Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Miałam siostrę. Małą trzpiotkę z piątej klasy. Aparatkę, agentkę, aniołka dla niektórych, dla nas- po prostu Anielę. Z dnia na dzień znikła z naszego życia. Zastąpiła ją Nel- zarozumiałe pannisko o artystycznych ambicjach zostania pisarką.

* * * *

- Mamo, mamciu- Aniela zdyszana zarzuca swe pulchne ramionka na szyi rodzicielki- Pióro. Potrzebuję pióra. Bo, wiesz, w przyszłości będę...
- Zgubiłaś to czerwone w kropki? A takie ładne było! Co się stało? Ukradziono je? Takie rzeczy przecież się zdarzają, wczoraj nawet w dzienniku mówiono o tym, więc kochanie nie przejmuj się. Jutro zaraz pójdę do twojej wychowawczyni i jakoś załatwimy tą sprawę. Bo chyba rozumiesz, że tego tak zostawić nie można...
- Tak, tak, ale to nie to- jednak udało jej się dojść do głosu. Licząc jak zawsze czas trwania słowotoku mamy nawet nie spodziewałam się, że można mieć tak dobry wynik- tylko 20 sekund!
- Więc co się takiego stało? Oj, dziecino, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności. To takie niezdrowe, to rozdrażnienie. Wiem dobrze, bo pisało w takiej gazecie zdrowotnej. Mniejsza z tym. Może pękła stalówka? To się zdarza, wierz mi. Nie ma powodów do wstydu. Ja w swoim czasie łamałam średnio dziesięć rocznie, czym doprowadzałam świętej pamięci waszą babkę do szału. Łatwo więc można przyjąć , że to po mnie masz ten, hmm, talent...
- Nie- prosto, zwięźle i dobitnie
- Co nie? W geny drogie dziecko nie można wątpić. Chromosom ustawił się tak, a nie inaczej i masz przekichane. Nic nie poradzisz...
- Geny niech będą jakie są. Z moją stalówką wszystko w porządku. Jeszcze żadnej nie złamałam.
- Oj, nie chełp się tym tak. Prędzej czy później to nastąpi. I zapewniam cię- zapamiętasz ten moment na długo. Jeszcze dziś czasem śni mi się jak moja ukochana stalóweczka z trzaskiem upada na podłogę, a atrament leje się niczym krew z rany. Niewątpliwie będzie ci się to śniło- na geny nie ma rady. Pogódź się z tym córeczko. Prędzej czy później...
- Nie mam zamiaru łamać stalówek.
- Ja też tak mówiłam, ale geny są przecież silniejsze od naszej woli. W gwiazdach masz zapisane, że złamiesz- to w końcu złamiesz. Choćbyś nie wiem jak się starała.
- Dobrze, mamusiu, będę uważać. I modlić się będę. Ale tak może na wszelki wypadek załatwić sobie nowe pióro? No bo skoro już niedługo pewnie połamię to czerwone w kropki, to chyba warto...
- Oj, niewątpliwie, to logiczne myślenie też ci zostało przekazane w spadku- mamusia przytuliła Anielkę do siebie, po czym złożyła na jej policzku mokrego buziaka- Moja krew.
Wcale nie jestem zazdrosna o te dowody wielkiej sympatii. Anielka to Anielka. Nawet każąc mówić sobie Nel nie przestanie być moją chytrą siostra. Taaaa, ona to potrafi przemycić wszystko.
Chciała pióro? Będzie je miała. Czy nie tak stoi w gwiazdach?

* * * *
- Anielko, już kupiłam to nowe pióro! Anielko?- matka rozgląda się po pokoju. Nie widzi swej córki w kącie, więc wydziera się- Anielko!
- Ciii, mamo!- siostra konspiracyjnie przysuwa palec do ust- Poza tym nie Aniela tylko Nel.- może mam zwidy, ale moja ruchliwa mama nagle sztywnieje!
- Co...co to ma znaczyć? Anielko, bo...
- Nel. Nel, mamo, proszę.
- Ty chyba nie mówisz poważnie, słonko! Przecież myśmy cię Aniela wychrzcili. Masz chrzestną, spytaj jak zapomniałaś. I bez udziwnień. Bo to mnie przeraża, Anielko...
- Nel. Mówcie mi po prostu Nel.
Mama sztywnieje już cała. Razem z jej zawsze pobudzonymi kończynami sztywnieje nadpobudliwy język. Nie jest w stanie wyjąknąć ani słowo. Milczy! Ludzie, moja matka milczy!!!
Nie mogąc wydusić z siebie nic poza „sekta” i ‘panienko przenajświętsza ratuj!”, matka opuszcza pokój.
Przesadza z tym martwieniem się, ale ja też nie rozumiem. Patrzę na Anielę intensywnie, aż cała się rumieni.
- Na pewno wszystko w porządku? To tylko wymysł twojej chorej wyobraźni, a nie żadna sekta, prawda?
- Wypraszam sobie. Wpadłam, ale w szpony pisarstwa.
Jakże mogłabym zapomnieć. Trąbi o tym na okrągło. 25 godzin na dobę.
- To chyba równie niebezpieczne, nie sądzisz?
Trafiona zatopiona. Aniela zadziera nosa i obrażona wychodzi z pokoju. Wreszcie spokój. Teraz ja zaczynam działać.

