Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 107


Rekomendowane odpowiedzi

    - A skoro tak - kontynuował Jezus - to zapytam was, kogo chcielibyście ze sobą zabrać? 

   Mochana i Jurij spojrzeli po sobie.  

   - Mężu, wzięłabym dwie swoje najbliższe służące - pierwsza odpowiedziała księżna.  - Pewnie będę potrzebować tylko jednej, ale nie chcę, aby wybranie którejś z nich stało się powodem zazdrości drugiej. Zresztą: to zależy, jak długo potrwa ta podróż... - zamyśliła się. Tak czy inaczej, moy dorogoy, teraz twoja kolej.

   Książę spojrzał pytająco na Jezusa, chcąc dowiedzieć się czasu podróży. 

   - To zależy od was - odparł Jezus - jak daleko zechcecie się udać. Albo, inaczej mówiąc, co chcecie zobaczyć. Oblecieć dookoła Ziemię? Okrążyć księżyc? Spojrzeć z bliska po kolei na wszystkie planety naszego układu słonecznego? Zbliżyć się do Słońca? Lub polecieć jeszcze dalej? Lata świetlne stąd, do jednego z wielu światów podobnych do naszego? A może dużo bliżej: zanurkować w Morzu Czarnym czy tylko trochę dalej, w Oceanie Atlantyckim? 

   Księżna ponownie zrobiła przysłowiowe wielkie oczy.

   - Ależ to są pewnie ogromne odległości... do których przemierzenia potrzebowalibyśmy równie ogromnych prędkości...  a pewnie i tak trwałoby to bardzo długo... - po uprzednim entuzjazmie zaczęła się wahać. - Sama nie wiem...

   Pan Przestrzeni i Prędkości uśmiechnął się w odpowiedzi. Uspokajająco.

   - Kontynuujmy, droga księżno - zaproponował. - Niech teraz książę wymieni, kogo chciałby ze sobą zabrać. 

   - Też tylko najbliższego służącego - odparł. - Tak na wszelki wypadek. Zaś co tyczy się tego, dokąd chcielibyśmy się udać... mm, może w każde z miejsc, czy też przestrzeni, które wymieniłeś? Dodając do tego Loch Ness, w którym, jak widzieliśmy w naszych wizjach, żyje pradawny plezjozaur? Moya zhena, co powiesz na ten pomysł?

   - Pamiętajcie - dodał Jezus - że pomysły na podróże można zmieniać, a ustaloną trasę korygować. Jeśli więc po drodze zmienicie zdanie, będzie to żadną trudnością.

   - Doskonale zatem - ucieszył się książę Jurij. - To może wrócimy do oględzin?

   - Ogólny rozkład pomieszczeń statku naszego byłego przyjaciela już widzieliście - Jezus powrócił do opisywania. - Włącznie z maszynownią i reaktorem. Opisałem wam urządzenie, zwane z racji kształtu dzwonem. Za kilkaset lat naukowcy z leżącego na zachód od nas obecnego Cesarstwa Niemieckiego, skonstruują bardzo podobny. O bardzo podobnie szerokich możliwościach. * Ale to odległa przyszłość - podjął po krótkiej chwili. - Jasna i mroczna zarazem ** , jak większość czasów i miejsc. Jako Osobowy Wszechświat mogę przyznać, że muszę "znosić" - tu uśmiechnął się dla zaakcentowania cudzysłowu. - Tak naprawdę nic muszę. Jeśli cokolwiek robię, stwarzam czy dopuszczam, to wyłącznie dlatego, że tego chcę. I dlatego, że mam ogląd całej przyszłości, wiem zatem, do czego dana sytuacja i osoby w niej uczestniczące doprowadzą.

   - Dobrze - zakończył, sam sobie przerywając. - Pamiętajcie o tym, co teraz powiedziałem. Przyda się wam kilkakrotnie, w latach bliżej przyszłych i w tych przyszłych dalej. A teraz wróćmy do pomieszczenia sterowniczego.

   - To jest - wskazał, gdy na powrót znaleźli się w sterowni - urządzenie do wytwarzania pola ochronnego. Tu je włączamy, o tak - nacisnął odpowiedni przycisk - a w ten sposób wyłączamy. Tutaj zaś, tuż obok, drugie równie istotne. To sterownik, którym obsługujemy równoważenie działania siły odśrodkowej. Wiecie, o czym mówię, prawda? 

   - Tak... - powoli odpowiedziała księżna. - Podczas jazdy konnej, gdy zwalniamy gwałtownie, przechyla nas ona w przód, równie silnie. A potem odrzuca do tyłu. Dlatego przydają się wysokie oparcia w siodłach. Na równi z umiejętnością jeźdźca, by zrównoważyć przechylenie w przód i utrzymać równowagę - dokończyła. 

   - Doskonale - uśmiechnął się Jezus - widzę, że oboje dokładnie wiecie, o czym mówię. - To teraz powiedzcie - pokazał dźwignie, umieszczone w szynowych prowadnicach, a obok nich małe kolorowe pokrętła z cyframi na wierzchu - jak myślicie, do czego one mogą służyć?

Cdn.

 

   Voorhout, 13.03.2023. 

 

 

.   

