Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mój brat... Ursus arctos


Rekomendowane odpowiedzi

@jan_komułzykant Janku akcentowo mi za chiny nie pasuje Twoja wersja, ale poprawność zwyciężyła.
A kto jeździ rowerem po lesie powinien być przez misie zjadany, u mnie w Swoich Górach to udręka dla turystów, nawet motorami z zawrotną szybkością szarżują aby ich straż leśna nie zdążyła namierzyć.

 

Trzymaj się zdrowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amber Powinien dostać przynajmniej złoty krzyż zasługi za podtrzymywanie żołnierzy na duchu.

 

Wszystkiego dobrego.

@WiechuJK Jest ich tylko sto sztuk, możesz śmiało zbierać grzyby, a gdyby grzybów nie było jedź w lasy rumuńskie, tam ponoć są...

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@[email protected]Dawne to czasy, gdy chodziłem do lasu na grzyby i inne leśne smakołyki jak maliny, jagody, jerzyny, etc. Na szczęście w tamtych rejonach nie było słychać o wilkach czy niedźwiedziach, więc można było spokojnie po lasach wędrować.

 

Miłego wieczoru!

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rodrigo de lagarza A niech sobie żre co chce,
                                      byle cholera nie połknął mnie.

Pozdrawiam, jak tego rowerzystę.

@WiechuJK Wilki u mnie w Sowich Górach są ale o niedźwiedziu jeszcze nie słyszałem. Ja mnie zje to Ci powiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@A-typowa-b Z tego co widzę i czuję, masz wakacje cały rok.
 

Powinszować.

@[email protected] A warsztat masz lepszy... zapewniam.

@A-typowa-b Na opak - to też przecież...  droga,
                           jak w nią się zapędzisz, tylko światła pogaś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Somalija

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


 

Ago w coś musimy uwierzyć, ja pisałem o naszym znanym przez wszystkich niedźwiedziu brunatnym a nie niedźwiedziu europejskim vel pirenejskim. Co do tak szczegółowych informacji o których piszesz, w dobie internetu każdy może zajrzeć gdzie trzeba i rozszerzyć wiedzę.
Mnie chodziło całkiem o co innego w dwóch ostatnich wierszach, a mianowicie o to że sami zabijamy zwierzęta na drogach

jakby to było coś normalnego, natomiast z drugiej strony /drugi wiersz/ nie robimy nic lub prawie nic, aby gatunki zanikające ratować poprzez jakiś centralny program. Z żubrami jest podobnie chociaż ich jest około 2500 sztuk a niedźwiedzi tylko 110.  Więc kogo należałoby bardziej ratować?

Miłego wieczoru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...