Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rozwrześnienie


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Rozwrześniło się lato za oknem,

Kluczą ptaki zbłąkane po niebie.

Skrzą się w słońcu nawłocie wyniosłe,

Cicho skrada na palcach się jesień.

 

Już drżą wargi od chłodu wieczorom,

Mgłami wiją się ranki zasnute.

Jeszcze ciepłem dni letnie nas poją,

Choć ich kadry są coraz to krótsze.

 

Ostre światło przeszywa powietrze,

Jakby chciało utrwalić na zdjęciu

Świat, co wkrótce porzuci swe barwy,

By pogrążyć się w sepii jesiennej.

Opublikowano

druga strofa jest przepadzista w rozwrześnieniu, gdyby ten styl w pierwszej 

mniej więcej; 

 

Rozwrześniło się lato za oknem,

Zbłąkane kluczą ptaki po niebie.

Skrzą się w słońcu wyniosłe nawłocie ,

Skrada się cicho na palcach jesień.

 

sorry za przestawki :)

pozdr.

Opublikowano

@sam

 

Lubię jak jest równiutko. Dobrze się wtedy czyta. Dziękuję za cenne uwagi :) 

Opublikowano (edytowane)

@Michał_78

 

Specjalnie to rozrzuciłem, bo tak mi najlepiej sztymowało. Myślałem, że nikt nie zauważy, a tu masz chłopie naleśnik ;)

Jeszcze pomyślę.

 

Dziękuję i pozdrawiam :)

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Annie

 

O tak. A później się jeszcze październik rozpaździermiczy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

 

Dzięki Annie i pozdrawiam  

Opublikowano (edytowane)

piękny wiersz ostatnia strofa jakby bez rymów

nie byłbym sobą jeśli bym nie zaproponował:

 

Ostre słońce przeszywa powietrze,

aby zdążyć pejzaże oświetlić.

Barwy lata już wkrótce deszcz zetrze,

Świat w jesiennej pogrąży się w sepii.

 

i zakończenie:

 

Mają urok jesienne wieczory

Ale ja wam coś wyznam w ukryciu

Że cnią mi się młodzieńcze amory…

Piękna jesień w przyrodzie i w życiu

 

serdecznie pozdrawiam Jacek

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Ładnie to skroiłeś. Chciałem wyjaśnić, że specjalnie dobrałem rymy niedokładne, żeby nie było zarzutów o Jasną Górę ;)

A wrzesień to jednak jeszcze nie jesień, a raczej późne lato (przynajmniej dwie pierwsze dekady). Może jednak zaczerpnę coś z Twojej wersji. 

 

Dzięki i pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97 Tak, nabroiłaś ;) 
    • @Berenika97 Bardzo dziękuję. Był taki czas w moim życiu, że nigdy nie zapamiętywałem snów. Był również i taki gdzie śniłem jedynie przerażające koszmary. Lecz ostatnio coraz częściej dane mi jest wreszcie lądować w spokojnej krainie snu.  
    • @Lenore Grey poems   Samotność — to nie kara losu, lecz echo wewnętrznego głosu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...