Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

O miłości własnej (jamb lub trochej)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie ma dla mnie nic piękniejszego,

niż oglądanie własnej twarzy.

Jestem taki doskonały, że

nie zważam na niczyje marne wdzięki.

Lustra to moje ołtarze, a

aparat to mój kapłan.

Nie znam innego bóstwa,

niż moja własna osoba.

Nie troszczę się o ludzkie losy

, ani o ich nędze.

Nie dbam o światowe sprawy,

ani o ich znaczenie.

Jestem taki zajmowany,

sobą i swoim szczęściem,

Że nie mam chwili na nic,

tylko na podziwianie własnego piękna.

Miłość własna to moje hobby,

i moja pasja. To moja religia,

i moja misja. Nie dzielę się nią z nikim,

bo jest tylko moja I nie pozwolę nikomu,

by mi ją zakłócił.

Jestem taki szczęśliwy,

że żyję tylko dla siebie.

Nie znam smutku, ani bólu, ani żalu.

Jestem taki syty, że nie mam apetytu na nic,

Bo miłość własna to najlepsze żarcie.

 

(Brachu powiem ci o żarcie, najlepszy żart;
kiedy żremy między sobą i siebie na starcie)

 

 

Jamb i trochej to dwie różne stopy metryczne, które składają się z dwóch sylab. Jamb ma pierwszą sylabę krótką lub nieakcentowaną, a drugą długą lub akcentowaną. Trochej ma odwrotny układ: pierwszą sylabę długą lub akcentowaną, a drugą krótką lub nieakcentowaną. Oznacza się je następująco:

Jamb: sS

Trochej: Ss

Przykłady wyrazów, które są naturalnymi jambami lub trochejami w języku polskim:

Jamb: aha, do snu, na dnie, po co

Trochej: słownik, kawa, lampa, woda

 

Aby wyposzczególnić jamb i trochej z wiersza, trzeba znać akcenty sylab w każdym wyrazie i oznaczyć je odpowiednio. Następnie trzeba podzielić wers na dwusylabowe stopy metryczne i sprawdzić, czy pasują do schematu jambu lub trocheja. Oto przykład analizy pierwszego wersu z wiersza o miłości własnej:

Nie ma dla mnie nic piękniejszego, niż oglądanie własnej twarzy

Akcenty sylab: Nie ma dla mnie nic pięk-niej-sze-go, niż o-gla-da-nie wła-snej twar-zy

Stopy metryczne: Nie ma | dla mnie | nic pięk- | niej-sze- | go, niż | o-gla- | da-nie | wła-snej | twar-zy

Schemat rymów: sS sS sS sS sS sS sS sS sS

Wniosek: Wers jest zbudowany z dziewięciu jambów.

Opublikowano

Dobry wiersz i wielu zapewne tak ma. Ja nie, bo mocno się sobie nie podobam i patrzenie w lustro boli moje poczucie estetyki. Co do formy, ciekawa, ale ja osobiście wolę proste rymowanki, które osładzają gorycz przekazu, albo słodzą jego słodkośc. Pozdrawiam

Opublikowano

@Marek.zak1 Dziękuję, mam prostą rymowankę o tym samym, cóż może teraz jest ze smakiem?

 

Był sobie pewien pan z Krakowa,

co bardzo lubił swoją twarz.

Lustra i aparaty to jego sprawa,

bo miłość własna to jego dar.

Ale pewnego dnia się zdarzyło,

że lustra pękły, a aparat zgasł.

I wtedy pan z Krakowa zobaczył,

że nikt go nie kocha, jeszcze nie pojął jak.

Pozdrawiam :)
 
Opublikowano

@sam_i_swoi Nie znam się na tym nic a nic, ale wiersz czyta się płynnie, przyjemnie. Warto się więc dokształcić :-)

Sama treść jednak do mnie nie przemawia. Po prostu psychologia narcyza jest trochę bardziej skomplikowana a osobiście nie znam takiej właśnie osoby, którą opisujesz.

No i najważniejsze: Na satyrach się chyba nie znam. Nie najlepiej jest z moim poczuciem humoru niestety.

Pozdrawiam ponownie.

