Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie pamiętam kiedy pierwszy raz splunąłem
w swoje lustrzane odbicie, ale od tamtej pory
już razem nie pijemy.
* *

Wiem, że już nie przeczytam tego, co płonie
na stosie, mam problem z przewracaniem stron.
Nie złapię żadnej chwili za fraki, nie wypijemy,
bruderszaftu, chociaż wdrażam w życie nową
miłość.

Nim zdążę przegonić swoje istnienie, wygrać
chociaż jeden krok do tyłu, minąć zwodem
pokrzywy, liście spadną inaczej.

Stary człowiek i morze, w wiecznym uścisku i
betonowych butach, nie spłodzi potomstwa.


W poezji łąk powstaje kolejna latarnia. Cudu nie
będzie.

Opublikowano

strasznie spodobal mi się wstęp, po którym wiedziałam że będzie dobrze i jest:) wrócę tu jeszcze jutro...bo teraz wrażenia są za świeże, i godzina też juz późna:)

dobranoc

Agnes

Opublikowano

odwieczna ikarowa walka z materią i duchem
pragnienia i możliwości
jakżeż bliski mi temat
i jakżeż inaczej, po nowemu ujrzany
wielka chwała ci za to
wiele innych myśli błądzi mi po głowie czytając twoje obrazy
za wszystkie dziękuję serdecznie

ukłon ślę
seweryna

Opublikowano

Julio, dzięki. Wahałem się czy ma być morze czy może... Morze to nawiązanie do tego, że czasem nogi w beton i do Wisły na przykład. Łatwo pójść na dno - to również. Wiadomo raz na wozie...

Alter, dzięki za rzeczowy koment, przecinki wprowadziłem... Zawsze mam problemy z tymi sprawami. Nie chciałbym już dużo mieszać w oryginale dlatego zostawię tak jak jest. Dziękuję, że poświęciłaś swój cenny czas.

Agnes, dzięki. Haczyk... ;))

Arkadiuszu, dzięki za wstęp.

Seweryno, to ja dziękuję :)


pozdrawiam

Opublikowano

W całokszatłcie jestem na +

Muszę przyznać, że tego typu poezji ciężko tu spotkać, ale bynajmniej jestem zadowolona z odnalezienia tej perełki.

Najbardzie jestem na plus w następujących momentach:
początek:"Nie pamiętam kiedy pierwszy raz splunąłem
w swoje lustrzane odbicie, ale od tamtej pory
już razem nie pijemy."

i końcówka:"Stary człowiek i morze, w wiecznym uścisku i
betonowych butach, nie spłodzi potomstwa.---------to piękne najlepsze z całego wiersza


W poezji łąk powstaje kolejna latarnia. Cudu nie
będzie.

Najmniej satysfakcjonuje mnie środek wiersza, może dlatego, że trudniej go zrozumieć.

Jak pisałam na początku w całokształcie wiersz mi się podoba, pozdrawiam - Kasia

Opublikowano

dzięki, dzięki,
miło Cię widzieć :)

środek czyli to:
Nim zdążę przegonić swoje istnienie, wygrać
chociaż jeden krok do tyłu, minąć zwodem
pokrzywy, liście spadną inaczej.
- może trochę zbyt zawiłe, więc już wyjaśniam. Czasami przeżywamy w życiu szczęśliwe chwile (mój kolega mawia :nie ma szczęścia są tylko przerwy w rozpaczy ;)), ale nie możemy do nich powrócić normalnie (są aparaty, kamery itd.) i właśnie to jest ten krok do tyłu, przy okazji mijając przeszkody teraźniejszości. Chciałoby się powtórzyć, ale i tak życie potoczy się inaczej (liście nawiązują do dni, które spadają z drzewa życia). Wszycho ;)


pozdrawiam

Opublikowano

No to pięknie, ładnie to sobie poukładałeś. Oceniam patrząc na tłumaczenie i porównując do samego wiersza.

Jak to jest, gdzie są tacy ludzie???

Nieważne. Pozdrawiam cieplutko. Sukcesów (dalszych) życzę. - Kasieńka :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
    • @KOBIETA - @Berenika97 - @Rafael Marius - dziękuje uśmiechem -
    • @huzarc ...bez nachalności... To był klucz do napisania tych wersów.   Dziękuję, pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...