Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jutro Ciebie zaskoczy

słońcem radością cieniem

kiedy otworzysz oczy

świat cały się odmienił

 

ważne straciło sensy

nieważne sens znalazło

i ten powyższy wierszyk

odeślesz wszystkim diabłom

 

więc Dzisiaj dobrze przeżyj

zgodnie ze sobą sumieniem

by wspomnieć własne kiedyś

z nostalgią rozrzewnieniem 

 

...

Pozdrawiam

Opublikowano

Bardzo mądry wiersz Beatko 

Życie przez palce przecieka każdego dnia 

Ja się starzeję moje córki pięknieją 

I chyba nic tak nie cieszy jak święty spokój 

Kobieta ze zdjęcia urocza

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O tak! Ten fragment do mnie trafia. Konsekwencja zwłaszcza przy dzieciach się przydaje, a do dbania o siebie też musiałam dorosnąć. :) Zgrabnie napisany wiersz, płynny,  wszystko się zgadza i współgra ze sobą. 

P.S. Piękne zdjęcie.

Pozdrawiam

Edytowane przez Asia Rukmini (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Tak, pędzimy przez te jutra, z wczoraj do dziś, czasami na oślep, na łeb, na szyję.. 

a życie? a zdrowie? 

 

Zdecydowanie warto płynąć spokojniej, a nawet na moment się zatrzymać; zadbać o siebie i o sobie pomyśleć.  Pozdrawiam piękna kobieto;)  

Opublikowano

@Jacek_Suchowicz @Gosława @Asia Rukmini @tetu słuszne piszecie: uwagi i wnioski.

 

Chciałam też przekazać, że Dobre wyłania się z perspektywy, że przepływa i przychodzi nowe Dobre, które docenić możemy za kolejną falą. Czasem, gdy odpłynie, jakość się docenia (zdrowie, młodość, bystrość, uroda), ale że to prawo przemijania i przyjdzie coś znowu, służącego na kolejnym etapie. 

 

A zdjęcie moje, z początku studiów. Moje dzieci są teraz w tym wieku 

Nie pomyślałabym wtedy, żem urodziwa. :D Ściskam wszystkich,bb

 

 

Opublikowano

Taki sposób postrzegania rzeczywistości,  podchodzenia do zmian jest nazywany dojrzałością emocjonalną. Wiem, czym są te przeskoki, fale. Sama ich doświadczam, tym bardziej twój wiersz trafił fo mnie.  Miłego popołudnia:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@beta_b

Zatrzymać się na chwilę, czas schować do kieszeni, pofrunąć w myślach motylem, czas w wieczność się przemieni.

Pozdrawiam serdecznie Beato!

P.S. Refleksje o przemijaniu (lub jak w tytule Twojego wiersza - przepływaniu) prędzej czy później wnikną w świadomość wraz z ulatującą młodością. 
Wiersz życiowy, a zdjęcie z przeszłości - cudo młodości. 
Hundred points emoticon

Opublikowano

Wczoraj Beato byłem na koncercie Stanisławy Celińskiej. Wyobrażam sobie, że pięknie wybrzmislby Twój wiersz w jej wykonaniu. Śpiewa nostalgicznym głosem i lekko ,,zużytym" , doświadczonym lepiej brzmi, ale teksty są pełne nadziei i pocieszenia. Jak ten Twój wiersz powyżej. Opowiedziała pewną anegdotę, odnośnie starych zdjęć powiększonych do rozmiarów plakatów w antyramach przy wejściu do sali. 

Mając jeszcze 50 lat czyli o 25 mniej, jadła halibuta nad morzem. Podeszła do niej ,,fanka" niewiele młodsza. Zapytała czy pani to ...  Pani Stanisława odpowiedziała- Tak to ja.

Na co otrzymała komplement,,Co to się z człowieka robi" :)

Te plakaty oglądał z nią jej gitarzysta z zespołu Kuba, młody człowiek i znając tę historię, zacytował jej największą fankę:)

Dziewczyna na fotografii piękna;) a poetki takie pozostają, nic się z nich nie robi:)

Pozdrawiam serdecznie:)

Opublikowano

@Asia Rukmini fale zabierają (piasek, kamyki, muszle) ale też nanoszą nowe dary. Czasami nie da się tych starych z fali morskiej odzyskać, jak młodości, urody.@Wiesław J.K. pamiętam to doświadczenie, gdy czas w wieczność się zamienia, szczególnie w stresie i oczekiwaniu ;) żarcik. Za głaski dziękuję. :)

@violetta dziękuję.

@Michał78 Czyżbyś też był z Wawy? ;) choćby przepływowo? A tekst fanki niezły. Mało w nim dyplomacji, ale dużo racji. Pytanie co chcemy uslyszeć. 

 

Pozdrawiam ciepło wszystkich.

 

PS. Widziałam dziś w kinie bezpretensjonalne film z Tomem Hanksem "Człowieki imieniem Otto". Z przyjemnością i polecam. bb

Opublikowano

@staszeko ta piękna kobieta

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

to ja, przed laty, o tym jest tekst (chociaż wtedy nie wpadłabym na pomysł, żeby siebie tak określić). Dziś, gdy piękno minęło, doceniam je na zdjęciu. Dziś już nie jestem piękna, młoda, zdrowa, bystra, ale pojawiły się inne zalety. Część różnic widzę, część docenię za czas jakis, gdy odpłyną. Pozdrawiam, bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ach, nie mów… Tyle urody nie może się po prostu rozpłynąć w czasie. Na pewno jesteś wciąż tą samą piękną kobietą, tylko ze względu na wrodzoną skromność nie chcesz się o tym rozwodzić.

 

Skoro wiem jak wyglądasz, nie zdziw się jeśli jednego dnia ktoś nieznajomy pomacha Ci ręką na ulicy.

Opublikowano

@beta_b wchodzi się na portal z doskoku stop. zahacza się o wiersz Beci stop. A życie jakby lżejsze mimochodem i wciąż samo leci stop. 

 

Uważaj by nie powstały wiersze do Twojego zdjęcia ;) Kto wie może już się piszą :D

 

Jak to mówił mistrz Alfredo "uważaj na kobiety z niebieskimi oczami..." 

 

pozdrawia ropuszy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...