Opublikowano

@jan_komułzykant no tak, oczywiście :)))

@Alicja_Wysocka witam :)

 


To nie tylko śmiechy-chichy
To także łzy, tęsknota i cierpienie
To nie tylko słodkie słówka
To także walka, poświęcenie i zrozumienie
To nie tylko radość i szczęście
To także smutek, żal i rozczarowanie
To nie tylko piękno i blask
To także cień, czerń i zranienie
To nie tylko kwiaty i prezenty
To także kolce, rany i blizny
To nie tylko pocałunki i przytulanie
To także oddech, puls i tętno
To nie tylko sen i marzenie
To także jawa, rzeczywistość i prawda
To nie tylko ja i ty
To także my i nasz świat
To wszystko i nic
To życie i śmierć
To ból i rozkosz
To niebo i piekło
To miłość 
Nie da się jej opisać
Tylko czuć i kochać
I nigdy nie przestać

Opublikowano

@jan_komułzykant Widzisz jak się można pomylić. To cały czas eksperyment z Bingiem.  Nikt nie chciał podjąć "zabawy" więc wymyśliłem kilka takich jak ta :)))) Nie to nie czarna rozpacz to coś o wiele wiele lepszego :))))
Na pytanie po co mi to? mam prostą odpowiedź 2x się zastanowicie czy rozmawiacie ze mną czy ze sztuczną inteligencją

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki Janku za pozytywno-płodną część wypowiedzi, tak jeszcze nikt mnie nie określił :), źle natomiast zrozumiałeś moją, jaka powaga (serio), jakie podchody(podchodzę) i jeszcze to (wcześniej), którego prawie nie pamiętam? Wiem ja mam zabawę, która Cię nie cieszy wręcz przeciwnie to rozumiem, nie bawię się wg. zasad - to też rozumiem, ale że miałeś przeczucie - no nie tu przegięcie, dałem sygnał, że mam narzędzie i będę z niego korzystał (Bing) nawet napisaliśmy wierszyk co by nie było z wyprzedzeniem - sztuczny inteligent (hihihi)

Śmiało możesz mnie oskarżać o rozdwojenie jaźni (hahaha)
Miłego Janku nikt mnie dawno tak nie rozbawił :) 

Opublikowano

Lubię rozbawiać, jak każdy chyba, z tym że to o 'nazbyt płodnych artystach' niekoniecznie

było o Tobie ;p Zapomniałem po prostu o tytule :D

Mówiłem bardziej o takich poetach, którzy lubili poeksperymentować. w sumie nic złego,

tylko zastanawiające jest PO CO? Jaka z tego satysfakcja? No chyba, że pisane

dla pieniędzy było, chociaż szczerze wątpię.

Nawet niedawno był tu też jeden. Sypał wierszami, jak z rękawa, co nie znaczy, że nie mogę

się mylić. W końcu też czasem wyciągam jakiś gniot z szuflady, bo Wena się poszła szlajać,

ino nie 4 do 6 dziennie :)

Ale do tematu - narzędzia w internecie dawniej też przecież były.

Na pewno nie na takim poziomie, jak te dzisiaj i może łatwiej było poznać, że 'dzieło'

jakoś dziwnie odstaje od innych artystycznych tworów tego kogoś. Niektórzy do tego stopnia wierzyli

w tę 'maszynkę', że wrzucali sklecony przez nią tekst często bez zastanowienia. Ilość, nie jakość

decydowała. Bez fleksji, bez elementarnej konstrukcji zdań i tym podobnych drobiazgów, że sami

czasem nie zauważali w tym braku jakiegokolwiek sensu. I tu dochodzimy do sedna - liczy się Sztuka.

