Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@kwintesencja Doskonale udał Ci się wiersz... jak sądzę, tak to właśnie wygląda. W ciszy i samotności własnego umysłu odnajdziemy sedno sprawy, wygrzebiemy sumienie i zdrowy rozsądek. Są tacy, którzy wydają się być wręcz przerażeni ciszą i chwilą dla siebie...

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piękna interpretacja :) wiesz, jak najbardziej masz rację, bo każdy tekst, który tu zostawiam jest otwarty na interpretację, dla mnie jest o lęku, bo też ten lęk mi towarzyszy, a już tak jest, że czytamy przez pryzmat własnych doświadczeń, pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję :) ja zasadniczo lubię ciszę i wydaje mi się, że zaprzyjaźniłam się z samotnością, w tym pozytywnym jej aspekcie, chociaż czasem przebywanie z samym sobą bywa trudne, już się tego tak nie boję jak kiedyś :) pozdrawiam serdecznie

A widzisz, to już mamy 2:1! :D ale tak jak już mówiłam, w żadnym stopniu mi to nie przeszkadza :) Ten wiersz, to chyba pierwszy przypadek, gdy chciałam mrocznie i smutno, a wyszło odwrotnie (zwykle sytuacja wygląda tak, że chcę przemycić jakieś pozytywy, a wychodzi smętnie), ciekawa jest ta nieprzewidywalność efektu końcowego i tego, jaki będzie jego odbiór 

Opublikowano

@kwintesencja  Ślicznie! Kiedy czytałem uśmiechałem się od ucha do ucha, tak bardzo zafascynowany byłem obrazem emocjonalnym, który tworzą Twoje słowa. Nie potrafię tego określić ani opisać, ale najwyraźniej powstanie z tego wiersz; początek już powstał. 

A ten lęk to faktycznie jest w wierszu, ale taki jakiś bardzo oswojony, zdystansowany.

Nadal mnie zastanawia tytuł. Porozmyślam sobie nad jego znaczeniem :-)

Bardzo ładny wiersz. Cieszę się, że go dodałaś. Pozdrawiam Cię wiosennie :-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.... ten wers aż mnie rozbawił, konkretny przytup z tym.. zdechło... :)

Lubię Twoje 'zakrętasy' w postaci zmiany kierunku myśli.. co daje ciekawy efekt w odniesieniu do całości

i do tego z rymami.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za słowa aprobaty :) pozdrawiam serdecznie!

Ale mnie to cieszy, że wiersz Cię zainspirował, czekam zatem na efekty Twoich przemyśleń

Czyli nie tylko ja go dostrzegam :)

 

„Strój Ewy” - chodziło mi o nagość :)

 

Pozdrawiam Cię serdecznie!

Opublikowano

a miało wyjść całkiem poważnie

rozbudzić zaspany intelekt

a wyszło ciut może zabawnie

choć treści w twych słowach jest wiele

 

więc dźgnęłaś mnie ciszą powabną

"do sedna co wgłowie się lęgło"

dobiłaś tą nocą zajadłą

sumieniem co wzięło i zdechło

 

czytając się człowiek uśmiecha

komiczny jest dobór określeń

chcąc słyszeć swą duszę - nie zwlekaj

się wycisz i słuchaj

                            jak mówi  do ciebie

:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czyli osiągnęłam zamierzony efekt :) przyplątał mi się ten wers i aż sam mnie zaskoczył swoją dosadnością!

 

A dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam serdecznie :)

