Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na wydziale biologii i chemii

z wolna noc nadchodzi

nikną w otchłaniach światła

dygestoriów i laminarnych komór

 

w cieplarkach kręci się życie

rosną bakterie i grzyby

wiercą się w inkubatorach

owady i ssaki do badań

rośliny się pysznią w doniczkach

nasiona kiełkują na szalkach

 

co tylko warunki otrzyma

urośnie

utyje

 

przepadnie

 

w piwnicy zaś czas zimpregnuje

do spółki z formaldehydem

całe ustroje zabite

i pod szkło będą wciśnięte

widoczne w binokularach

i w makrorozmiarach w gablocie

 

będą ciekawskich porażać

 

w przeszkloną ciemność nad ranem

odejdą

pary reagentów

i gaz popłynie z węża

wraz z pierwszym promieniem słońca

 

by wzbogacać głodnych poznania

tym co uczy najlepiej

choć najbardziej

 

boli

Opublikowano

Bardzo prawdziwe zakończenie.

Zapewne niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że wszyscy w jakiś sposób korzystamy ze zbrodniczych eksperymentów przeprowadzanych przez Niemców na więźniach obozów koncentracyjnych.

To samo dotyczy eksperymentów na zwierzętach, które zawsze były i są nadal przeprowadzane, a przy tym są przeważnie społecznie akceptowane.

Piękny tekst, wbijający zakończenie jak szpilkę we wrażliwego czytelnika.

Pozdrawiam.

 

 

P.S.: Zapomniałem jeszcze dodać, że zawsze całym sobą burzyłem się przeciw takim formom empirycznej nauki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo interesujący komentarz :)

 

Niestety praca naukowa wymaga nie raz przyhamowania własnej wrażliwości, przekraczania własnych granic. 

Znam te klimaty i środowisko, dość długo się w nim obracałam.

A brutalne eksperymenty w obozach to ciemna strona nauki, coś o czym wolimy nie myśleć, 

a już na pewno nie myśleć o tym, że to mogło pchnąć do przodu naszą cywilizację...

 

Ale też muszę jednak parę słów w obronie nauki powiedzieć,

bo obecnie jednak ciągle dąży się do ograniczenia cierpienia żywych istot poddawanych eksperymentom. 

A niektóre substancje jednak muszą być przetestowane na zwierzętach kręgowych i klinicznie, 

bo żywy organizm jest najlepszym trójwymiarowym modelem pokazującym działanie badanego czynnika. 

Gdzie można, tam stosuje się metody in vitro, ale czasem niestety się nie da... 

Poza tym, zdarza się niestety, że redaktorzy i recenzenci naukowych czasopism wymagają od autorów kolejnych doświadczeń w formie in vivo (które zresztą przysparzają im formalno-prawno-budżetowych kłopotów), bo... mają taki kaprys. A badania same w sobie ciekawe i bez tego, artykuł można by spokojnie wydać, tylko, czasem ewidentnie złośliwie - ktoś szuka dziury w całym i pragnie innym dostarczyć problemów i dodatkowej roboty. 

Ale to temat rzeka... 

 

Dziękuję pięknie za upodobanie i obecność pod wierszem :)

 

Deo

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • mam wokół siebie upalną ciszę i niezmącony trawienny spokój   nie muszę wstawać na ósmą rano i pracować ośmiu godzin   a jednak jestem zmęczona   i przyszłość mam ciągle niepewną   zmartwienia naciekają w choroby a prace się nie szklą jak klejnot   w bezmyślnym senno-kłopocie błądzę jak we mgle dziecko co z buntu nieraz zapłacze żywiąc się nikłą nadzieją
    • Znajomy zapach się przysiadł, zajął krzesełko naprzeciwko. Był barczysty, wyraźnie różnił się od reszty autobusowego towarzystwa, wyglądał jak budowlaniec, który od lat wnosi beton wiadrami na pierwsze piętro, żeby co dzień od nowa wylewać posadzkę w trudno dostępnych miejscach. Taka profesja wchodzi w ramiona, wyciska bicepsom żyły, a te nabrzmiałe wyglądają tak, jakby je chciał eksmitować z ciała, siedzą na walizkach. Zmierzyłam imć zapach od butów po plecak, kolor oczu, włosów. Rysy na twarzy miał typowe, jeden zero, zero i znów jeden, bruzda w zaokrągleniu i kolejna, spojrzenie niesprecyzowane, chaotycznie ślizgające się po drzewach mijanych za oknem, jego twarz z grymasem, pokazywała swoją nad innymi ludźmi przewagę... a może tak mi się tylko zdawało. Na chwilę położyłam uśmiech bliżej niego, na poręczy, żeby sobie po dniu odpoczął, mały był, zmieścił się, a że był mały to szybko do mnie wrócił. Za nim przyszły przeszłe ciemności, słowa, muzyka, niebo gwiaździste i ten rozkołysany księżyc, bawidamek. Elementy obrazu układały się w jakiś poszukiwany, choć niekoniecznie potrzebny, a nawet zbędny klimat. Dwa jego składniki - wódka i wymemlana guma do żucia o smaku miętowym - tworzyły tu niesłychanie zgrany duet, mrugały do mnie w taki dziwny sposób, że w tym krajobrazie żywcem wyjętym z budowy szybko przetrząsnęłam szuflady umysłu i odnalazłam klucz do drzwi, które jeszcze nie miały futryny. Przekręciłam zamek, coś zgrzytnęło, wykrzywiło się... wyszłam.  Znów siedziałam w autobusie, już bez emocji, ale szczęśliwa z odkrytej prawdy, że niektóre zapachy, to nie żadne super perfumy, ale ściema, pułapka. Na następnym przystanku wsiadła kobieta z pieskiem, usiadła przy mnie zajmując miejsce od strony okna. Miała do odpowiadania jakiś lepszy uśmiech, pełen przyjaźni. Zapewne zajmuje się urządzaniem wnętrz – pomyślałam. Ciekawe na kogo ja wyglądam? ...
    • kalustrofobicy dobrze im pasują do czołgów po prostu szaleją na polu walki mówi Y. i wyjmuje papierosa z zabliźnionej dziury po kuli dyskretne ślady inwazji ma ich kilka ale ta całkiem chrystusowa  gorsze mówi są luki w pamięci z nich wyłazi wszystko straszydła z japońskich filmów piłeczki ping pongowe i nieodparte pragnienie miłości nie pocieszam go nie mam czym on siedzi na dachu Bolta ja na dachu Ubera wydmuchujemy dym w środek nocy                                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...