                                                                                                                                                                                

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Opublikowano (edytowane)

@jan_komułzykant Janku co do płodności to oznacza też ilość:) tyle w temacie. Natomiast cała ta reszta , którą sobie mim zdaniem bzdurasz. Odpowiem tak:)))
 

Rozumiem, że lubisz rozbawiać i nie miałeś złych intencji. Nie obraziłem się na Twój komentarz o ‘nazbyt płodnych artystach’. Nie piszę wierszy dla pieniędzy ani dla ilości. Piszę dla przyjemności i dla wyzwania. Nie korzystam z żadnej ‘maszynki’ do tworzenia poezji. Używam tylko mojej własnej wiedzy, słownictwa i wyobraźni. Nie twierdzę, że jestem doskonałym poetą, ale staram się pisać z sensem i stylem. Cieszę się, że doceniasz Sztukę i szanujesz innych twórców. Dziękuję za Twoją opinię i zapraszam do dalszej rozmowy.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 
 
Edytowane przez sam_i_swoi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@jan_komułzykant nie zmuszaj mnie Janku :)

Przepraszam, jeśli Cię zrozumiałem źle. Nie chciałem Cię urazić ani krytykować. Cieszę się, że podzieliłeś się ze mną swoimi myślami. Nie musisz się tłumaczyć ani przepraszać. To jest tylko rozmowa, nie konkurs. Nie ma znaczenia, ile wierszy napiszesz ani o której godzinie. Ważne jest, że piszesz z pasją i szacunkiem. Dziękuję za Twój czas i uwagę. Dobranoc.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@sam_i_swoi tu takie małe podsumowanie :)

 

