Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

często łapię się na zbytecznym i zatruwającym humor
wydreptywaniu w przyszłość. tę najgłębszą: po mnie.

bo uwielbiam urbex, a nawet samo oglądanie
filmików i zdjęć z wypadów do opuszczonych miejsc.

a takim bez wątpienia, prędzej czy później,
będzie mój dom. gdy nie starczy, gdy zabraknie.

wiem, nie powinienem przejmować się czymkolwiek
co nastąpi w czasach, gdy będę górką mięsnego łajna
albo cuchnącymi kośćmi. a jednak: potrzeba ochrony
miejsca, w którym się bytuje. ochrony postletalnej,
hi, hi, że tak pośmieszkuję.

zatem: co robić? muszę wytworzyć w sobie złotą
opończę, otoczyć nią i tak sięgający gwiazd egocentryzm.

i uwarzyć specyficzny drag, silny narkotyk odśrodkowy,
którym znieczuliłbym się, zmienił w bezwolne,
kroczące na sztywnych nogach zombie
co ma kompletnie gdzieś fakt, że nie ma dzieci,
więc nikt okien, szklanek, kasetonów po nim
w miarę szybko nie przejmie. bo rodzina – daleko.

jedynie ewentualni złodzieje tego, co warte wzięcia
(czytaj: spieniężenia na alkohol) – bliscy jak zawsze.

muszę stać się otępiały na fakt, że kiedyś
będę ograbionym do cna nowobiedniakiem.
że zapanują zwietrzeliny,
może: sprej, zygzaki grafficiarskich psujów.

albo spisać (koniecznie para-gotyckimi zawijasami!)
ostatnią wolę, gdzie daruję wszystko... komu? czemu?
błyszczącemu listkowi, który od wieków spada
z drzewa rosnącego w całkiem innym świecie
i ciągle nie jest nawet w połowie drogi.

Opublikowano

Witaj, Florianie Konradzie. Dużo w Twoim wierszu nut dekadenckich, jakby wybrzmiewało w nim przeczucie znikomości wszystkiego, co człowiek tworzy wokół siebie. Po każdym bycie zostają puste miejsca i wciąż nurtuje nas zagadka, jak świat je wypełni. Naturze zawsze można zaufać, dlatego bo wygrywa w starciu ze swoją odwieczną przeciwniczką - cywilizacją.

miłego wieczoru :)

Opublikowano

@Florian Konrad 

Twój wiersz porusza trudne pytanie - o opuszczone miejsca, ale i o ludzi, którzy sami czują się jak pustostany.
Miejsca mogą zostać ograbione i zapomniane, ale dopóki człowiek żyje, póty może coś zrobić - choćby najmniejszy gest, najmniejszy ślad. Nikt za nas tego nie zrobi.

 

Przypomniała mi się moja stara fraszka:

 

Dokonałam małego odkrycia,
że chwila jest dłuższa od życia.
By doczekać tego dziwu,

musi wejść do obiektywu.

 

Ludzi już nie ma, a zdjęcia zostają.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @A.Between   Bardzo się cieszę, że teraz jest ten moment, gdy wynurzyłeś się z własnych głębin, dotykasz światła, zatrzymujesz zegary, jesteś znowu muzykiem, poetą i śpiewakiem. Mam nadzieję, że tym razem cisza już nie przyjdzie, a Muza nie będzie kapryśna. :) Pozdrawiam. Świetny wiersz. (i prawdziwy)
    • @Berenika97   jestem i od razu odpowiadam:)   Nika.   Ty wiesz przecież jak ja bardzo potrzebuję słów wsparcia.   takiego głębokiego, które wnika do samego wnętrza mojego Ja.   Ty mi często takiego wsparcia udzielasz.   prostym słowem powiem:   dziękuję!        
    • @Migrena   Masz rację! Czas jest bezwzględny ;))) linie są niewyraźne;)  (  Einstein pewnie by dyskutował …;) 
    • @Migrena Czytam Twój wiersz i zaczynam marznąć od środka, bo ty nie opowiadasz o mrozie – ty wstrzykujesz go prosto w krwiobieg. "Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem." Mróz jako prawda, która wypala wszystkie miękkie kłamstwa lata. Chirurg bez znieczulenia. To brutalne, ale właśnie dlatego czyste. I ten paradoks na końcu – że w tym totalnym zamarznięciu, w tej białej śmierci, nagle płoniesz. "Cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec nie potrafi nazwać." To nie ciepło komfortu – to płomień istnienia wyostrzony do granic wytrzymałości. Zima cię nie zabija, ona cię rozświetla od środka poprzez ból. Świetne metafory i obrazy. Podoba mi się "But od nart pogryziony przez psa" – ten groteskowy detal i "Atrament, który zamarza na marginesach" – widzę cię tam, poeta na krawędzi białej karty. :)))   Jak długo będziesz stał w tym mrozie? :) Świetny tekst:))) Pozdrawiam.
    • @Tymek Haczka   szanowny czytelniku:)   dziękuję za Twój komentarz choć mam wrażenie, że został napisany bardziej   z potrzeby uporządkowania własnych upodobań niż z potrzeby rozmowy o wierszu.   rozumiem to: kazdy z nas czyta przez pryzmat własnych granic i   własnych map.   pozwolę sobie jednak zauważyć, że metafory nie są od tego, by były „potrzebne” komukolwiek   poza autorem, który je rodzi, i czytelnikiem, który potrafi je unieść.   poezja nie jest konstytucją -  nie musi spełniać norm, dostarczać funkcji ani miescić się w cudzych szufladkach.   ona oddycha tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie jej się wyznaczy.   to ja odpowiadam za ten wiersz.   to ja wybieram jego ryzyko, jego przepych, jego cisze i pęknięcia.   jeśli dla kogoś jest w nim zbyt wiele, niech zabierze sobie z niego mniej.   jeśli zbyt mało, niech dopisze sobie więcej w głowie.   poezja bywa wymagająca -  czasem bardziej niż czytelnik był przygotowany udzwignąć.   to nie jest jej wada.   nie piszę wierszy po to, by były zgodne z oczekiwaniem; piszę je po to, by były zgodne z prawdą, którą w danym momencie widzę,   a prawda w poezji nie zawsze jest wygodna, ani „potrzebna”, ani grzecznie podana łyżeczką.   i bardzo dobrze.   jeśli więc mój tekst Twojego gustu nie obsłużył - przyjmuję to ze spokojem.   wiersz także ma swoje upodobania i nie do każdego się nachyla.   znam poetycką zasadę: im mniej tym mocniej.   ale ja nie szukam mocy - szukam obrazów.     doceniam Twój trud.   bardzo sobie cenię uwagi ludzi inteligentnych którzy rozumieją co i o czym piszą.   dziękuję:)        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...