaniale przejechać się również na tej kolorowej, kręcącej się w kółko niezwykłości. Właściciel kasował bilety, zmieniali się kolejni chętni do przejażdżki, a chłopcy kręcili i marzyli. Byli jednak coraz bardziej zmęczeni, karuzela zaczynała zwalniać, a nawet się zatrzymywać, co wzbudziło frustrację właściela, do tego stopnia, że zagroził im, że jeśli nie wywiążą się z umowy, to przejażdżki karuzelą będą nici. Ich marzenie zaczęło się rozmywać. Nie mogli do tego dopuścić, więc zaczęli ostatkami sił znów szybciej popychać drewniane drągi. Na szczęście dzień miał się już ku końcowi i ludzie zaczęli się rozchodzić, aż końcu zostali sami z właścicielem, który powiedział, że teraz oni mogą się przejechać, zaznaczył jednak, żeby się pośpieszyli bo musi złożyć karuzelę. Chłopcy jednak byli tak wycieńczeni, że żadnemu z nich nie chciało się więcej stanąć przy drągu wprawiającym karuzelę w ruch, ale to też nie miało znaczenia, bo nawet na jazdę na niej już im odeszła ochota. Właściciel karuzeli widząc to, złożył pośpiesznie cały sprzęt i odjechał.   Pozdrawiam
    • obudziłem się po ciszy wyborczej leżąc na prawym boku dlaczego serce po lewej stronie i bije
    • Kiedy miałam dziesięć lat, marzyłam o jednej rzeczy — o karuzeli. Prosiłam mamę i tatę, by zabrali mnie na tę magiczną jazdę, ale tata zawsze mówił, że na karuzelę chodzą szumowiny. Nie mogłam tego pojąć, ale wiedziałam, że muszę tam iść. Pewnej niedzieli rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, rozbiłam swoją świnkę skarbonkę. Zebrałam wszystkie pieniądze, jakie miałam, i bez pytania wyszłam z domu. Na karuzeli kręciłam się godzinami. Świat wirował wokół mnie, a ja czułam się wolna i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Nie schodziłam z miejsca, dopóki nie zrobiło się późno. Kiedy wróciłam do domu, tata już czekał. Dostałam smary na tyłek i zapytał: — Wiesz, za co to? — Za karuzelę — odpowiedziałam śmiało. Tata spojrzał na mnie poważnie: — Nie za karuzelę, tylko za to, że nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: — A jakbym powiedziała, to bym nie mogła iść, bo już prosiłam. Tata tylko pokręcił głową, a ja wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na zawsze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...