Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jaś nie musi komentować, kto zna Jasia, wie, że to jest coś, co on lubi.
Literówka to rzeczywiście wpadka, popraw!

Co do szowinizmu, fakt, ale od dzis taki sam komentarz będę pisał pod wszytskimi wierszami z cyklu "jak mogłeś mnie zostawić"...

Pozdrawiam pijanie.

Opublikowano

zastanawia mnie tylko jedno; co by na to powiedziała pani Kinga Dunin...może kolejny felietonik w Wysokoch obciachach pt. "szowinizm we współczesnej poezji polskiej"...:/ jak dla mnie, mimo iż niby żarcik, niesmaczne...bardzo niesmaczne. do kobiety "szmoto" mówić? nawet w wierszu nieładnie. pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wynocha, to troche wiocha:) - tak mi sie wydaje
ekschibicjonizm musi zostac, bo koresponduje z "nie pokazuj się" - ekshibicjonizm, to w gruncie rzyczy pokazywanie sie
stąd - przemyśle, alle nie jestem przekonany.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeśli uraziłem czyjś dobry smak, to musze przyznać, że zupełnie mnie to nie martwi. Twierdzicie, że żadna kobieta na świecie nie zasługuje na miano szmaty? Ja twierdzę że jest zupełnie inaczej... A pani Dunin niech sobie pisze jak chce - ja się jej wtrącał nie będę.
Opublikowano

kurcze moze przez to, ze cale swoje zycie spedzam prawie wylacznie z facetami domniemany "szowinizm" tego tekstu nie razi mnie, wiecej - strasznie bawi. mysle, ze panie powinny zamienic "szmato" na "swinio" i przkazac taki kawalek chlopakowi w adekwatnej sytuacji. efekt murowany, bledy w zrozumieniu- niemozliwe, z pewnoscia zatrzesnie mu sie ziemia pod nogami lepiej niz po godzinie lametnow, wylewanych zalow i jekow.

przez akademie mojego ducha zostales nominowany do Oscara;).mam nadzieje, ze następne twoje teksty beda tylko formalnoscia i nagroda powedruje wprost do ciebie;)

Pozdrowka, Paula.

Opublikowano

zawsze będą oburzeni(one) — „jak można do kobiety szmato mówić”, zdziwienie? normalnie, a w czym kobiety od człowieka lepsze, wszakoż człowiek może być szmatą
jednakowoż zwolenniczki równouprawnienia wżdy hałas podnoszą, o szmatę... jednak tejże szmaty tak łacnie nie podniosą...
morału z tej lizacji nie ma, ale — autorze zdecyduj się, czy ma być śmiesznie, czy na poważnie, czarny humor, czy groteska, ja powiem, że jako przykład czarnego humoru w poezji mnie to nie bawi — ani to zgrabne, ani powabne, ani nie wzbudza salwy śmiechu, więc co? ot tak sobie „patykiem pisane” jak to wino, tyle że ono podobno wzbudza jakieś wspomnienia, a ten wiersz wątpię, by ktokolwiek zapamiętał
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...