Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

Słońce liże mnie
językiem złotego żaru,
co zna imiona liści
i splata je w zaklęcia wiatru.

Ciężar minionych dni,
wtopiony w skórę,
rozpuszcza się
w tym oddechu.


A ona -
o kasztanowych włosach,
które wiatr splata
z cieniem drzew,
warkoczami światła -
ta, co kiedyś dotknęła mojej dłoni
pod tym samym słońcem,
budząc we mnie echo jej ciepła.


Niebieskie spojrzenie
odbite w strumieniu,
co niesie w sobie niebo.
Może jest tu,
w smaku powietrza,
w ciepłej skórze dnia -
ta, której brak rani jak cień bez źródła,
lecz wypełnia pustkę pieśnią wspomnień.

Każdy podmuch
pachnie jej jasną twarzą,
każdy cień
zdaje się jej dłonią.

A ja -
tylko nutą
w tej pieśni,
którą ona niesie,
nawet jeśli jej nie widzę.

Leżę na wznak
wśród traw,
szepczących o mnie -
zbłąkanym owadzie,
co zapomniał pieśni życia,
lecz teraz uczy się nowej,
już nie przeciwko sobie.

Chmury,
nieba karawana,
przeżuwają czas
nad moją głową,
a ja rozpływam się
w zielonej skali lata -

ciało staje się nutą,
ptaki melodią,
wiatr dyrygentem
z batutą
z brzozowego tchnienia.

Strumień,
szept mokrych kamieni,
obmywa moje kostki,
jakby chciał mnie wyryć
w pamięci skał -

milczących strażników legend,
których tylko czapla opowiada,
jednym spojrzeniem
w głąb świata.

Lato nie jest porą roku -
to bóg
o oddechu zwierzęcia,
co wślizguje się pod skórę,
zamienia kości w korzenie,
myśli w pędy dzikiej mięty,
pragnienia w pióra jaskółki.

Świt rodzi mnie na nowo,
zmierzch tuli
fioletową łapą księżyca,
zawieszonego między brzozami
jak oko snu,

czuwające
nad rytmem kory
i gwiazd.

Na wsi
czas chodzi boso,
stopy ma mokre
od rosy koniczyny,
patrzy jak wilk -
głęboko, bez słów.

Pod tym spojrzeniem
staję się przezroczysty,
jak cień liścia
na płótnie nieba,

jak sen rośliny
o człowieku,
który raz w życiu
był szczęśliwy
i nie szukał powodu,

bo szczęście
było oddechem lata,
a ten oddech
niósł obietnicę
wiecznych powrotów
i głębokiej ciszy.

 

 

Opublikowano

@Migrena

Twój wiersz jest jak modlitwa ciszy,  pełen zmysłowości i głębi, która mnie porusza.

Lato w Twoich słowach nie jest tylko porą roku, ale żywym bytem, który pochłania i odradza.

Twoja poezja to prawdziwe zanurzenie w świecie zmysłów i pamięci, a każda metafora niesie ze sobą echo emocji.

Czuję, że piszesz z serca, z tej nieprzemijającej tęsknoty, która wypełnia pustkę pieśnią wspomnień. Dzięki Tobie poezja staje się modlitwą i melodią jednocześnie.

Dziękuję, że dzielisz się tym pięknem, ja tego nie potrafię.

Opublikowano (edytowane)

 

@Migrena po przeczytaniu zaniemówiłem i ujrzałem przed oczami Félixa Lope de Vega y Carpio tak tylko jego płodność jest wstanie ci dorównać!

 

udało mi się ochłonąć i mam prośbę czy mógłbyś ten wiersz mi napisać na kartce swoim pismem podpisać się i mi przesłać włączę go do mojego zbioru wierszy i korespondencji wielkich poetów.

 

cóż, w rewanżu mogę się odwdzięczyć moimi publikacjami nie tylko poetyckimi.

Robert

 

 

 

Edytowane przez Robert Witold Gorzkowski (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

 

@Berenika97

Bereniko.

To Twoje komentarze są przepiękne.

Dziękuję uśmiechami :):):)

 

 

@Alicja_Wysocka

Al.

Oj, potrafisz, potrafisz :)

Ty jestes literacką bestią :) 

W najlepszym tego słowa znaczeniu !!!

