Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pamiętnik z delegacji (sf)


Natt

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cz.1
Na jednej z planet hoduje się truskawki. Szklarnie są olbrzymie, z kilkoma poziomami rzędów. Ich długość liczy się w kilometrach. Zarządzają nimi inteligentne roboty, a do zbierania owoców i plewienia wykorzystuje się Ziemian. Na metalowych rusztowaniach setki tysięcy ludzi uwija się jak mrówki.
Na Jordgubbernię przybyłam w delegacji, aby zapoznać się z tutejszymi rozwiązaniami technologicznymi i logistycznymi, które czynią z niej najlepiej prosperującą firmę w naszej galaktyce i jedyną, która dystrybuuje swój produkt do sąsiednich galaktyk. 
Poza maszynami i pracownikami mieszkają tu w trybie zmianowym członkowie zarządu i grupa naukowców oraz prezes - na stałe. Ten ostatni dokładnie trzydzieści jeden lat temu wykupił ostatni skrawek gruntu, co czyni z Jordgubbernii kolejny fenomen. Jest to pierwsza znana nam planeta-firma. 
Oprowadzający mnie członek zarządu z ekscytacją opowiedział mi o zaletach wykorzystywania istot żywych w procesie produkcji. Ze względu na różnice czasu do pełnej regeneracji, czyli do snu, ludzie potrzebują jedynie 5 z 450 jordgubberńskich jednostek czasu. Przeznacza się dodatkowo dziesięć na sprawy organizacyjne i konserwację ciała. Papka energetyczna służąca za pożywienie jest podawana dożylnie podczas pracy. To wszystko sprawia, że koszty utrzymania siły roboczej są dużo niższe od kosztów jakie trzeba ponieść, wykorzystując w tym samym celu maszyny. 
Na moje wątpliwości co do etyki takiego rozwiązania mężczyzna pokazał mi drzwi w równych odstępach, oznaczone według norm galaktycznych, które prowadziły do wyjścia. Skorzystaliśmy z jednych. Na końcu korytarza znajdowała się recepcja, gdzie pracownik mógł odebrać wynagrodzenie i złożyć wypowiedzenie. Idąc dalej, doszliśmy na dworzec, gdzie czekał statek kosmiczny, który jednak nie wykonał żadnego kursu od kilkunastu lat.
Na koniec poinformował mnie, że raz na ichni miesiąc organizują tak zwany wieczór rozrywki. Założenia są proste: morze alkoholu, tona narkotyków, głośna muzyka. Powiedział, że Ziemianie to uwielbiają. Dzieje się wiele.

Cz.2

Cały pobyt tutaj trwam w nieustannym podziwie jak wszystko jest przemyślane. Nie ma przestrzeni, która byłaby niezagospodarowana. Jordgubbernia to maksymalnie wydajny, spójny organizm. 

Ostatniego dnia na planecie dostałam zaproszenie do gabinetu prezesa - osoby, która stworzyła truskawkowe imperium. 

Służący otworzył mi drzwi, wskazał skórzane krzesło naprzeciwko dębowego biurka i poprosił, abym spoczęła. 

- Za chwilę Pan przyjdzie - oznajmił i wyszedł z pokoju.

Pomieszczenie było utrzymane w ciemnych tonach zieleni i brązu ze złotą sztukaterią. Ściany zdawały się sapać pod ciężarem myśliwskich trofeów: zwierzęcych skór, poroża i czaszek. Na licznych regałach stały lampy oliwne, metalowe czajniki i inne przedmioty codziennego użytku sprzed setek lat.

Po kilku minutach do gabinetu wszedł średniego wzrostu mężczyzna. Był szczupły, lekko przygarbiony, patrzył czujnie. W dłoniach trzymał dwa kieliszki i butelkę wódki. 

- Dzień dobry - podał mi dłoń. - W delegacji, hm?

- Tak. I muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Pańska firma to najlepszy przykład na to jak powinno się prowadzić biznes.

Chrząknął i podał mi napełniony kieliszek. 

- Za biznes - wzniósł swój do góry.

Z upływem czasu i wódki prezes coraz bardziej ochoczo opowiadał o sobie. Zaskoczyło mnie, że również jest imigrantem, pochodzi z Ziemi. Przybył lata temu w odwiedziny do swojej siostry. I tak poznał jej sąsiadkę, a swoją przyszłą żonę, której ojciec miał kilkuhektarowe gospodarstwo. Od kilkunastu sadzonek do całej planety. Poczułam, że kilka godzin z tym człowiekiem to zdecydowanie za mało.

Cz. 3

Po trzecim kieliszku wódki, moczyłam jedynie usta, gdy on stopniowo opróżniał butelkę. Nie skomentował tego w żaden sposób. 

- Dosyć o mnie, jak ci się podoba Jordgubernia?

- Jesteśmy na ty?

- To nie ma znaczenia.

Przez sposób w jaki to powiedział, pomyślałam, że może faktycznie, nie ma. 

- Jak mówiłam jestem pod wrażeniem rozmiaru i infrastruktury. Mam jednak wątpliwości co do etyki... - rozproszyłam się, bo wstał. Wiodłam za nim oczami, gdy podchodził do gramofonu. - co do etyki pewnych rozwiązań - dokończyłam powoli.

- Mhm - przytaknął w odpowiedzi.

Puścił spokojną, nastrojową muzykę. 

- Tańczysz? - zapytał, patrząc na mój biust.

- Słucham?! - odparłam podniesionym głosem.

- Ładny, chodź zatańczymy.

- To oburzające, jestem tu w celach zawodowych - prawie wykrzyczałam.

- Wybacz kochanie, ale nigdy nie mówiłem, że jestem poważnym człowiekiem. 

To prawda, wszystko co o nim wiedziałam przed tym spotkaniem to, to co sobie sama założyłam. 

- Wracam, dobranoc - odpowiedziałam tylko.

- Truskawki - rzucił. Odwróciłam się z dłonią na klamce - truskawki i wódka to wszystko co mam.

Edytowane przez Natt (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Natt zmienił(a) tytuł na pamiętnik z delegacji (sf)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...