Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Florian Konrad

Użytkownicy
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Florian Konrad

  1. @andreas heh, fajne. też zdarza mi się przyfraszczyć, ale nie zapisuję.
  2. To jest Dis...mal euphony.
  3. Florian Konrad

    Serynetka

    zdarza mi się rozmawiać przez internet (cenzuralnie i przeważnie o poezji) z pewną panią. atrakcyjna i dojrzała, niestety — fanatycznie religijna. nie, żebym od razu chciał fantazjować o niej, skórze, łóżku, ale... matko jedyna, aż spotwarnia ją w moich oczach ta kosmiczna krzyżowatość. nie mógłbym sobie wyobrazić nic, nawet jednej niegrzecznej sekundy. z wyglądu jest całkiem, całkiem, ale w ustach — chropowaty wałek, obracane językiem nuty wyjątkowo zgranych melodii. kobieta-jeż obrośnięta mentalnymi kolcami, a każdy w kształcie brodacza przybitego do dwóch belek. tak sobie myślę, że gdybyśmy byli jedynymi ocaleńcami z katastrofy wycieczkowca, dodryfowali do bezludnej wyspy — resztę życia spędzilibyśmy w czystości, zamknięci w osobnych wymiarach. stałyby między nami trzy zmyślone postaci. kuriozum tego typu: chłodna noc, ogniska rozpalone na przeciwległych krańcach plaży. i Duch, Ojciec, Syn straszący przy księżycowym świetle. wydaje mi się, że gdybyśmy jakimś cudem wychynęli za bariery, spróbowali się pocałować — stałaby się tragedia na naszej Unlove Island: wałek z nabitymi kołkami w ustach kobiety zacząłby kręcić się w przeciwną stronę niż zwykle, wirować szybciej i szybciej, aż, zanim zdołałbym zareagować, lub choćby krzyknąć — roztarłby biedaczkę od środka. sekunda — i miałbym pod stopami kupkę wilgotnego proszku.
  4. @agfka Dziękuję.
  5. Florian Konrad

