Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Po drabinie do nieba 

po drabinie do piekła

 pomiędzy 

zwykli śmiertelnicy 

zaprogramowani

trzeba coś w życiu

robić 

wybrać drogę 

poznać kogoś 

gdzieś się zadomowić

spłodzić na swój obraz i podobieństwo 

rano mówić dzień dobry

pić kawę 

kłaść się spać po północy potem mieć alzhaimera

albo raka trzustki

choć może mniej dramatycznie 

umrzeć na starość jak stary grzyb zmurszały 

a potem w paść w to pomiędzy w zaświatach 

I wierzyć w szczerą modlitwę tych co jeszcze żyją 

 

Edytowane przez Stary_Kredens (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Annie spodziewam się że treść tego wiersza chce się zanegować, ale wynika on z doświadczeń i obserwacji. Katolicy wierzą w czyściec, i modlitwe za zmarłych i większość nie żyje według talentów i pasji, nie tak jakby chcieli lecz według jakiegoś programu lub że coś trzeba robić i tak żyją w niespełnieniu,  aż przychodzi śmierć.  I nie wiem , czy to my kreujemy rzeczywistość jak pisze autorka , czy rzeczywistość nas? Czy udaje się to tylko nielicznym

Kredens pozdrawia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No właśnie, dla mnie to jest właśnie słynny Matriks :)

 

O to się chyba toczy cała ta gra zwana życiem, dopóki się nie obudzimy to rzeczywistość nami steruje, cały myk jest w tym żeby zajarzyć, ze to jednak my jesteśmy kreatorami.

Mówiąc po chrześcijańsku - to diabeł wmówił człowiekowi, ze nic nie może, tylko cierpieć i błagać o wybaczenie, niewiadomo za co.

Polecam książki V. Zelanda „Transfering rzeczywistości”

Opublikowano

Taki szybki przeskok od kawy do alzheimera i raka. Bywa bliski znajomy niedawno był jeszcze w listopadzie w 100% sprawny, tydzień potem zawroty głowy, diagnoza glejak - rak mózgu, 10 dni temu operacja, która się udała, ale już nikogo nie poznaje, ciągłe ataki szału. Wypisali go w poniedziałek do domu i dali parę dni. Życie. 

Opublikowano

@aff tak , kto takie chwile przeżył patrzy na życie inaczej  i wcale nie musi pesymistycznie, tylko może z większym zrozumieniem.  W życiu są różne chwilę wiadomo ,a czasem nachodzą człowieka takie refleksje jak w tym wierszu. Można tylko pomyśleć, a można napisac, ale i tak się wszystkiego o życiu nie pomyśli ani tym bardziej nie napisze. Moja mama powoli odchodzi, to jest ... wiesz już jakie. Ty już wiesz

Serdecznie pozdrawiam 

Kredens 

@Rafael Marius pewnie jesteś na drabinie do nieba, życzę byś nigdy z niej nie spadł,  naprawdę serdecznie i szczerze 

Kredens 

@Marek.zak1 tak, znam takie historie. Idziemy po cienkim lodzie. Ale stale o tym myśleć to bez sensu, trzeba żyć tu i teraz . Ten wiersz to jedna z myśli o życiu 

Kredens pozdrawia 

@Annie może po nie sięgnę. Dzięki 

Kredens 

  • 4 tygodnie później...
  • 5 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...