Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   W chwili zgaśnięcia Lucyfera, czy też jego rozpłynięcia się pomiędzy atomami powietrza, wszyscy obecni zwrócili uwagę, że pomimo faktu, iż do wieczora było jeszcze daleko, a tym samym słońce do zachodu miało długą drogę, świecąc i grzejąc mocno, nagle zaczęło robić się mroczno i chłodno. Z minuty na minutę coraz bardziej. 

   - Niedobrze - mruknął Poncjusz Piłat. 

   - Na to wygląda - zawtórował mu Oleg, rozglądając się wokoło. Po czym dodał, raczej nie chcąc niż nie mogąc odmówić sobie satysfakcji. - Uparłeś się, mój zabójco i ofiaro w jednej osobie. To teraz masz rezultat, fructus po twojemu. I znów Jezus będzie musiał interweniowac, bo przecież twoja domina nie jest w stanie nas obronić. 

   - Obronić przed czym? - istotnie, wyobraźnia namiestnika nie sięgała daleko poza świat bytów materialnych. 

   - Przed nadchodzącymi negatywymi duszami, uwolnionymi ze Świata Upadłych - odparł mu Oleg. - Widzę, że tobie, podobnie zresztą jak wielu innym ludziom, trudno jest wyjśc poza to, co widzą oczami i poza to, co słyszą uszami. A jeszcze trudniej przekroczyć granice tego, w co wierzą. Dlatego...

   - Dlatego - Jezus uniosł dłoń na znak, ze chce kontynuować myśl i wypowiedz Soomęża,  odczekawszy jednak na wyrażenie przezeń zgody - pewien mądry człowiek wypowie za dwa tysiące lat zdanie, że religia jest narkotykiem* . Wiedząc, co mówi, tym samym mając bardzo wiele racji. Do ktorego to zresztą wniosku,  kolejne sto kilkadziesiąt lat później, zacznie dochodzić coraz więcej osób, żyjących w kolejnym czasie ostatecznym. I odzwierciedlając ten pogląd  codziennym życiem. Między innymi, Olegu - tu Ponadczasowy zwrócił się w jego stronę - pewien pisarz, pochodzący z tego samego kraju i z tych samych czasów, co twoja żona.

   - Pisarz? - zainteresowal się Soomąż. - Taki, który wymyśla historie i zapisuje je piórem i inkaustem na papierze?

   - Taki, jak greccy dramatopisarze? - wtrącił Piłat, odrywajac się od wewnętrznego samokarania się za swój upór. 

   - Podobny - uśmiechnął się do nich WszystkoWiedzący. - Ten, który przeczyta to, co jest tu udziałem nas wszystkich - całą tę historię w gwiazdach i przedstawi ją swoim czytelnikom. Między innymi twojej żonie.

   - Mojej Soi? Zaraz, Jezusie, zaraz! A co ze mną? - zaniepokoił się Oleg.

   - Po twoim odejściu w inny wymiar wróci ona do swojego życia w przyszłości, śniąc i rozpaczając po tobie - odrzekł mu Jezus. - Będzie cię pamiętała do tego stopnia, iz wyjdzie za mężczyznę osnutego wokół duszy, która znajduje się w twoim ciele, a który ją owdowi po kilku latach od zamążpójścia. 

   - Biedna ta moja Soa...

 - zasmucił się Oleg.

   - Radzi sobie dobrze, chociaż jest uparta jak nasz przyjaciel Poncjusz - Jezus wskazał wymienionego. - Przez co miewa tak, jak miewa. Tak samo po prawdzie, jak wszyscy ludzie. Wliczając mnie samego w poprzednich wcieleniach - Jezus znów się uśmiechnął. - Też taki byłem.

   - Trzeba wam też wyjaśnić użyte słowo - zakończył  Jezus. - Narkotyk to substancja o negatywnym działaniu na organizm. Uzależniająca jak wino czy piwo: tak, że chcesz ją - a potem musisz - ciągle przyjmowac. Albo ciągle pić, jak wspomniane właśnie wino czy piwo. I wskutek nadużywania oraz swoich właściwości niszcząca organizm osoby, która ją przyjmuje. W tym zaś duchowym znaczeniu - niszcząca duszę osoby, która wierzy w to, co dana religia podaje jako tak zwane prawdy wiary. 

   - To wszystko jest, być może, prawdą - namiestnik, człowiek w końcu pogańskoreligijny - okazał sceptycyzm, na co Oleg, będac przecież obudzonym - dzięki naukom księcia Jurija - skrzywił się lekko. 

   - To jest prawdą, sam zobaczysz w swoich następnych wcieleniach - odpowiedział mu Zawsze Prawdomówny. - Teraz jednak trzeba mi przywrócić postać wiernemu słudze, aby wysłał mroczne dusze z powrotem do ich wymiaru. Bo twoja Klaudia ma sporo mocy, przyznaję - Wszechwiedzący przytaknął, uśmiechnąwszy się. - Ale ochronić przed takim naplywem Mroku może tylko otaczające nas miasto,  którego zresztą większość mieszkańców i tak kroczy drogami do Sfery Upadłych. Inaczej mówiąc, nie chce i nie zasługuje na ocalenie. Jednak może to robić tylko przez krótki czas. A co z resztą świata? 

