Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Temat jesienny z nosem na kwintę

bo deszcz zacina, mokre chodniki

i ogłaszają dla moich wierszy

totalny bojkot wstrętne chochliki.

 

Nie mam mulety toreadora

i nie podejmę walki z bykami

niech one walczą pomiędzy sobą

byki, chochliki wraz z lapsusami.

 

Nie będzie także żadnej erraty

bo korektorką jest moja wena,

która ma stawki wygórowane

to za wysoka jest dla mnie cena.                               

 

Szarość stopniowo wchodzi w zaułki

w skupiskach bloków jest jeszcze jasno

lecz to się zmieni, gdy noc nadejdzie

i w oknach wszystkie światła pogasną.

 

Czerń nie nastraja a wręcz przeciwnie

tłamsi me myśli, umysł frustruje

i chociaż nadal piszę, bo piszę

sensu i treści nie kontroluję.

 

Zapewne lepszym jest zaprzestanie

a utwór gdzieś tam się zadomowi

tutaj się wtrąca bezduszna wena,

która odbiera głos autorowi.

Opublikowano

Rozumiem Henryku frustrację, bo po zmianie czasu ciemno się robi już o czwartej, a przez tysiące lat gros społeczeństw ( z wyjątkiem arystokracji, którą stać było na świeczki) kończył dzień idąc do łóżek, a nam każe się być aktywnym jeszcze przez 6-7 godzin. To protest sfrustrowanych organizmów. Pozdrawiam. 

Opublikowano (edytowane)

"totalny bojkot wstrętne chochliki"

zarozumialec z Henia wyłazi

piszesz jak piszesz dobre wyniki

i literackim jesteś okazem

 

nie marudź przeto o jakiś bitwach

muletach szablach walkach z bykami

poczucie rytmu miewasz nie liche

i dogadany jesteś z rymami

 

to właśnie teraz kiedy jest ciemno

bloki zasłania noc swą kurtyną

siadasz i piszesz czysta przyjemność

stuk klawiatury w uchu brzmi miło

 

a wena wcale nie jest bezduszna

sam nawet nie wiesz kiedy cię chwyta

a stuk klawiszy znienacka ustał

i już żeś drobny tekścik napisał

:)

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tajsko am Boże - Modry Ponie, dzie słónko tako samo śwyci, am nie ziam, nie poziam, Bachy tam só i some śmiych. Tajskno Modry Ponie. Tam dangi furajó dali i eszcze abo dzie? A Bociony kapelków nie łoślipsió, a żniwa to psiankno śpisiywanie. dzie Annioł modli sia noczajści i wpierw. Zietrz łuraduje ten zimny deszcz.             Tęsknię Boże, mój Niebieski Panie, czy tam słońce wciąż tak samo świeci, a niwa bezkresna to ciągłe pytanie? Trud żniw są jak motyli drganie, czy są tam śmiejące się dzieci? Tęskno mi za tym Niebieski Panie. Czy bocian świątkom nie zmieni zdanie, świat chmura ponura znów oszpeci, a niwa bezkresna - zadanie na pytanie. Gdzie Anioł Pański jak ranne pianie, tych modlitw przecież nie zaślepi Tęsknię Boże, Ty Niebieski Panie. Wiem, wiem- marne to moje pisanie nic to, że miłość nieprzerwanie świeci, jest niwą bezkresną- jak ciągłe pytanie. Pamięci obłoków ich jeszcze trwanie, z igieł sosnowych wzór tu nie szpeci. Tęsknię za nimi Niebieski Panie, a niwa bezkresna to zawsze pytanie.
    • @MIROSŁAW C.  tak to prawda. I cytat też bardzo dobry. Świat jest wywrócony do góry nogami dzięki
    • Zaprosił mułłę słynnego w Tule hodowca mułów na świeże mule. Uczony nosem swym czułem ocenił: "Mule czuć mułem, a dennych potraw nie jem w ogóle".
    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...