Dziękuję za uroczy komentarz :)

Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :)

 

 

@Annna2

Aniu.

Tak jest.

Jak drzewo !

Dziękuję Aniu.

 

 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Robert Witold Gorzkowski

To będzie dla mnie przyjemność :)

Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :)

Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga.

Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam.

Kartkę z tworzenia mam.

Jest Twoja.

 

Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego.

Tylko daj adres na priv.

Dziękuję.

 

Opublikowano (edytowane)

Zaraz wracam....

Jestem ponownie.

@Migrena nie cytuję całości, bo wiersz dłuuugi lak pas startowy dla.. łabądka...

Będziesz krzyczał, trudno (i tak nie usłyszę)... ale owinęłam się w grubą kołdrę i.. gdybyś tłukł na odległość... nie poczuję.

Pozwoliłam sobie zmienić wersyfikację.... tak bym czytała całość.

 

Słońce liże mnie językiem złotego żaru, co zna 
imiona liści i splata je w zaklęcia wiatru. Ciężar minionych dni, 
wtopiony w skórę, rozpuszcza się w tym oddechu. 
A ona - o kasztanowych włosach, które wiatr splata 
cieniem drzew w warkocze światła.            .............. opuściłam "z" i dałam... w warkocze (?)
Ta, co kiedyś dotknęła mojej dłoni pod tym samym słońcem, 
budząc we mnie echo jej ciepła. Niebieskie spojrzenie 
odbite w strumieniu, które niesie w sobie niebo.  ................ było kolejne "co", dałam.. które

 

Może jest tu, w smaku powietrza, w ciepłej skórze dnia.
Jej brak rani, wypełnia pustkę pieśnią wspomnień.  ........  pominęłam...   "jak cień bez źródła, lecz" 
Każdy podmuch pachnie jej jasną twarzą, każdy cień zdaje się 
jej dłonią. A ja - jestem nutą w tej pieśni, którą ona niesie, 
nawet jeśli nic nie widzę. Leżę na wznak wśród traw       ............. za kolejne "jej", może.. nic (?)
szepczących o mnie - zbłąkanym owadzie,  co zapomniał 
pieśń życia, lecz teraz uczy się nowej, już nie przeciwko sobie. ..... pieśń.. bo, nowej (jednej)

 

Chmury, /nieba/ karawana, przeżuwają czas            .................... za nieba, zasugeruję.. jak..
nad moją głową. Rozpływam się w zielonej skali lata.          ......... z gdyby bez .."ja"..
Ciało staje się nutą, ptaki melodią, wiatr dyrygentem 
z batutą z brzozowego tchnienia.
Strumień, szept mokrych kamieni, obmywa moje kostki, 
jakby chciał mnie wyryć w pamięci skał -  milczących 
strażników legend, które tylko czapla opowiada,  .......................było.. których..
jednym spojrzeniem - w głąb świata.

 

Lato nie jest porą roku - to bóg o oddechu zwierzęcia, 
co wślizguje się pod skórę, zamienia kości w korzenie, 
myśli w pędy dzikiej mięty, pragnienia w pióra jaskółki.
Świt rodzi mnie na nowo, zmierzch tuli (..) łapą księżyca,   ........... filoetową - konieczne (?)
zawieszonego między brzozami, jak oko snu, 
czuwające nad rytmem kory i gwiazd.

 

Na wsi czas chodzi boso, stopy ma mokre od rosy (..),       .......... pominęłam.. koniczyny
patrzy jak wilk - głęboko, bez słów.
Pod tym spojrzeniem staję się przezroczysty, 
jak cień liścia na płótnie nieba, jak sen rośliny o człowieku, 
który raz w życiu był szczęśliwy i nie szukał powodu. 
Szczęście było oddechem lata, a ten oddech, 
niósł obietnicę wiecznych powrotów i głębokiej ciszy.

 

 

Treść bardzo mi się podoba.

Pozdrawiam... please, bez urazy za 'mieszanie'.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Nata_Kruk

Nata !

Nata :)

Gruba ta kołdra ?

Ma w sobie kevlar ?

Bo ja mam granat.

Zębami zawleczkę już.......