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszedłem w rolę Świętego Mikołaja. I kupiłem całkiem sporo prezentów. Paradoks polegał jednak na tym, że najlepsza rzecz jaką kupiłem była najgorszym prezentem. Otóż, tę jedną rzecz kupiłem bardziej pod siebie, aniżeli pod obdarowanego. Postaci rzeczy to nie zmienia, bo rzeczywiście była to najlepsza i najtańsza rzecz zarazem. Rzecz wręcz nie rzecz, nie wchodząc za bardzo w tajniki prezentu. Innymi słowy coś znacznie bardziej metaforycznego i ponadczasowego, choć powstałego na czasie dzisiejszym. Rzecz spraw obecnych. Gdybyśmy tak umieli obdarować czytelnika wyrafinowanym tekstem, który ten rzeczywiście chce przeczytać byłoby święto znacznie większe niż pierwszy i drugi dzień świąt razem wzięte. Coś bardziej niebywałego nawet niż wszystkie dni wolne w roku kalendarzowym.    Warszawa – Stegny, 24.12.2024r.
    • Choćbyś wszystko robił tylko dlatego, że nie wiedziałeś i choćby tylko to źle zabrzmiało niczym przypadkowe uderzenie miedzianego cymbału   Dźwięk wybrzmiał, a powietrze niesie drgania dookoła Ziemi, obiegając ją upamiętniającą ciszą   To słowa w ciemności ukryte, którymi rozświetlasz drogę innym duszom w mroku po kolanach brodzącym.   Jakże się stało, że .. bóg(?, nie nie) narodził się w dobie, której zabrakło światła? Gdy słońce, tu, na tej połowie umiłowanej mojej planety, gdzie dominuje ludzkie istnienie - jest widywane najkrócej?   Może to fetysz by widzieć światło w ciemności, samemu sobie rozświetlając drogę, latarniami, lampkami, świecami .. z tym - zazwyczaj - ohydnym pożółkłym odcieniem   Może to filozofia, by nawiązać do tego, który niesie światło zamiast - jak to zostało napisane - do tego, który kieruje ku światłu? Może to strach przed światłem, lub nienawiść światła, by być od niego jak najdalej, by nigdy się do niego nie zbliżać.   A być może stwierdzisz, że wszyscy chcecie światła i w ten mroczny dzień oczekujesz jego ostatecznych narodzin? W takim razie, powiedz mi, gdzie ciemność, skoro na świecie panuje jedność i odnalazłeś z resztą ludzkości spokój ducha, tego dnia, w życzliwości i ciepłych słowach? W końcu, powiedz - czy, skoro przyszło światło i tego dnia nie ma wojen, a na froncie wszyscy całują się, wychodząc sobie naprzeciw z okopów, dlaczego zapominasz o nim dnia następnego? Jakże mogło przyjść tylko na jeden dzień, czyż to nie zdrada, chwilowy, wręcz momentalny flirt prostytutki, chętnej raz w roku, na chwilę spożyć obfity posiłek wzajemnego uwielbienia?   Wykluczam cię, jeśli z twoich ust pada wiatr słów w jednym argumencie: "tradycja". No chyba, że obstajesz za tym, że świat duchowy nie istnieje, jednak korci cię, by strzelić babci gola zadowolenia z dzieci i zasnąć bez .. fałszywych wyrzutów sumienia. Lub na wszelki wypadek przeżegnać się w obawie, przed tym, czego nie wiesz.. właśnie - światłość, nauka.. chwila zwątpienia?   I jeśli już wierzysz, tak jak ja wierzę w swojego Syna, czy myślisz, że jako jego Ojciec, byłbym skory spłodzić go w dzień, by Jego narodziny wypadły w ten najciemniejszy dzień roku?   Myślisz, że byłbym skory go spłodzić w dzień, o porze takiej i w chwili takiej, że narodziłby się w ciemnościach nocy?   I jeśli znów się zapierasz, dumny "chrześcijaninie", że to tradycja i symbol - to symbol już opisałem, tradycję również, a jeśli to tradycja pogańska to powiedz wprost: jesteś poganinem czy uwierzyłeś w mojego Syna? Chyba, że lubisz stać rozkroczony nad nierządnicą ukazując jej swoją haniebną nagość. Jedną nogą w niebie, drugą w ludzkich nieczystościach Nie będąc jednocześnie nigdzie.     Mówisz, że nie wiedziałeś, że to pomyłka lecz zbluźniłeś przeciwko mnie nie przeciwko mojemu synowi lecz przeciwko duchowi, który w Synu moim zamieszkał. Bo nie taki był mój zamysł i nie uczyniłem prawdy kłamstwem ani zła dobrem.   Zbluźniłeś przeciwko Bogu, a jestem duchem również Próbując zasiąść na moim tronie stanowisz jedynie swoje standardy.   Ty, miedź brzęcząca, Ty, cymbał brzmiący.   I choćbyś zarzekał się na krzyż i zmartwychwstanie, choćbyś wrzeszczał w parku pełnym ludzi błagając o litość i łaskę.   To prawdą jest, że nic nie zrozumiałeś.   Poznałeś jedynie ciemność teraz ona towarzyszyć ci będzie wiecznie i nieodwracalnie.   Tak jak ja kiedyś kochałem ciebie, kiedy posłałem swojego Syna, a teraz jestem tutaj osobiście, idąc w ślady z moją siostrą za naszym ukochanym kwiatem i rodzicami, którzy wszystko uczynili. Tak teraz ty kochasz ciemność.   Jak spełni się nasza miłość, tak i twoja.        
    • Gdy Polka się puszcza,to ku...a,gdy Francuska się puszcza,to ku..a, a gdy Żydówka się puszcza,to antysemityzm. Już sam nie wiem, co o tym sądzić. Pozdrawiam.
    • @Kantata   Dziękuję za komentarz, a nie odpuszczę, niby jak mam odpuścić, opus dei?   Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...