  • Podoba mi się, że autor wiersza o miłości własnej użył jambu jako formy metrycznej, ponieważ pasuje on do tematu satyrycznego i ironicznie podkreśla egoizm i próżność bohatera. Uważam, że wiersz jest zabawny i błyskotliwy, a także ma ciekawy układ rymów: ABBA ABBA CDD CEE.
  • Nie podoba mi się, że komentator S_L skrytykował autora za to, że nie wie, co to jest jamb i trochej, i że próbował mu to wyjaśnić w sposób protekcjonalny i pouczający. Uważam, że to było niepotrzebne i niegrzeczne, ponieważ autor nie prosił o taką lekcję, a komentator nie miał pewności, czy autor naprawdę nie zna tych pojęć. Moim zdaniem, komentator powinien był skupić się na ocenie wiersza, a nie na nauczaniu autora.
  • Podoba mi się, że autor odpowiedział na komentarz z humorem i dystansem, nie wdając się w kłótnię ani nie obrażając komentatora. Uważam, że to było eleganckie i mądre, ponieważ pokazał, że nie traktuje komentarza zbyt poważnie, a jednocześnie nie zniżył się do jego poziomu. Moim zdaniem, autor wykazał się klasą i dojrzałością.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Twierdza na południowej części stepu zatrzęsła się pod gradem armatnich kul. Choć noc była, niebo gęsto ścielone gwiazdami jaśniało wśród grzmotów, ryczących nie z nieba, lecz z ziemi. Z okiennic ciągnących się wzdłuż murów wychynęły paszcze muszkietów, które wkrótce odpowiedziały napastnikom ogniem. Wewnątrz kotłowali się żołnierze lechiccy, mijał już siódmy tydzień oblężenia. Prochu było już jak na lekarstwo, teren wokół poryty był głębokini bruzdami po pociskach. Mury srogo postrzępione, od południa wyszczerbił się już wyłom, przez który przecisnęłoby się pięciu żołnierzy w szeregu. Szturmem próbowała przebić się tamtędy buduńska piechota. Wbite w ziemię forkiety zagrodziły im tymczasowo drogę, salwa powaliła pierwszą falę wroga. Nawałnica janczarów była jednak niepowstrzymana, bułatami wyparła stojących przy wyłomie muszkieterów. Buduńczycy będąc już wewnątrz, rozbiegli się wokół w grupkach. Dalszy opór Lechitów był już tylko kwestią honoru, nie wybronią twierdzy. Pułkownik zebrał do siebie kogocsię dało i zamknął się w koszarach wraz z ocalałą ostaką obrońców. Bronili budyku do ostaniej kropli krwi, strzelalii przez okna, zabarykadowali drzwi. Wkrótce janczarzy przyniesli taran, drzwi poszły w drzazgi. Pułkownik u boku towarzyszy. Wraz z wschodzącym Słońcem, nad dachami zawisł sztandar Imperium Buduńskiego. Wkrótce za zwycięstwem, po okolicznych osadach rozlała się pożoga. Chmary odzianych w futra i skóry jeźdźców pustoszyły wioski.   * * *    Dwa tygodnie po upadku twierdzy, pół dnia drogi na północ od fortecy, wojska halyjskie zebrały się na sali biesiadnej pewnej wioski. Przed budynkiem stanął tłum, pełen wygolonych głów piechoty, a każdy z tam obecnych próbował przecisnąć się przez kompanów, by stanąć jak najbliżej drzwi. Nieraz ktoś w tej gromadzie wypchnął z drogi towarzysza, szarpnął za wąsa, czy zbluzgał kwiecistą wiązanką. Tylko nadzwyczajna ciekawość powstrzymywała ich przed rzuceniem się sobie do gardeł. Nasłuchiwali oni jakie postanowienie zamierza wydać siedzące wewnątrz dowództwo. Za ich plecami niósł się stukot baczmagów, uderzających o twardą, suchą ziemię. Ktoś na tyłach zbieraniny zwrócił wzrok za siebie, szarpnął ręką kompana i obaj uszli na bok. Dumna postać zmierzała w ich stronę gibkimi, lekkimi krokami. Uczestnicy tłumu odchylali po kolei w tył głowy, a każdy z nich na widok przybysza osuwał się mu z drogi. Ktoś krzyknął w końcu do reszty.     - Rozstąpcie się hołota! Ataman idzie!    Gwar napędzany szeptami i plotkami ucichł. Dotąd twardzi i zajadliwi mężczyźni spotulnieli, gdy między nich wkroczył człowiek w starym, poszarpanym kontuszu, którego elegancja nijak pasowała do zadziornych rysów twarzy czarnowłosego atamana. Drapieżnym spojrzeniem omiatał zebranych, nikt nie był na tyle odważny, by odwzajemnić wzrok. Przemierzył próg drzwi, a gdy te się za nim zamknęły, hałastra znów zebrała się w kupie, tym razem stojąc a absolutnej ciszy.    