* * * *

- Anielko, co tam...?
- Nel, pani Irenko- odpowiadam z półuśmiechem.
- Zaraz, chwileczkę. Przecież to jak nic Anielka. Nie usiłuj robić ze mnie ślepej- poprawia na nosie gruuube szkła. Może i niedowidzi, ale w tym wypadku się nie myli.
- Tak, to ja. Ale proszę mi mówić Nel. To mój pseudonim.
- No więc dobrze, Aniel...aniełeczku. Pamiętam, że chciałaś zostać kosmetyczką i wiesz co? Znalazłam ci praktykę! Pani Zosia z trzeciego skarży się na kurze łapki, o tu, pod oczami, więc...
- To już nieaktualne. Będę pisarką.
Pani Irenka wytrzeszcza oczy.
- Ależ to takie...płytkie! Wiesz ile zawodu sprawisz tym swojej matce? Zwierzała mi się jakie to plany z tobą wiąże. Była taka dumna! Liczyła, że na manicure i pedicure będzie mogła zaoszczędzić nawet 200 zł. miesięcznie! W dzisiejszych czasach, to naprawdę...
- Mama wie. Wszystko już postanowione.
- A ojciec? Co ojciec na ten szalony pomysł? A ty skarbie, co sądzisz o wygłupach twojej siostry?
Pani Irenka pyta, ale na odpowiedź nie czeka. Nie pozna mojego zdania.
- To tragedia rodzinna! Taki zawód! Powiedz tylko skąd taki pomysł?!
Jeszcze parę podobnych wykrzyknień i odchodzimy. Z ulga. Tylko, że to ostatnie pytanie nie daje mi spokoju- no właśnie, SKĄD wpadło jej do głowy to pisarstwo! Powtarzam pytanie ponownie.
- Nie powinnaś się dziwić. Nasi rodzice są przecież ludźmi słowa.
Doprawdy chce mi się wybuchnąć śmiechem. Matka ze słowotokiem i ojciec posługujący się półsłówkami. Ludzie słowa!
No tak, ale na geny nie ma rady.
Skoro chromosomy ułożyły się tak, a nie inaczej...

* * * *

- Gdzie wychodzisz?
- Idę szukać inspiracji.
- Na targ rybny?
Zbliżają się Święta. Ktoś przecież musi zamówić karpia. W tym roku to Anielka.
- A czy to ważne gdzie?
Rzeczywiści- to NIE jest ważne.

* * * *

- Czemu jeszcze nie śpisz?
- Tworzę.
Rozglądam się. Nie widzę kartki. Ani nowego pióra.
- Hmmm, interesujące masz te swoje sposoby na zapisywanie myśli.
Trzask. Pięść Anieli ląduje na stole. Jej, ale impulsywna!
- Czuję głód tworzenia, ale nie umiem pisać
Patrzę ze współczuciem.
- Przyzwyczaj się. Latorośle ludzi słowa tak mają.
- Nie kpij. To ciężka sprawa. To zżera.
Od środka, nieprawdaż? Ale nie mówię tego głośno. Kładę się. A lampka Nel wciąż się świeci. Do pierwszej.

* * * *
- Czego szukasz?
Milczenie. Nel grzebie nadal w półce.
- Czego, no powiedz!? Iskry bożej?
Aniela spogląda na mnie poważnie. Nieeeee, głupio wyszło. Żart nie na miejscu.
- Pióra. Pióra szukam.
Powoli, powoli zaczynam pojmować, że klamka zapadła. Moja siostra, moja mała Anielka...ona zostanie pisarką. Nawet z pustym zeszytem i tróją z polskiego. Może nie napisze niczego teraz, ani za rok. Może uda jej się to dopiero za pół wieku. Ale dopnie swego. Bo kto szuka- znajduje.
Ja już znalazłam- jej uśmiech, uśmiech mojej poważnej od niedawna siostry.
Szczerzy się do mnie i mówi ciepłym głosem.
- Ty też pomyśl o pisaniu. W końcu mamy te same geny. Masz taką samą szansę co ja.
Mina mi rzednie. Czyżby odkryła? Ona wie?
Zaglądam nerwowo do półki, pod podręcznik z chemii.
Jest. Dzięki Bogu jest.
Moje pióro leży nieporuszone.
Czeka.

Opublikowano

Polecam tradycyjnie Kesa, Buszujácy w zbozu, Chlopak rzeznika, Z szynka raz... Ta literatura jest z pozoru latwa, bo mowi o dziecinstwie, ale nic bardziej blednego. Ja mam swoj Sezon zielonych jablek i tez przerwalem, bo mi sie zdal denny nieco... Bez urazy, oczywiscie :)

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Nie widzi swej córki w kącie -może zwykle tam właśnie przebywa, albo tam znajduje się jej miejsce, ale czytelnik o tym nie wie, a kąt kojarzy się z miejscem odbywania kary

Trąbi o tym na okrągło. 25 godzin na dobę -może lepiej poprzestać na: "na okrągło"

gruuube -może lepiej zastosować przymiotnik/?

Trzask. Pięść Anieli ląduje na stole -dlaczego trzask? przecież nic nie zostało złamane/?
/to tyle usłyszanych zgrzytów,
a może to moje ucho koślawe/

CAŁOŚ JEDNAK URZEKA, JEST JAK NOSTALGICZNA MELODIA PRZESZŁOŚCI, CIEPŁA Z LEKKĄ NUTKĄ GORZKICH ZAPYTAŃ W ODPOWIEDNIM TONIE, WYWAŻONYM BALANSEM DORASTAJĄCEJ JAŹNI, Z MŁODZIEŃCZĄ LEKKOŚCIĄ -WYWAŻONYMI DRZWIAMI ...
I OKNEM,
PEŁNYM WŁASNYCH MYŚLI I ...DRÓG
to jak prześwitujące spod woalu kształty
dostrzegam tu samo piękno, jeszcze subtelnie rysujące się cieniem przeszłości, ale pewność mam
bardzo ładnie, pięknie, BRAWO
/przepraszam, że wcześniej nic nie pisałam, ale nigdy nie mogłam dotrzeć do końca, to tylko i wyłącznie moja wina/

pozdrawiam ciepło

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...