    Wyrapidło

    jakie słowa najtrafniej mnie określają? jestem pan Dawniej, bo zostałem wyrzeźbiony przed eonami i ponoć przedstawiam kogoś, kto żył wiele wieków wstecz. jestem Nieprzytwierdzonek, jeśli uderzysz w cokół - zakołyszę się i – bądź pewien! – runę ci na głowę. może ją zmiażdżę. żaden ze mnie nepomuk, co nigdy nikomu, he, he, nie pomógł. twarz – nieco królicza, zamiast aureoli mam głazowy otok, moja ciężka broda potrafi zakłuć. na amen. jestem, aby się gapić, pozdrawiać was gestem nieżywej, ciągle wzniesionej ręki. i byście czuli respekt. by robić z waszych marzeń i planów kabriolety, byście, dogorywając, wyrzygiwali obrazy Amsterdamów i Lizbon, czy gdzie tam byliście na wycieczkach z rodziną, by każdy z was, sztywniejąc, wypluwał zdjęcia, kadry w gasnących ramach. iluż to się o mnie rozbiło! pierwszy był gminny ksiągowy w wartburgu, co po zwolnieniu postanowił wyemigrować w głąb kieliszka, potem – dwóch motocyklistów jednego roku, jeden na emzetce, następny – splótł kulasy z przechodzonym suzuki, wszyscy załoganci forda transita, członkowie ekipy remontowej z firmy KonDon (Kaliszak Paweł Konstrukcje Domowe sp. z o. o.). o wycieczce jadącej nad morze nie chcę mówić. straszne to było, nawet dla mnie. ten płacz, dzieci w blachach autosana... ostatnio (nie uwierzycie – rozmyślnie!) trzasnęła mi w postument rozpędzona beemka. zabił się w niej (czy raczej – ja go zabiłem) nieszczęśliwy tatuś, co postanowił przestraszyć synka na Halloween, wypadł zza drzwi w masce ogra albo innego maszkarona – a dziecko – nic. ani pisnęło. jak zamurowane, z wytrzeszczonymi oczami. wozili je po różnych lekarzach, diagnoza ta sama: strzelił bezpiecznik w główce, katatonia spowodowana szokiem. nieuleczalna. żona znienawidziła dowcipnisia, został z alimentami i niemożliwym do spłacenia kredytem. gruchnął pędząc ile fabryka dała (dzieciak żyje do dziś w prywatnym domu opieki, ciągle nie ma z nim najmniejszego kontaktu). kiedyś zawadził o mnie schlany rowerzysta. wgięło się koło rometa flaminga, trzasnął obojczyk cyklisty, któremu spadłem niemal w objęcia. po wypadku wierni podnoszą mnie z namaszczeniem i wracam na miejsce, by zbierać ciepła, kumulować w sobie okruchy pulsów, bić serc, odłamki wrażeń zabitych ludzi. po co mi ta kolekcja?
  6. Agfka - a ja wpadłem w szał kupowania książek Violetta - a ja jestem czasami jak Stachurky, typ niepokorny :D Andreas - nie, nie upadłaby.
  7. to tylko sklep w wielkim centrum handlowym, gdzie stoisz przed ladą i beznamiętnym głosem mówisz: "poproszę krocie". dostajesz je, zapakowane w pudełko po adidasach oklejone kolorowym papierem w zajączki, płacisz zbliżeniowo. ustami o plastik. tłum gęstnieje za plecami, wiadomo: święta, czas napychania. pracownicy rozwieszają girlandy, lepią banery. jakiś klient przegrywa starcie z potykaczem, ląduje na restauracyjnym krześle, z rozpędu zamawia wszystko, co w karcie dań. podwójnie, ale bez cukru. pojawiają się rzeźnicy książek mający za nic popularne hasło "Book jest miłością", wycinają ornamenty w kartkach, szatkują okładki, by upchnąć nienawistne treści. ktoś przytomnie zauważa, że jest gorzej, niż może się wydawać, Satanidzi wytrwale pracują pod panelami, w pocie czoła pozyskują kurz i stal na bagnety, stąd wszechobecne wibracje, rezonowanie regałów, podłogi. zostaje wyśmiany, lecą drwiny, że straszny z niego miłośnik teorii spiskowych. to tylko supermarket, w którym stać nas na coraz mniej. towaru przybywa, ale biedniejemy z prędkością światła. muzyczka skończyła się w głośnikach, rozlegają się nieprzyzwoite dźwięki, od których aż się czerwienimy. jutro, w ramach protestu, przyjdę bez ciała, antykonsumpcyjnie. pozwolę rozedrzeć energię, całkiem za darmo. podławię pazerniuchów, zbrylę się w gardłach diablim głodomorom.
  8. @agfka Tak, zwariowane. A ja zwariowańszy od czasów :)
  9. Florian Konrad

    Solarpunk

    wiosna aż podchodzi do gardła. koty – z nosami przy kretowiskach. trwa nawąchiwanie. jak się poszczęści – będzie żarte. właśnie ukończyłem misunderstudia, dzięki którym rozumiem jeszcze mniej. jestem teraz dyplomowanym ukosem, bryzą, kawałkiem wietrzyka, co kosi na przestrzał. czasami marzę aż do świrostwa, zatapiam się w pragnieniach, jakich lepiej nie powtarzać: niech przyjdzie wyraźniejsza pora roku (maczetniczka albo taka z kosą), by odchlastać którykolwiek z łbów. i niech się rozkrzewią zielenie na dachach, woźne zapalą gromnice w salach lekcyjnych i aulach (zaparowane szkiełko i oko bez źrenicy kontra przeczucie i dzika, nie biorąca jeńców wiara, ef od iks przeciw zaklęciom). w sercu – słonecznie i duszno, aż chciałoby się zadławić nadmiarem promieni, znaleźć pojemnik z łatwym do przedawkowania specyfikiem, przypudrować dziurki. o, udało się! i patrzę na świat, którego na szczęście nie doczekam: skończyłem czytać kryminał napisany przez mikrofalówkę, mordercą okazał się android, za zabicie inteligentnej formy ognia skazano go na zsyłkę do kolonii Rozprogram. jedna z byłych dziewczyn (nie moich) poprosiła AI o zrobienie manicure. licho wie, co się stanie z dodatkowymi palcami, które wyrosły w niespodziewanych miejscach. nawet tam.
  10. Florian Konrad