 

Ale nie.

Nie Tobie !.

 

Pomyślę nad tą "demolką".

Coś co mi załopotało neuronami we łbie.

 

Wszedłbym w to.

Następnym razem ?

Jak się jeszcze raz....na tych schodach.

Ty i ja.

A świat milczy.

Milczy jak szalony.

Wszystko w blasku dnia.

 

Biorę sobie do serca Twoje słowa.

Obiecuję, że nie zmarnowałaś czasu !

Dziękuję.

I gałązkę jaśminu Ci niosę...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy wspomniana w tytule łączy się z czasem? Odpowiedź wydaje się być oczywistą. Popatrzmy zatem razem, Czytelniku. Najpierw w przeszłość, a kto wie - może zarazem do innego wymiaru? Tak czy inaczej: spójrzmy do świata istniejącego "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... " George Lucas najprawdopodobniej celowo pominął innowymiarowe odniesienie, chociaż Gwiezdna Trylogia jest cyklem filmów, stworzonych przede wszystkim z myślą o Przebudzonych. Co oczywiście nie przeczy prawdzie, że i Nieprzebudzeni mogą je oglądać.     Popatrzywszy, przenieśliśmy się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Moc samoukryta istotowo tak w jednym, jak w drugiej, skierowała nas na Courusant, stolicę Republiki, gdzie Zakon Jedi miał swoją Świątynię, a Galaktyczny Senat swoją siedzibę. Jesteśmy na jednej z ulic miasta, zajmującego - czy też obejmującego - je całe. Zgodnie ze słowami Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, skierowanych w jednej ze scen "Mrocznego widma" do Anakina Skywalkera: "Cała planeta to jedno wielkie miasto". Rozglądamy się,  widząc...      Widząc wspomniane miasto, złożone przecież nie z czego innego, jak z przejawów kultury architektonicznej właśnie. Wieżowców, które nawet przy wysokim poziomie technologii budowlanej uznalibyśmy za niesamowite. Jesteś, Czytelniku, pod sporym wrażeniem. Może dlatego, że to Twoja pierwsza tutaj wizyta? Ja jestem pod trochę mniejszym; wędrowałem już z Przewodnikiem po światach-planetach jego galaktyki.    Gdziekolwiek sięgnąć spojrzeniem, wokół czy do  góry po ścianach budynków, jest bardzo czysto. Na wysokości piętnastego piętra znajduje się pierwszy - najniższy - poziom ruchu pojazdów powietrznych. Przesuwają się powoli, niemalże dostojnie, jeden za drugim w tę samą stronę w zbliżonych odstępach. Przeciwny kierunek ruchu urzeczywiatniany jest pięć pięter wyżej, na wysokości dwudziestego. Jeszcze wyższy, biegnący ukośnie do wymienionych, to już dwudzieste piąte piętro. Dźwięki emitowane przez ich napędy są tu, na ulicy, prawie nie słyszalne. Idąc  kilkadziesiąt kroków w prawo od miejsca, w którym znaleźliśmy się, a przyłączywszy się jakby pochodu wytwornie ubranych ludzi, docieramy do imponującego gmachu jednego ze stołecznych teatrów. Najwidoczniej trafiliśmy do świata kultury wysokiej, chociaż - co jest nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne - są tu też sfery (przestrzenie? dzielnice?) zamieszkałe przez osoby kultury niższej. Nadchodząca z przeciwnego kierunku postać o charakterystycznie zielonej skórze wydaje się być Mistrzem Yodą. Zatrzymuje się przy nas.     - Udajecie się na przedstawienie? - pyta głosem, brzmiącym dokładnie tak, jak we każdym z epizodów. Gdy tylko odpowiedzieliśmy, Moc - najpewniej według sobie tylko znanego powodu - przenosi nas bądź przemieszcza na Endor. Do porastającej całą jego powierzchnię puszczy, zamieszkałą z dawien dawna przez Ewoków. Których kulturę trudno, z racji etapu ich cywilizacyjnego rozwoju, zaliczyć do wyższej. Wygląda na to, że w naszej podróży mamy więcej szczęścia niż swego czasu Luke ze Hanem i Leią: napotkany tubylec okazuje się należeć do starszyzny miejscowego plemienia. Rozmowa przy ognisku, po wzajemnych prezentacjach, opowiedzeniu skąd pochodzimy i po ich, hałaśliwych co prawda, relacjach z niedawno stoczonej bitwy ze imperialnymi  szturmowcami, przechodzi do tematu kultury zwierząt.    - Zwróćcie uwagę na przykład na ptaki - zagaja jeden ze Starszych. - Trudno odmówić im pewnych zwyczajów, a nawet rytuałów, prawda? Taniec godowy... sposób budowy gniazd przez określone gatunki... ozdabianie tych pierwszych według osobistych pomysłów - których pojawianie się oznaczać może albo wyobraźnię, albo impulsy Mocy... wspólne dbanie o pisklęta..  wreszcie szacunek samców do samic - czy nie stanowią one przejawów kultury?                       *     *    *      Teraz spójrzmy w przyszłość. Odległą z naszego - obecnego punktu widzenia - bowiem rok dwa tysiące trzysta pięćdziesiąty minął sto dwadzieścia trzy lata temu, mamy więc dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty trzeci. Śmierć jako jednostka chorobowa przestała istnieć,  a wraz z nią - czy też raczej przed nią - wyeliminowano starzenie się organizmu. Ludzie żyją jako wiecznie młodzi. I nieśmiertelni. Wizja z filmu "Seksmisja" została daleko w tyle. Setki, jeśli nie tysiące godzin badań i technologie medyczne doprowadziły do  przełomu, umożliwiając zaistnienie takiego właśnie świata. Bez względu jednak na to, czy jest to utopia, której istnienia pilnują członkowie specjalnie wyszkolonych oddziałów, czy taki świat może rzeczywiście zaistnieć - a może już zaistniał - w jednym z askończonej ilości wymiarów, kultura tamtejsza wyrasta wprost z ówczesnej - naszej. Wyrasta jako przejaw części ludzkiej natury, azależnej od czasu i przestrzeni. Od planety.  A nawet od wymiaru, o ile kultura stanowi cząstkę także ludzkiego - umysłu, ale i duszy. Azależnej od jakiegokolwiek organizmu, mało tego: wpływającej nań energią przeżytych doświadczeń.    Minął świat - a może jednak trwa? - przedstawiony w gwiezdnowojennych Trylogiach. To samo pytanie można postawić, albo żywić wątpliwość, odnośnie do starożytnych światów: chińskiego, hinduskiego, grecko-rzymskiego, lechickiego czy też słowiańskiego wreszcie. A może nie tylko ich?     Jakkolwiek jest, kultura płynąca z tego samego źródła, od którego pochodzą czas i przestrzeń, zdaje się mieć metafizyczny - w dosłownym znaczeniu tego wyrazu - charakter. Dlatego łączy z istoty swojej natury. I dlatego dzieli; tak samo jak prawda, z tego samego powodu. Światy duchowe, materialne i te funkcjonujące na przenikalnej przecież granicy. Świat ludzi i świat tych zwierząt, których poziom świadomości kieruje do tworzenia i utrzymywania zorganizowanych społeczności, jak na przykład pszczoły, bądź czy też oraz do zakładania rodzin.     Bowiem czy łączenie i dzielenie nie stanowią dwóch stron tej samej całości?      Kartuzy, 25. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Smutek  Otwiera każde drzwi    A miłość  Ukrywa się    W leśnej gęstwinie    Co jest między nami  A co przeminie    Nigdy nie poznasz prawdy    Bo już nie otworzysz Żadnych drzwi   
    • jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn   one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego   inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma   tylko ciągłe przyjęcie towaru
    • mam cię wszędzie, blisko, pewno, światłem, w mięśniach, dziś bez jutra. gdy bujamy się do techno, gdy szukamy czegoś w chmurach.   mam nadgarstki dogmatami rozświetlone słono, lepko. kogoś mamię? ktoś się mami, ktoś zlizuje z nich twą rześkość.   mam modlitwę rozpieszczoną pod językiem, a w niej ciebie. bliskość, pewność moją chłoną. zanim świt - pobędą w niebie.
    • @violetta czasami. Niektórzy. Dzięki za zajrzenie :)  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...