   Nie czekając na dumną ripostę - jak to Rzymianina, chociaż kochającego głęboko i szczerze swoją dominę oraz ufnego w jej talenty i umiejętności - Jezus zawołał:

   - Lucyferze, czas wrócić!

 

   * Zdanie "Religia jest opium ludu", jest autorstwa Karola Marksa (1818-1883), niemieckiego filozofa, socjologa, historyka i teoretyka polityki. Oczywiście nie tylko, ale przecież, drogi Czytelniku, więcej możesz doczytać samemu. 

Cdn.

 

   Voorhout, 23. Października 2023

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

   Andrzeju, wielkie dzięki za literackie odwiedziny i uznanie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Miło mi, że "Inne spojrzenie" zwróciło Twoją uwagę.

   Serdeczne pozdrowienia. 

@Wiesław J.K. 

   Skoro rozwój duchowy oznacza wzrost - pomińmy tu, jak szybki, etc. - to należy założyć, że gdy spojrzymy w przeszłość, na poprzednie wcielenia Jezusa, i gdy będziemy cofać się owym duchowym spojrzeniem z poprzedniego wcielenia na jeszcze poprzednie i jeszcze, i jeszcze - to będziemy widzieć osobę coraz mniej i mniej doskonałą. 

   Wiesławie: dzięki wielce za kolejne odwiedziny, czytanie i komentarz . 

   Pozdrawiam Cię serdecznie.

 

  

Opublikowano

@Corleone 11 przeczytałem z 70 części Twojego Innego Spojrzenia czyli zaledwie 1/3. Mnie się to zupełnie inne spojrzenie podoba, ale już chyba widzę pewną myśl generalną. Twój Jezus jest bogiem czyli jest wszechpotężny i wszechwładny. Może wszystko i jest całkowicie ponad to. Tymczasem w tych bardziej standardowych teoriach chodziło o to, że Jezus się nie wywyższa, utożsamia się z człowiekiem i chce mu dawać przykład ;)) Chce żeby go ludzie naśladowali innymi słowy ;)) Twojego Jezusa tymczasem nie da się naśladować, bo żaden z nas małych ludków nie ma takiej mocy ;))))

Opublikowano (edytowane)

@Leszczym

   W takim razie zapraszam Cię do przeczytania pozostałych stu czterdziestu, wliczając w to "Inną wizję", którą napisałem pod pseudonimem "Michaił" - w hołdzie, rzecz jasna, Michaiłowi Bułhakowowi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

   Odnośnie zaś myśli generalnej, jak ją nazwałeś. Widzisz, idea jest następująca. Jezus podczas ostatniego życia kończy ciąg swoich wcieleń, przez co łączy się/jednoczy istotowo z Absolutem/Wszechświatem/Bogiem. Albo przechodzi w stan Nirwany lub rozpływa się w Niej, jeśli chcesz Ten Fakt tak nazwać. Od Tej Chwili wszystko wie, rozumie i potrafi, bedąc jednocześnie i w jednym miejscu, i wszędzie zarazem. Tak, że może powiedzieć: "Kosmos to ja". Z drugiej zaś strony chcę pokazać, że To Wszystko jest właśnie MOŻLIWE dla każdego "(...) z nas małych ludków (...)", skoro tak samo jak Jezus idziemy drogą rozwoju od wcielenia do wcielenia. Zatem mojego "(...) Jezusa (...) da się naśladować (...)".

   Dzięki Ci ponownie . Serdeczne pozdrowienia. 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Corleone 11 Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienie :) Przy czym zaznaczam, że nie bardzo się widzę w takiej roli, że oto po iluś wcieleniach wszystko wiem, rozumiem, potrafię i jestem zjednoczony z absolutem/wszechświatem/Bogiem. No raczej byłoby mi trudno o takie przekonanie :)))) Co nie zmienia postaci rzeczy, że Twoje rozważania doceniam, choćby dlatego, że są odważne i oryginalne ;)) Również pozdrawiam i jeszcze pewnie nie raz zajrzę ;) 

Opublikowano

@Leszczym

   Wyobraźni Ci nie brakuje, zaproponuję zatem: zatrzymaj się w codziennym biegu i poświęć trochę czasu na wyobrażenie sobie Ciebie takim. Nie żałuj czasu. A to, co wtedy zobaczysz oczami duszy, może Cię zadziwić

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. I mieć wpływ na Twoją przyszłość. A jeśli przyjdzie Ci do głowy - jasne, że ze sfery Mroku - myśl "A po co mi to!", wtedy spójrz z drugiej strony i powiedz sobie: "A co mi szkodzi to zrobić."

   Dzięki Ci wielkie za docenianie i pozytywną opinię . Zaglądaj, zapraszam.

   Serdeczne pozdrowienia.  

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...