    Dnoryt

    niby zakazano nam istnieć, jednak odnajdujemy się w podgwarach, w absurdalnych tekstach ("Epitafium dla Kim Kardashian", "Językator", "Elegia okołocelebrycka") dostrzegamy swoje zniekształcone imiona. powinienem się cieszyć, że — bytność! koegzystencja! niestety, to idzie w złym kierunku, zaczynam sądzić, że każdy rodzaj miłości ma w sobie za dużo z gry, w zasadzie to rodzaj teatru, gdzie przypada najpośledniejsza z ról, stoi się w trzecim rzędzie Chóru Kontestatorów. że lepiej rozciąć się samemu, włożyć palce tam gdzie nie trzeba, docisnąć kulkę pełną karbów, niemal wyrwać plastikowy dżojstik i patrzeć, jak wypływają piksele, świetlne fale, szum leje się, kaskada za kaskadą. że może powinienem obrosnąć wypustkami, ponad setką brzuchów, w których przelewałoby się nie najlepiej pachnące sadło, zniekształcić się do tego stopnia, by nie móc. choćby pomyśleć. kuczę, ileż mam w sobie goryczy! normalnie jest ze mnie człowiek zaprzeszły, własny przodek, pradziadzio-słomianka, zubożały Sarmata, co patrzy na świat z wysokości strzechy, zabobonny i nieprzekonywalny szeptuch bortający poglądy na kołowrotku (czemu ciągle potwornieją, zamiast lnu obraca się coś suchego i z kolcami, materia, której nie dotknąć?), po prostu wybijak! rozświetliłbym się, na bogato i współcześnie, ale jak? okiennice same się zamykają, sneakersy, za sprawą czaru, zostają zmienione w łapcie z łyka, panele podłogowe — w polepę.
  11. Coś Ty, wydaje Ci się :D A jeśli nawet zaraz mi przejdzie :)
  12. Florian Konrad

