Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ogród Zuzi pełen Zająca


Rekomendowane odpowiedzi

O૭Ր૦́ძ ᘔυ২ɿ ƿ૯ł૯Ո ᘔคʆą८ค
 
 
W oczach Zuzi przycupnął obraz części ogrodu. Jak tu ślicznie – zakrzyknęła uradowana. Tylko dlaczego niektóre drzewka maja złamaną gałązkę, a z innych zostały same pieńki. Na szczęście nie ma ich dużo – dodaje ucieszona.  Zerka ciekawie na bajkową resztę,  siadając jednocześnie  na pomarańczowym kamieniu, o stosownych kształcie, pośród różnokolorowych kwiatów, w przytuleniu  niewielkiej jabłonki.
 
Zauważa też, że jeden z kwiatów więdnie, lecz po chwili z suchych strzępków, wyrasta nowy jeszcze piękniejszy, o barwie płatków, podobnych do jej słomkowego kapelusika, w kolorze leżącego piasku.
 
Słyszy szelest. Dobiega na  szeleszczących nóżkach, nie wiadomo skąd. Obraca głową na wszystkie możliwe strony, nawet wstaje z pomarańczy i z powrotem siada, ale nic to nie daje. A zatem czeka razem z niecierpliwością, przyozdobioną promieniem słońca, śpiewem ptaków i zapachem jabłek.
To co nagle zauważa, trochę ją dziwi, że aż otwiera  buzię i wybałusza oczy.
 
Kawałek nad piaskiem, widnieją końce uszu, a właściwie, słuchów. Często je rysowała, stąd z rozpoznaniem, nie ma problemu. Tylko gdzie reszta? – myśli rezolutnie, a głośno pyta, nieco wzburzona:
 
–– Ej zającu. Głupi jesteś, czy co.  Chcę cię zobaczyć, ale bardziej łakocie, które zjem.
–– Doceniam twoją szczerość, dziewczynko, ale nie mam dla ciebie żadnych łakoci. Mam coś więcej.
–– Akurat masz! No fajnie. Niech ci tam. To chociaż mogę cię zobaczyć?
–– Spójrz na piasek. Widzisz moje ślady, z których wnioskować możesz, że stoję tutaj i drepcę zestresowany, bo mnie wkurza nieznośna dziewczynka, na dodatek siedząca na pomarańczowym kamieniu, jakby nie z tego świata.
–– O! A tobie co zającu, pomarańczowy kamień przeszkadza? Lubisz głupie przekomarzanie, tak? Odpowiadaj mi. No dobra. Przepraszam. Mogę cię chociaż przytulić?
–– Nie. Lecz możesz coś więcej. Część zrozumieć.
–– Część ogrodu?
–– Hmm… można tak powiedzieć. Chcesz jabłko?
 
–– Nie chcę. Powiedz mi lepiej,  co mam zrobić i dlaczego niektóre gałązki są połamane, a nawet brzydkie.
–– Ty nie wadź myśli połamanymi, tylko raczej…
–– … tymi, co wyglądają ślicznie?
–– Mądra dziewczynka, chociaż nie zawsze.
–– Nie zawsze jestem mądra? Też coś.
–– Nie zawsze, według reguł stamtąd, tu.
–– Niewiele z tego rozumiem.
–– Jeszcze nie. Idź przed siebie.
 
Wędruje  przez iście wspaniały ogród, lecz nie całkiem. Także dlatego, że napotyka druciany płot. Rzecze  do dziewczynki, klapiąc furtką, w te i we wte.
 
–– Nieopodal w mojej siatce, zaplątany jest zając. Wyplącz go, proszę.
–– A sam siebie nie może wyplątać.
–– Nie.
–– Ale ja mam iść przed siebie.
–– Kto ci kazał?
–– Przezroczysty zając.
–– No właśnie.
–– Co właśnie. No dobrze. Uwolnię.
 