Dziękuję, widzę, że ten wers zapada w pamięć :) dziękuję, to dla mnie ogromny komplement, pozdrawiam Cię serdecznie :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Noc. Ta noc obskurna. Noc, w której ja… W pokoju. W tym właśnie pokoju, w płomieniach świec ustawionych na stole, na krzesłach, na podłodze. W tych drżących blaskach wielokrotnych spojrzeń skrzydlate cienie wokół. I wszędzie…   Cisza szumiąca w uszach. Piskliwa cisza i szmer jakiś daleki, jakby ukrytego strumienia płynącej w żyłach krwi.   Na stole. Na blacie stołu. Na stole zastawionym świecami. Krople wosku spływają powoli. Nawarstwiają się w zaschnięte strupy.   Na stole, na krzesłach. Na dłoniach… Muskam palcami ściany. Opukuję je lekko.   Tępe odgłosy mieszają się z rezonującą pustką między cegłami. A za nimi. Za białym tynkiem. Nie. To nie tak.   W migoczącym półcieniu, między fotelem a zasłoną. Tutaj. Tu w kącie. W samym złączeniu ścian. W rogu… Idę. Spójrz, jak idę! A idę wolno, stawiając kroki, jakby w wielkiej zadumie. W wielkiej hipnozie zagubionego czasu.   Świeca... Jej płomień migocze, jakby z większą werwą. Coś go omiotło, bądź omiata tchnieniem przeszłości. Po mnie. Po mnie idącym. Przechodzącym obok. Podążającym. I rozsuwającym na boki sześciany powietrza.   Ramionami. Ramionami rozwartymi szeroko, jakby na powitanie… I jej płomień… Jej płomień kołacze się, próbując się wyrwać, odłączyć od reszty pełnej martwego życia.   Przede mną kąt.   Sam róg pokoju.   Płomienie kładą się i prostują w milczeniu niczym trawy w nagłym powiewie.   Dotykam dłońmi ściany.   Jednej, drugiej, unosząc wysoko głowę. I moje spojrzenie ulatuje w przestwór. W sam punkt całkowitego skupienia.   Nade mną. Tam wysoko. Sufit zbiega się ze ścianami w maleńką osobliwość. Chciałbym jej dotknąć, lecz nie mogę dosięgnąć, mimo że ręce wyciągają się ku niej, wyciągają tak bardzo…   Wiesz… Nie. Nic nie wiesz   W całkowitym uspokojeniu... Dosięgam językiem tego rowka w złączeniu ścian. Całuję i liżę. Namiętnie.   W tej chłodnej strukturze cementu wyraźnie czuć napięte ciało od powierzchniowego czuwania.   Ciało wchodzące w unisono od wspólnego oddechu.   Jakby mnie tak mógł teraz ktoś zobaczyć nagiego, podczas osobliwego tańca bez grama pruderii w tej ciszy.   I bez naruszania żywota płonących istnień.   Spójrz. No, popatrz na mnie!   Nie odwracaj tej obojętnej bieli martwych od dawna oczu, choć widzących wciąż we śnie.   Tego zimnego spojrzenia marmurowego posągu.   Tu jest wyjście z tego bunkra ziemskiej egzystencji. Jak go znalazłem? Och, pytanie. Nie wiem. Ale wiem, że na szczęście jest już daleko za mną.   Masz. Czytaj.   Zostawiam za sobą przerwane w pół słowa rozsypane myśli. Wiatr kartkuje je strona po stronie. Przebiega po nich niewidzialnym wzrokiem.   Ja jestem już pomiędzy. W nocy. W ciszy utkanej z westchnień.   Podczas gdy za oknem księżyc wywija się gwiazdą z drzewa topoli. Ze smukłej strzelistości nieba.   Ale już beze mnie.   Ponieważ w tej właśnie chwili, w tym momencie, w tej ekstazie przepływam między cegłami jaskrawym potokiem archaicznego blasku.   Albowiem pomiędzy nimi historyczna przestrzeń, dawna dziura po pocisku.   Dalej. Dalej!   Póki jest jeszcze możliwość przejścia. Stąd -- dotąd. Albo donikąd… Póki jeszcze można...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-03)    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Robercie, przecież wiesz, że wiersze mojego autorstwa zawsze zaczynają się albo kończą linkiem muzycznym — nic się w tej kwestii nie zmieniło. Natomiast tematem staje się 'nic', istniejące w formie bezosobowej.   Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
    • @Marek.zak1 Wszystkie trzy świetne i z klasą 
    • Dziękuję za wyjaśnienia no i oczywiście Marcin nie do podrobienia aranżacja boska. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...