    Fosfeny

    myślę o nas. placami po powiekach. z rozbłysków, delikatnych konturząt wciąganych grawitacyjkami w głąb tuneli bez dna, wyłania się kształt. mężczyzna, choć w strzępach. samopodobny zupełnie do nikogo. postać w fosforyzującym otoku, obwiedziona tęczami. światło jest też w głębi niego. eksploduje, nasz pan rozgorzałek, wręcz zapluwa się wielobarwnymi linijkami. trę mocniej, każde słowo można spotęgować przejeżdżając paznokciem po twardniejącym płynie. ktoś w koronach, zaplątany w nimby, krzyczy nam o ognikach, co wieczne błądzą, o fałszywych majestatach, powtarza coś tam, że związek, ucieczka w zaprzeczenie, niewypełnialna przepowiednia. w zasadzie dla żartu słuchamy jego barw, prawie drwimy z karykaturalnej podniosłości. przepalają się oczka, dogasają kamyczki. ojej, tak chyba nie powinno być.
  13. kraina jest głęboko wżarta w nas, wdrukowana w podobwodzia. straszna tam wikłanina, zdaje się, że twórcy podczas malowania rozstroiły się kolory, a włosie pędzli, drżąc niczym w febrze, kreśliło jedynie wstążyny Möbiusa, kąty nieprzyległe. to nasz deep state, deep church, bajka rządzona przez mit, obszar stoczny przez legendy, jakby były wyniszczającym choróbskiem. wieżowce o tępych iglicach leniwie trącają światełko rosnące nieco powyżej, diabelskie młyny mielą cirrusy. ludzi tam – jak na lekarstwo, ot: półdziki zwierzętostan umierający z nudów w klatkach ze szkła i plastiku. przeważnie szczekwa zamiast mowy, echo dudniące w betonowych ostępach. jest tor, na którym trwa wyścig wehikułów czasu (który pierwszy dotrze do Prakońca?), są puszcze, głuche i ślepe bory, gdzie wychwala się Brak, oddaje cześć wyrżniętym w żywicznym drewnie smolnym bożkom, ponurakom z brodami po kostki, zaś przybyszów raczy się miłymi słowami kończącymi się na -rniczać, -erdalaj, sa hordy dzieciaków bawiące się w resztkach złota płatkowego (kaleczą dłonie do krwi, ale najwyraźniej to lubią), klinicyści wszczepiający grudki, od których przechodzi wszelki ból. jest śmiech, choć głupi i bez powodu. warstwy wykruszają się i widzę miejsca łączenia, ślady prucia i ponownego zszywania, dziurki po igle. dostrzegam płócienko, materiał otwarty o relikwie. wyglądający tanio, ale nie na sprzedaż nawet za miliony. przedarłby się, jakby tylko skrobnąć paznokciem. nie mam odwagi. trochę boję się tego, co zakrywa. ...no dobrze, jutro odsłonię. uwierz.
  14. @Leszczym Dziękuję serdecznie!
  15. pomysł na bezbajkę: Polska jest wielkim organizmem. to kobieta. zgadnij, czym będzie morał, gdzie i jakiego rodzaju ruchami dodrapię, dodrę się do ostatnich słów. pomyśl razem ze mną o samochodzie Schrödingera. zawsze, gdy jadę na parafialny cmentarz zastanawiam się, czy jeszcze drzemie za pomalowanymi na orzechowo drzwiami garażu, które wtedy mijam, ukryty pod jednym, drugim kocem. czy może wytargał go handlarzyna, za psie pieniądze kupił od właściciela-staruszka albo jego spadkobierców. a jeśli rozpłynął się w mrokach złomowiska, nie została po nim ani jedna śrubka? w zasadzie nie powinno mnie to obchodzić, nie mój cyrk, nie mój merc "beczka" (no, chyba, że niedokładnie się przyjrzałem, tak naprawdę był/jest to escort z lat osiemdziesiątych, albo ascona). jednak myślmy dalej. o nieodkrytym. zdejmujmy koce, zdmuchujmy tumany kurzu, by udać się na przejażdżkę po cielsku wielkiej Polski, przez skórę w pozycji horyzontalnej. niech pisze się powieść drogi, z radia safari leci przyblakły hicior "Stroiciel wszy, karmiciel fortepianów" (nie ma takiego? nie szkodzi! i tak znasz go na pamięć, nucisz codziennie podczas sprzątania), jasnobrązowe psisko kiwa durnym łbem z plastiku. zwiedzajmy zalane miasteczka, pytajmy nie mniej zalanych ludzi o drogę do wiosek duchów. istniejemy tylko po to, by zatapiać się w marzeniach, zatracać w nich. nigdy nie próbuj w to wątpić.
  16. @Wiesław J.K. Dziękuję i również pozdrawiam.
  17. Florian Konrad