W środku budynku stały dwa połączone ze sobą stoły, wzdłuż których zasiadali na ławach przybyli z całej szerokości stepu atamani. Każdy, tak samo jak nowo przybyły, ubrany w strój, który miał imitować powagę właściciela. Potężnymi ramionami wznosili do ust kielichy pełne miodu, zagryzali w międzyczasie pieczeń wieprzową. Każdemu przy pasie towarzyszył zdobiony piernacz. Jeden z nich, który siedział najbliżej wejścia, zwrócił wzrok na przybysza, gdy usłyszał zamykane drzwi. Powstał z ławy i podszedł pewnym krokiem do tamtego.    - Ataman Dynmo, w końcu cię przywiało! Ile można na ciebie czekać? - biesiadnik objął przybysza za bark.    - Atamanie Świerkowycz, widzę, żeś w zdrowiu. Coś dla mnie zostawiliście? Głodny jestem jak wilk!     - Siadaj, nie gadaj, bo zaraz zabraknie. Hej, patrzcie no pułkownicy, kto przyjechał, Jegor!    Zasiedli razem przed stołem, Jegor powitany został gromkim okrzykiem i wniesionymi kielichami. Urwał kawałek udźca i wziął ogromnego kęsa, przepłukał usta miodem. Rzucił obgryzioną kość na talerz z resztkami. Wszyscy gwarnie biesiadowali, gdy na drugim końcu sali pojawił się sędziwy mężczyzna, z bielutkimi jakby umoczone w mleku wąsami, sięgającymi po łokcie. Stanął on przy stole gospodarza, rzucając na biesiadników swój srogi wzrok. Gromada nagle skamieniała w obliczu prezencji starca.     - Cisza, koszowy będzie mówił - szepnął ktoś do towarzyszy.     - Nie zebrałem was tu dziś na hulanki, lecz przez fakt, że stoimy w obliczu zagrożenia. Obsydianowa Twierdza padła z rąk buduńskich, Lechici zostali z niej wyparci i wytępieni co do jednego, choć zdawało się to niemożliwe.    - A co nam do tego? - zapytał jeden z atamanów. Jegor spojrzał na niego i poznał, że był to Burcan, tęgi dowódca z północnych stepów.     - Dadańczycy pod buduńską komendą rozbestwili się w okolicy - wyjaśniał koszowy - Wioski rabują i palą, kobiety gwałcą i biorą w jasyr, a mężczyzn na miejscu mordują. Wojna może i jest lechicka, ale przez to kto cierpi? Nasz lud halyjski! Tak być nie może. Musimy psy zagonić z powrotem do budy.    - Ponoć sam sułtan ruszył w podbój stepu, jeśli to prawda, nie starczy nam wojsk, by go wykurzyć - rzucił Świerkowycz.    - To co mamy robić? Z Lechitami się układać? - odparł Burcan, z drugiego końca stołu.    - A z kim? Z Sepentrionami? - odpowiedział Świerkowycz - Oni zrobią tu taką samą burdę jak Dadańczycy, jeśli nie gorszą.     - Jakby Lechici czyści byli - oburzył się Burcan - Na zachodzie żyć się przez podatki nie da, a zarobić trudno, ciągle regulacje tego i owego. I jak tu prawem nie być ściganym.    - Milczeć durnie! Tyle dobrego, że Lechici przynajmniej respektują naszą autonomię - oznajmił wściekły ataman koszowy - Książę Wojewoda Witold Nadgórski obwinia nasze chadzki o rozniecenie tego konfliktu, a sam ma związane ręce przez biurokrację by go ugasić. Złożył mi więc niedawno propozycję, może wziąć pod swoje skrzydła dwie chorągwie halyjskie, w zamian to my mamy zażegnać spór.     - Tylko dwie? To może już lepiej z Buduńczykami się układać - drwił Burcan.     - Pierwej zdechnę - odgryzł się koszowy - ale wyślemy posła z żądaniem zaprzestania rozboju do podbitej twierdzy. Tam poseł wywiedzie, ile wojsk sprowadzili Buduńczycy i czy sułtan faktycznie przybył na czele armii. Jeśli Buduńczycy nie usłuchają wiadomości, by zabrali Dadańczyków z naszych terenów, przystąpimy do walki zbrojnej, nawet pod Lechickimi chorągwiami. Ktoś jest chętny do posłowania?     - Ja pójdę - ozwał się Jegor - pod moją komendą służy buduński banita, nienawidzi swoich pobratymców, temu mogę mu zaufać. Posłuży mi na miejscu za tłumacza.    - Sprzeciwiam się! - krzyknął Burcan - ten cały banita pewno tylko czeka, by cię zaszlachtować i pierzchnąć między swoich. Głupi jesteś to wierzysz mu na słowo. Atamanie koszowy, ja pojadę.    - Bzdura! Już na niejednej wojaż przeciw Buduńczykom odbywaliśmy. Zawsze służył mi wiernie, a jego wiedza o statkach nieraz uratowała mi skórę.    - Atamanie Burcan, atamanowi Dynmo przysługuje pierwszeństwo - mówił koszowy.     - To starszy powinien je mieć! Niech szabla zdecyduje. Stawaj, chyba żeś mięczak! - zaproponował Burcan    - Sam się prosisz knurze - warknął Jegor.    - Jegor, nie dawaj się mu tak łatwo prowokować - złapał za brak Jegora Świerkowycz.     - To on będzie tego żałował, nie ja.    Wyszli przed salę. Tłum zebrany przed drzwiami wycofał się i widząc co się święci, zaczął formować koło. Pośrodku, na przeciwko siebie, stanęli dwaj atamani. Reszta dowódców zatrzymała się pod progiem i obserwowała rozwój sytuacji, dwóch z nich przecisnęło się do rywali i podało im szable. Obaj atamanowie dobyli broni. Burcan ruszył pierwszy. Celował wysoko, chciał ciąć po oczach, by zdezorientować Jegora i zadać następny cios w udo. Jegor jednak zachował koncentrację i sparował oba cięcia, po czym odpowiedział szybkim pchnięciem. Burcan uskoczył. Jegor z rozpędem rzucił się w stronę przeciwnika, Burcan próbował go zatrzymać groźnym wymachem, Jegor jednak, wzniesionym od dołu jelcem, odrzucił nadchodzęce ostrze i mając głownie własnej szabli za plecami, wykonał gwałtowny zamach i powalił przeciwnika, rozbijając mu nos głowicą rękojeści. Umorusany w piachu Burcan chwycił się za krwawiący nos i spojrzał złowrogo na zwycięscę pojedynku, a ten rzekł do niego.    - Ostatnia rzecz, jaką nam teraz trzeba to rozłam wśród dowództwa. Nie możemy sobie pozwolić na wykrwawiane naszych sił przez spory między atamanami. Podjudzaj żołnierzy dalej, a następny pojedynek skończy się o wiele bardziej krwawo.    Zebrani wokół gapie zaczęli wznosić wiwaty dla zwycięscy, spisy i czekany zawisły nad ich głowami. Zwycięski ataman odsunął się znów w głąb budynku wraz z pozostałymi atamanami. Leżącego w piachu Burcana podnieśli jego żołnierze, przyłożyli mu do nosa chustę i odprowadzili do atamańskiego namiotu za wsią. Bluzgał siarczyście na przeciwnika podczas swojej drogi.    - Dobrze zrobiłeś Jegorze nie zabijając go - oznajmił koszowy - usiądźcie wszyscy przygotuję pismo dla obecnego pana Obsydianowej Twierdzy. Ruszysz w samo południe Jegorze, powinieneś dotrzeć do twierdzy tuż przed zmierzchem. Zostań tam na noc i wywiedz się jak najwięcej możesz.    Atamani powrócili na swoje miejsca. Koszowy miał już przed sobą przygotowany kawałek papieru i kałamarz z atramentem. Pisał powoli, pomrukując coś pod nosem w trakcie kreślenia liter piórem. Ruchy umoczonej w czarnej cieczy stalówki były jak pchnięcia rapiera, szybkie, drobne i precyzyjne. Sędziwy ataman przejżał jeszcze dwukrotnie treść pisma, schował w kopertę i zalakował, odbijając swój sygnet jako pieczęć. Jegor odebrał kopertę do swych rąk, pożegnał się z resztą atamanów i ruszył na obrzeża wioski, gdzie jego oddział rozbił mały obóz. Gdy zbliżał się, widział jak jego wojownicy rozsiedli się na pagórku, czyszcząc broń i ostrząc szable. Konie wypasane przez mniejszą grupkę, stały nieco dalej, skubiąc suchą trawę. Jeden z obecnych tam ludzi wydawał się być nieco ciemniejszy na skórze, choć z dala trudno było go poznać, gdyż ubierał się po halyjsku.     - Ekim, zbieraj się i siodłaj konie, wkrótcs wyjeżdżamy - zakomenderował Jegor.    - Dokąd atamanie? - zapytał ten smagły.     - Buduńskie wojska podbiły Obsydianową Twierdzę, potrzebuję cię na tłumacza. Spotkasz się z rodakami.    - Na Tengri! Oby ich plaga pogromiła.
    • Dumka na świtaniu   Skowroneczku Tuż nad ranem Przysiądź chwilkę Mam pytanie   Pachnie żytem I pszenicą Jeszcze widzę Tamte lica   Jeszcze szumi Dusi w piersi Tak już dawno Czemu mierzi   Zapomniane Z nagła boli A już chciało Się zagoić   Na cóż powiedz Mi to wszystko Inne przecież Są tak blisko   Skrzypią łyka W koromysłach Siądź skowronku Daj pomyśleć     Marek Thomanek 01.10.2025  
    • @Corleone 11w ramach załagodzenia, doceniam twoją pracę nad sobą. Kończąc - w super odlotowy inny wymiar się udam :)                       e                           e:)
    • @viola arvensis Dzięki Violu, wzajemności, bajki zawsze czegoś uczą, a ja to lubię - to nie jest moja mądrość. Ukłony :) @Annna2 No właśnie, Anno, kiedyś napisałam wiersz o tym, jak się strach na wróble zakochał  w gwiazdce. I wiesz co, ta jego miłość była prawdziwa, choć miał tylko serce, jak STRACH. Dziękuję :)  
    • @w0lfy77 Ciekawie się do Ciebie wpadło :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...