Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pełna klatka


Rekomendowane odpowiedzi

@Natuskaa

W życiu przeczytałem tonę książek( a może więcej, bo papier jest ciężki) i tak sobie myślę, że wcale nie jestem przez to szczęśliwszy. A wręcz odwrotnie. Zazdroszczę zwykłym prostaczkom, którzy oglądają tylko filmiki na you tube i tym podobne bzdety. Nie mają żadnych przemyśleń, żadnych refleksji. Żyją sobie z dnia na dzień, wierzą we wszystkie informacje z telewizora. Najważniejsze dla nich to pojeść, popić i pobzykać.

Pozdrowionka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ciekawe, ale nawet gdybym chciała zerknąć, to nie dałeś odnośnika.

 

Pozdrawiam :)

Książki to rozrywka, czasami forma poznania świata/człowieka. Szczęście... raczej zadowolenie zdarza się czasem, przynajmniej mi.

Serio? Zazdościsz im/prostaczkom. A kto zabrania odpalić youtuba i nie mieć refleksji? To Twoje życie, możesz je przeżyć tak, jak chcesz. Nie trzeba się czaić w zazdrości i zaglądać komuś przez ramię przy przewracamiu strony kolejnej książki. Nie chcesz nie czytasz.

 

Dzięki za ciekawy komentarz. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Natuskaa

 

Wystarczy, iż wejdzie pani na mój profil do działu - twórczość - tam pani wszystko znajdzie, jeśli chodzi o odnośniki - nie lubię bałaganu - jestem pedantem.

 

Łukasz Jasiński 

 

@andreas

 

A potem jest zazdrość, zawiść i niesamowita nienawiść - jad, iż niektórym się udało i nie muszą pracować.

 

Łukasz Jasiński 

 

@Natuskaa

 

Wolę personalizm i uniwersalność 

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Brnę przez śnieg i zaspy. W zawiei narkotycznych przestrzeni. Jakbym przedzierał się przez stronice lodowatej zamieci. Pełnej fantasmagorii i postmodernizmu groteski. Wybuchowej mieszanki, zupełnie jak u Władimira Sorokina. Ostre opiłki mżących kryształków ranią już i tak szczypiące, łzawiące oczy, płonące od szronu policzki…   Wokół świst czasu, wirujące sześciany powietrza. Idę przed siebie drogą nie mającą kresu. Idę w sinym tumanie pędzących chmur o obfitych, napęczniałych brzuchach, które szorują po mnie i wciskają z całą swoją mocą w ziemistą biel skostniałej, wiecznej martwoty. Gdzieś tutaj, tam albo nigdzie dalekie echo dźwiękowych iluzji, jakieś fantomowe słowa, jakieś glissanda. Powracają. Ocierają się o mnie i nikną. Coś mówią, poruszają nieśpiesznie swoimi szklistymi od mrozu ustami. Jakieś stukoty, szelesty, szumiące jak w gorączce gwizdy. Zagadkowe gesty. Projekcje wyimaginowanych widm, które pędzą prosto, aby w ostatniej chwili rozminąć się ze mną, rozejść się na boki. Aby omieść mnie jedynie swoimi włosami i wzrokiem, skostniałym oddechem przeszłości.   Nie mogę milczeć, więc mówię do samego siebie. W tym stukocie nie wiadomo czego, w tym szumiącym pisku… Zaciskam powieki.   Nie! Nie mogę. Nie mogę ścierpieć tego bezmiaru… Otwieram… Ściany wokół mnie. Sufit napęczniały wilgocią. Ściany nachodzą na mnie. Zatrzaskują się jak trumienne wieko. Nie! To nie prawda, nie prawda! Słowiku, poeto! Co? Skąd tu nagle ten kompletny bezsens? Ojciec przechodzi przez przedpokój. Trąca ręką drewnianą szpicrutę wiszącą na wieszaku i pustą foliową torbę. Więcej nic. Albowiem nie ma na nim więcej niczego. Reszta rozsypała się w pył, w mikroskopijną otchłań kurzu, tych powolnie wirujących cząsteczek, które wznieciły się nieco tym niemrawym ruchem ojcowskiej ręki. Widzę jak zatacza się, kuleje (tak właśnie kulał kiedyś za życia) Idzie powoli, jakby wstał dopiero co z zimnego grobu. Jak ktoś zaraz po przebudzeniu, co nie jest jeszcze pewien kolejnego kroku. Ojciec przechodzi, przechodzi… -- jak ból zęba. Jak jego tępe uderzenia w dziąśle od kroków niezdarnych w odorze śmierci. Ojciec dygocze, rozpycha się ze swoją nicością w poszczególnych warstwach powietrza, w przebłyskach pijackiej maligny. Mojej. Albo jego własnej. Zapamiętanej z życia. Tak więc rozpycha przestrzeń, rozkładając szeroko ramiona. Rozpycha. Rozpycha… I niknie powoli w mroku drugiego pokoju, kiedy przekracza próg wraz z narastającą niechybnie zagadkową ciszą nocy.   W mdławym blasku wiszącej lampy obserwuję kołyski pajęczyn z uschniętymi truchłami much i motyli. Żeliwne rury pną się po kątach, rozgałęziają pod sufitową powałą, jak jakieś meandryczne drzewa istnienia obwieszone owocami rdzawych narośli. W mrocznych zakamarkach pomieszczeń miliardy bakterii toczą ze sobą bój o przetrwanie w mikroskopijnym szmerze nieskończonego wzrostu. Jakieś stukoty obcasów, kiedy wracam do samego siebie. Pierzchające po parkiecie kroki. Nie wiem czy to ja sam, czy ktoś inny. Albo czy jeszcze ktoś inny. Czy może jeszcze bardziej ktoś inny… Wracam do samego siebie, widząc przelotne spojrzenie swoich własnych oczu w wielkim lustrze stojącego trema. Obserwuję sam siebie, swoim własnym odbiciem. Wpatruję się. Albo to moje odbicie, uskrzydlone złudzenie wpatruje się we mnie ze zdarzeń zupełnie innej rzeczywistości, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością.   Siadam na krześle przy stole. Na wprost kwiatów w pękniętym wazonie. W uschniętych płatkach pająk trzęsie pajęczyną. W kruchych liściach... Na talerzu nadgryziona kromka czerstwego chleba. Rozsypane na nim okruchy i wokół. Obok zaplamiony egzemplarz: Moskwa - Pietuszki, Wieniedikta Jerofiejewa. I chłodna na nim szyja przewróconej karafki. Drżąca, migocząca coraz bardziej brylantami strzała...   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-03)    
    • Jestem   (A ty jesteś?)   Słyszysz mnie? Rozumiesz i czujesz?   Czy giniesz w tłumie (Giniesz w szumie)   Chłodnego wiatru I śpiewu ptaków      
    • @Rafael Marius Nie gniewaj się, nie wiem co Ci się przydarzyło, ale żyjesz, więc nie mogłeś śmierci doświadczyć. Nikt z nas żyjących tego nie umie dokonać. @Rafael Marius Może i byłeś u jej progu ale przez ten próg nie przeszedłeś.
    • a ja widzę to inaczej że tak powiem kiedy nagle tam się ZJAWIŁ owy człowiek to wampiry wnet panika tak dopadła że cień znikał by się ustrzec potworności zniku znik   Pozdrawiam
    • @Rafael Marius Numer linii, którą kursował tramwaj starego typu, z drewnianymi siedzeniami w środku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...