    Nyja

    @et cetera Ja w żadną nie wierzę :D
  18. @Stary_Kredens Tu się mogę zgodzić, ze nieco nawet nie narcystyczny, ale wręcz egotyczny :D Również pozdrawiam.
  19. @Stary_Kredens Gdzie napisane, że wszyscy? :)
  20. tak mi wpadło do głowy, że jeśli już miałbym zostawić list pożegnalny — to jak najabsurdalniejszy lub mylący tropy. może właśnie zrobienie z siebie zabójcy, zboka, czy osoby chorej mentalnie, tak wielkie nieliczenie się z opinią pozostałych, stanowiłoby ostateczny rozbrat ze światem, społeczeństwem? niech ostańcowi, niezmyci jeszcze z pokładu, gubią się w domysłach, jaka była przyczyna. — myślałem przez lata. koniec! podrwię z sytuacji, z was, panie i panowie, wydrenuję opinię o sobie, na której mi już, ekhm, raczej nie będzie zależeć. tak! ostateczne zszarganie reputacji, przyznanie się do niepopełnionego przestępstwa, do parszywych skłonności, których de facto się nie miało, albo nabredzenie paru zdań na kartce (to smutne i straszne, w jak wielu środowiskach ciągle stygmatyzuje się ludzi z problemami psychicznymi) — i nie tyle odchodzę, ile odgniwam stąd. finalny żart, nieśmieszny i z siebie: drucianą miotełką zacieram ślady, udaję ropę w ranie. "chlebem, dziadziusiu, trwaj w lodówce czinar. musiałem odbiec, bo statek się rwie, nadziubdział mi dwie garści Pan Kolorowaczek. nie próbujcie nas z powrotem wielogębnić w sakwojaż, o piątej, zamiast do Lichenia, uderzajmy w kondukty. sprute to, jakby wystawiać operę w stawach skokowych." "wybaczcie, nie mogłem dłużej tego taić. to ja ją zabiłem (i niech mundurowi szukają - kogo, gdzie, kiedy)". "wiem, że żadne społeczeństwo nie zaakceptowałoby moich skłonności. a nie dało się ich ciągle tłamsić. chyba tylko farmakoterapia tłumiąca popęd mogłaby utrzymać mnie dalej w ryzach. nie płaczcie." albo choćby lapidarnie: "brzemię, jakim zostałem obarczony, okazało się nie do udźwignięcia". ...i rechot spod szarf, słyszalny aż w sąsiednim powiecie.
  21. Florian Konrad

    Nadzabijaj

    nie wszystkich, oczywiście! zacznij od tych, co siedzą w mniejszym, nieoficjalnym sercu, w mikroskopijnej pikawce, gdzie kiśnie żółć i tętni ciemna galaretka. rozpraw się też z tymi, co na wątrobie, co zagnieździli się we wspomnieniach, skolonizowali umiejętności (potrafisz stwierdzić, kto zalęgł się w twoim czesaniu, zdolności mówienia komplementów, kto w utracie panowania nad sobą po dobrym kielichu, jaka szuja posiadła patrzenie, płukanie ust po umyciu zębów, kto mieszka w akomodacji, ilu jest dzikich lokatorów niedostrzegania?). chalstaj! na przestrzał i oślep! są z szybkopokoleniowych rodzin, mnożą się jak opętani! ledwie zgładzisz jakiegoś — zaraz trzeba będzie dźgać prawnuczęta w fazie pokwitania. zrób to możliwie szybko, inaczej zostanie ci resztka ledwie sięgająca innej resztki, słuchanie Radia Podzwonne, kompletna wtórność, czwarty (i do tego krzywy!) plan, zszywanie dziewczyn, zamiast brać się, ciąć je jako pierwszy, ostrym, ale miło brzmiącym słowem. bo przypadną ci ciągłe stany wskazujące. na kompletne rozstrojenie. styl, w którym będziesz niknąć. choć z głową jedynie ciutkę poniżej krawędzi. i to śmieszne moralizatorstwo, którym ci ględzę. rozcieranie listków laurowych bez zapachu. jak skończysz — wyśpij się. spróbuj sobie wyobrazić mężczyznę ciągnącego gałęzie. po ugorze. i że nie ma w tym żadnej przenośni.
  22. Florian Konrad

    Nyja

    cieszę się, że jesteś zbyt tajemna. nadmiar przymiotów jest jak półpłynny garb, kamienie tworzą się od tego w gardle, błotnieją skronie. tak ma być: niewymierność! ludek płci żeńskiej (ludkini? ludzianka?) uciekający przez dziurę wygryzioną w listwie przypodłogowej, karawany cieni wlokące się jak za Mojżeszem, poza nawias. a jeśliby już musiało się pojawić choć jedno określenie - niech będzie w wiecznym zawieszeniu, uwięzione pomiędzy ramą a szkłem, przeciskające się i głodne, ciągle bliskie nasycenia. niech istotę jego stanowi próbowanie. nieudolne. i niech znajdzie się w nim drobna, lecz nie do pominięcia parszywostka, coś niczym moja szaleńcza wręcz, gorąca miłość do braku dzieci. albo jak żal poniewczasie, że plunęło się o jedno słowo za dużo, wyznało nie taki rodzaj miłości, jakiego od nas oczekiwano.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...