Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

U. pośrodku snu żeglował na tratwie z piękną blondynką o oczach koloru nieba. Jej nagość promieniowała ciepłem, które zapraszało w gościnę. Właśnie miał ruszyć ku niej, gdy na nosie usiadła mu wielka, kosmata mucha. Strącał ją raz po raz, ale wczepiła się z morderczą pasją. Łaskotanie stawało się trudne do zniesienia, więc w końcu zdzielił się ręką w nos. Wtedy otworzył oczy i ból ze świata snu przeniósł się wraz z nim do rzeczywistości. Zamiast blondynki, leżała obok żona w piżamie w misie, a muchą okazało się piórko w ręce pochylonej nad nim Mariki.
Zerwał się i zaczął gonić córkę, która z piskiem uciekała wokół stołu. Siedzący na pufie Marcin aż nakrył się nogami ze śmiechu.
- Piękny mam autorytet we własnym domu – rzekł płaczliwie U. – Pracuję sześć dni w tygodniu, a w siódmym jestem łaskotany przez złośliwego potworka. I to samego rana!
- Oj, tato! Jest prawie jedenasta – zaprotestowała Marika.
- Chcemy na wycieczkę! – dodał Marcin.
Karolina podparła się na łokciu z miną Kuby Rozpruwacza.
- Do łóżek, bo nogi z dupy powyrywam!
Miała autorytet. Dzieci pobladły i straciły pewność siebie.
- Głodna jestem – jęknęła Marika – I chcę mieć nogi tam, gdzie mam.
Karolina przetarła podkrążone oczy. Uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce.
- Chodź, skarbie. Mama nie chciała cię przestraszyć – mała wskoczyła do łóżka, wtulając się w nią z całych sił – Poleżymy sobie chwilkę, a nasi panowie zrobią nam cacy śniadanko.
U. chciał zaprotestować, ale przypomniał sobie, że w myśl układu w niedzielę kuchnią rządzą mężczyźni.
- Dawaj, bracie. Krój i smaruj. Ja opłuczę twarz i majtnę jajecznicę.
- Tata, ja chcę na wycieczkę!
- Na wycieczkę, na wycieczkę! – włączyła się Marika.
- Pomyślimy, Teraz do garów. A ciebie, potworku wyłaskoczę po śniadaniu.
- Terefere.
- Raczej gili gili...
- Włączyłam ssanie – oświadczyła głucho Karolina, sprawiając że U. posłusznie zniknął w łazience.
Po śniadaniu wypili w spokoju kawę, bo dzieci z zaciekawieniem oglądały film o dzielnym psie, który zaopiekował się gromadką osieroconych, dzikich kotów. Później natręta melodia wróciła.
- Tato, co z tą wycieczką?
- Przecież byliśmy w zeszłą niedzielę.
- To co?
- Jak to co? Nic nam nie potrzeba.
Zaczęły się jęki, krzyki i protesty. Spojrzał zmartwiony na żonę, lecz ona tylko uśmiechnęła się przepraszająco. Zrozumiał, że musi decydować sam.
- Dobra. Sio do kuchni i łazienki, sprawdzić czy coś się kończy. A ty sprawdź, o której jedzie autobus.
Rozsiadł się wygodnie z miną wodza, który na wzgórzu ponad polem bitwy wysłuchuje meldunków od swoich oficerów.
- Połowa proszku!
- Cukier się kończy!
- Pół kostki masła!
- Mleka na dnie!
- Kasza, mąka, ryż!
- Oleju mało!
- Autobus za dwadzieścia minut!
Westchnął zrezygnowany. Nici z filmu przyrodniczego z hipnotyzującym głosem Krystyny Czubówny. Podniósł się ciężko, by poszukać w pufie świeżych skarpetek.
- Dobra, skrzaty. Ale żadnych gokardów, szukania promocji i innych dupereli. Kupujemy co trzeba, wcinamy po hamburgerze i do domu. Mama z tatą chcą zdążyć na Familiadę.
- Tak jest!
Zdążyli na przystanek w samą porę. Autobus z wielkim logo na boku właśnie nadjeżdżał. W linii prostej było z kilometr, lecz kierowca musiał objechać wszystkie osiedla i ostatecznie podróż trwała przeszło trzydzieści minut. Kiedy dojechali, Marcin wziął złotówkę i pobiegł po wózek. Pchając go, wydawał odgłosy, które miały przypominać pracę silnika.
- Babcia! – krzyknęła nagle Marika.
Mieli ułamek sekundy na reakcję. Na komendę: chodu! uskoczyli za wiatę z wózkami. Starsza, dystyngowana pani przeszła obok z paroma plasterkami szynki i koszyczkiem kiwi w siatce.
- Obłuda ludzka nie zna granic – rzekła z obrzydzeniem Karolina.
- Gusty się zmieniają – wzruszył ramionami U. - Ale też jestem w szoku
Ruszyli w kierunku rozsuwanych drzwi i zniknęli w gęstniejącym tłumie.

Opublikowano

i choć fe- takie, fu- nieładne pokazuje rejony
to ja wykupić chcę pakiet wyjazdowy
i zwiedzić te wszystkie zakątki

bo ja jestem mała polka
znak mojego kraju -rolka
paso/żyta u nas łany
bliźnią ssają krew ułany
orzą orła tak, jak mogą
ojca -ziemia, matek -mnogo
i kochają dziatki -matki
szczerzą ząbki w euro-shmatki

KOCHAM TE WIDOKI /JA-MASOKISTKA WINNEJROŚLI

Opublikowano

spotkanie z babcią przypomniało mi stary dowcip:
tatusiu,dlaczego babcia ucieka od nas zygzakami?
dla jednego babcia,dla drugiego teściowa,
podaj synku następny magazynek;
chyba smutne to opowiadanie,ale napisane obrazowo
i jak zwykle bardzo dobrze;
-jacek

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Hi hi, a ja do Auchan-a piechotką z os. 1000-lecia. Ostatnio im terminale wysiadły, hehehe. Kurcze nie spodziewałam się na początku takiego obrotu sprawy. Mało kumata jestem. Jak przeczytałam "wycieczka" to zaraz mi przed oczami stanęła jakaś polna ścieżka i mój wysłużony rowerek. A tu bęc! Zaskoczonko ;-) I tak trzymać, pozdro :-)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...