Idzie jakiś czas wzdłuż ogrodzenia. W końcu dostrzega. Faktycznie  zaplątany. Połowa tu, połowa tam. I znowu ten piasek – mówi sama do siebie. Dziwnie, ze pomimo tego, tak tu wszystko żwawo rośnie, oprócz kilku jakiś takich…
 
–– Co jakiś takich. Nie ma żadnych  jakiś takich. Chciałabyś, bym powiedział na ciebie: jakaś taka?
Są tylko roślinki…ale nawet one, nie są jakieś takie. Mają szansę...
–– Zającu. Przestań nawijać. Spieszno mi, ale cię najpierw uwolnię, chociaż by wolała, nie.
–– O! Dobre i to. A zatem uprzedzając fakty, już teraz dziękuję miłościwej pani, za okazanie łaski, poprzez wyciągnięcie pomocnych dłoni, co wyciągną mnie.
–– Zającu. Przestań dziwnie gadać i nie wierzgaj ciałem, bo mi trudniej ciebie wyplątać.
–– To dobrze, że trudniej. Ale wyplączesz, tak?
–– Mam pokrwawione rączki, przez ciebie.
–– Niektóre roślinki w tym ogrodzie, dręczy większy problem. Rozwiązywalny jednak.
–– I znowu wierzgasz. Przestań.
 
Łatwo nie było, lecz więzień został oswobodzony i pokicał w głąb ogrodu.
 
Nagle wybawczyni uświadamia sobie, że coś  tu nie tak. Zaczyna gnębić ją pytanie: dlaczego pierwszego nie widziała, tylko trochę słuchów oraz ślady, a drugiego widziała, ale bez końców słuchów i nie zostawił śladów.
 
Słyszy nagle za sobą, przeraźliwe zgrzyty i chrupotanie. Odwrócona w kierunku tajemniczych dźwięków, widzi na ścieżce ogromne jajo, na pół pęknięte, które nadal pęka, rozsadzane od środka.
Podnosi jedną ze skorupek. Grube, ciężkie i twarde, jak kamień. Po chwili z resztek jaja, wychodzi biały zając. Dziewczynka jest zawiedziona, gdyż myślała, że ujrzy piękne kurczątko, a tu masz ci los. Trzeci zając w ogrodzie. Z dużo tutaj tych zajęcy. Oszaleć można – wrzeszczy wnerwiona.
 
Po chwili jednak, kolejny raz uświadamia sobie coś, że przecież widzi całego zwierzaka, łącznie ze słuchami oraz jego  śladami na piasku, które  jakby ją zapraszają. Dopiero teraz.
I nagle zaczyna głośno i radośnie  rechotać. Cha cha, zając wykluty z jaja. Ale musiał być silny. To dopiero dziwy. Podbiega do zwierzaka i go przytula.
 
–– Zającu. Powiedz. To ciągle ty? Ten sam?
–– …
–– Ech… znowu te twoje przekomarzanki. Ja już ciebie znam.
–– …
–– Zobacz. Ten ogród jest teraz zupełnie inny. Chyba nie tylko dla mnie? Bo wiesz jak jest…  chciałabym, żeby nie tylko. Powiesz coś wreszcie? Że zrozumiałam, gdzie jestem i w ogóle, no… proszę.
–– Tak.
 
***
 
— Z wielką przykrością muszę  powiedzieć, iż państwa córka, umarła we śnie.
–– …
–– Wiem, że to niewielkie pocieszenie, ale odeszła z uśmiechem na ustach… a w ostatniej chwili, wyciągnęła  ręce przed siebie, jakby kogoś… chciała przytulić.

 

 

 

 

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I sikawa pana woja majowa napawa, kisi.  
    • łatwo  i MIŁĄ zgubimy  gdy grosza  skąpimy    więc liczmy  mniej troszeczkę  starczy do Rzymu  na wycieczkę    więc niech rozsądnie płynie  spodoba się to  i dziewczynie    11.2024 andrew  Sobota,Już weekend  
    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...