Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 

 

Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi.



Szliśmy razem przez łąki,
bieszczadzkich pustkowi,
przez trawy do pasa.
Sierpniowe słońce paliło nam karki,
a my śmialiśmy się jak dzieci,
które zapomniały, co to czas.

Krzysztof zerwał dmuchawca.
Zdmuchnął go jednym tchem.

-- To moje myśli. Teraz latają.

Był filozofem.
Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami..
Czytał Hegla i Nietzschego jak inni
czytają poranną gazetę.
Myślenie miał w oczach.
Szukał sensu wszędzie.
Świat czytał jak książkę --
bez tłumaca, bez przypisów.

Był moim bratem krwi.
Kochaliśmy się jak bracia --
jeden dla drugiego zrobiłby wszystko.

A potem przyszło to, co przyszło.

Szpital psychiatryczny.
Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy.
Dom bez klamek.
Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi.

-- Bóg to schizofrenik z demencją,
a rzeczywistość to Jego wyobraźnia --
powiedział Krzysztof.

Już wtedy wiedziałem,
że w tym zdaniu jest więcej prawdy
niż w całym psychiatryku.

Spał w świetle jarzeniówek,
w oddechu innych -- ciężkim jak metal.

Zajmowali się nim ludzie,
którym przepisy zastąpiły serce.
Bez oczu. Bez imion.

Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei.
Jak żywy wyrzut sumienia.

Widzieliśmy się coraz rzadziej.
Odwiedzałem go.
Witał mnie radością w oczach.
A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko.

Raz przyszedł nago na moje osiedle.
Do mojego domu.
Późną  śnieżną jesienią.  Na boso.

-- Nie jestem chory. Ja jestem wolny.

Potem znów zniknął.

Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies,
który zdechł przy drodze.
Zwinęli go jak brudny dywan.

Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium.
Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki:

„Zgon naturalny.”

Cokolwiek to znaczy.

Nic nie jest naturalne w umieraniu
z mózgiem przeżartym chemikaliami
i duszą, która biegła do mnie nago
po zaśnieżonym osiedlu.

Wyszeptał wtedy martwymi oczami:

-- Wiesz… te myśli w dmuchawcu?  One wróciły.
-- Ale nie moje.

A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez.
Bo widziałem go,
ale nie mogłem odzyskać tego,
co w nim kochałem --
błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu.
Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela.
Brata krwi.

 



 

Edytowane przez Migrena (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Migrena  Piękny, wzruszający. 

I dalej nie wiem co napisać- bo dalej każde słowo jest nie takie,

i nie odda uczuć.

Przyjaźń- zawsze jest i nigdy nie znika

{*}

 

 

- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
- Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.

(A. A. Milne)

Opublikowano

@Migrena To intymny monolog żałobny, zapis tęsknoty, winy, bezradności i szacunku wobec kogoś, kogo świat nie potrafił unieść, ani on świata. Przejmujący do szpiku, bolesny jak drzazga pod paznokciem duszy.

To nie tylko elegia - to świadectwo. I właśnie dlatego tak mnie szczypie.

Opublikowano

Bardzo ludzki tekst, historia o tym jak człowiek dla innego człowiek może stać się najważniejszy. O lojalności, o zrozumieniu, bliskości... 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tu się uśmiecham, nie potrafię się nie uśmiechnąć do Krzysztofa...

Pięknie.

Opublikowano

@Robert Witold Gorzkowski powiem tak zwyczajnie, może boleśnie a może nie.

Życie mówi: mozna mieć kilka żon ale prawdziwego przyjaciela ma się jednego !

Sorry, bo w Twoim przypadku dwóch.

Chyba, że któraś żona jest przyjacielem. Byle nie taka żona jaką miał Paweł Jasienica albo Andrzej Szczypiorski. Te donosiły ubecji na mężów jak szalone.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Ja nie mogę!... Ten wiersz jest arcygenialny!... Małe arcydzieło!... Zazdroszczę Ci Twojego talentu!
    • @Migrena Niestety obawiam się że masz bardzo dużo racji...   Gdy w okrągłą osiemdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania warszawskiego zajrzałem do Internetu nie małym szokiem było dla mnie z jaką łatwością wielu anonimowym internautom przychodzi obrażanie powstańców warszawskich...  Poza anonimowymi internautami wielu blogerów czy publicystów w osiemdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania warszawskiego otwarcie postawiło tezy że ,,bohaterstwo Polaków było zmarnowane, bezsensowne, głupie, naiwne i niepotrzebne" że ,,polscy dowódcy podejmujący decyzję o wybuchu powstania byli politycznie nieudolnymi idiotami” i liczne inne tym podobne obraźliwe komentarze pod adresem bohaterskich powstańców warszawskich … Ktoś może powiedzieć że to tylko internetowe trolle, którymi nie warto się przejmować, ale moim zdaniem problem jest dużo głębszy…   Wcześniej gdy na jednym z forów internetowych dla pasjonatów historii postawiłem ryzykowną i dość kontrowersyjną tezę, iż (cytując dosłownie z pamięci) „Średniowieczni Wiślanie byli plemieniem znacznie starszym i lepiej rozwiniętym od plemienia średniowiecznych Polan”, jakiś kompletny ignorant i półgłówek obraził mnie na rzeczonym forum wyjątkowo chamskim komentarzem, który zacytuję tutaj dosłownie z pamięci… „Jak myśmy w Wielkopolsce budowali grody, to wy zasmarkane krakuski jeszcze z drzew nie zeszliście! A Niemcy to jeszcze wtedy siedzieli w epoce kamienia łupanego”. Tak… Przyznasz Szanowna Migreno że poziom ignoranctwa i niewiedzy tamtego znanego mi tylko z  pseudonimu internauty był wręcz porażający… Brak słów na taką porażającą głupotę…  Brak słów…   Pozdrawiam smutno...   @Jacek_Suchowicz Dziękuję... Pozdrawiam smutno...
    • Też się zapuszczam w lecie:)
    • ponad wierzchołki jodeł i sosen szybują myśli nieokiełznane lotem skowronka zaklęte w lazur w zielony szmaragd oprawione tuż nad łąkami ciszą spowite muskają maki chabry kaczeńce w szemraniu wody w wątłym strumyku zauroczone modrym spojrzeniem na palcach biegną na skraj polany zajmują miejsca pod paprocią i zaglądają w oczy poziomkom zanim świetliki rozpoczną taniec wystarczy tylko że przymknę oczy by powróciły z zielonej głuszy w błyszczących oczach widać gwiazdy /gdybyś nie wiedział...mówię o Tobie/          
    • czy jest sens nadawać chwili życia piętno ideału ciężar starań i nauki i traktować je jak całość? czy jest sens wtórować prawu - respektować co właściwe, skoro jutro jest niepewne a co teraz ledwie ckliwe? czy przejmować się spojrzeniem - honorować konwenanse, jeśli jestem tu na moment - jak nie chwytać każdej szansy? co właściwe to stworzone, nie z instynktu, a z rozumu - z tego chwała jest jednostce, a pogarda rytmie tłumu...       _
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...