Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Fobia społeczna

 

Popatrz jak wszędzie 
Groźnie, niepewnie.
Boisz się świata,
Boisz się śnić.

 

Chcesz się zbuntować,
Można inaczej.
To nie dla ciebie.
Po co tak żyć?

 

Chcesz się uwolnić,
Lecz nie potrafisz.
Chcesz tak jak oni,
Lecz nie masz sił.
 
Widzisz człowieka;
Jest pewny siebie.
Ty tak nie umiesz,
Chciałbyś być nim.

 

          Jesteś jedyny,
          Jesteś wybrany,
          Tak delikatny
          Jak tamten kwiat.

 

          Tamten co przekwitł, 
          Umarł przedwcześnie.
          Poza skorupą 
          Żył kilka lat.

 

          Oto jest jajo,
          Tutaj przebywasz.
          Miejsce bezpieczne,
          Ściany we łzach.

 

          Znów się wyklułeś,
          Chcesz być silniejszy.
          Wrócisz niebawem,
          Wrócisz na dniach.

 

No i wróciłeś,
Szybciej niż wczoraj.
Widzę twą rozpacz,
Widzę twój płacz.

 

Wiem, że robiłeś
Jak cię uczono.
Teraz odpocznij,
Połóż się spać.

 

Gdy się obudzisz
Znów się wyklujesz,
Mam więc dla ciebie
Gros dobrych rad.

 

Bądź wystraszony,
Cichy, nieśmiały.
To niepokorni
Zdobędą świat. 

 

---

 

Opublikowano (edytowane)

Lęki społeczne, to przypadłość, która jest dość powszechnie bagatelizowana, a wiedza w społeczeństwie o niej raczej znikoma. Poruszyłeś więc dosyć istotny temat i za to masz dużego plusa, czuję jednak pewien niedosyt, tym bardziej, że jestem przekonany, że stać Cię na więcej :)

 

Pozdrawiam serdecznie :)

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie spodziewałam się, że spotkanie z nim po tak długim czasie będzie miało taki właśnie przebieg. Taki właśnie, czyli swobodny - w każdym razie jeśli chodzi o mnie. Nie spodziewałam się tym bardziej, iż miałam żadną pewność, że w ogóle się spotkamy. A jednak spotkaliśmy się.     Gdy go zobaczyłam, wszystko wróciło. Wszystko - tak, wiem, w tym słowie zawrzeć można wszystko właśnie, wliczając w to każde znaczenie, każdą treść- jest jednym z moim ulubionych wyrazów. Tak zatem: wszystko wróciło. To, co czułam do niego wtedy, a dokładniej to, co zaczęłam czuć. Myśli, związane z sytuacją, gdy go zostawiłam. Myśli o nim, które przyszły mi do głowy - i do serca - podczas nieobecności przy nim. W tym te, które pomyślałam i które poczułam w trakcie wyjazdu.     Gdy zobaczyłam go wchodzącego do przestrzeni, w której się znajdowałam - wszystkie one połączyły się we względnie jednolitą całość. Jakby starannie i dokładnie  wymieszanych, ba - w dodatku w miarę precyzyjnie ze sobą połączonych - tamtejszoczasowych myśli i uczuć. Całość jakby gładką, miejscami tylko uwierającą chropowatością tej lub tamtej myśli lub ostrością tamtego bądź tego doznania, wystających poza powierzchnię. Za to ciążacą mi wewnątrz: jednocześnie w umyśle i w sercu. Chociaż, jak już powiedziałam, w potocznym tego słowa znaczeniu, amaterialną. Wiedziałam, że muszę - chcę i potrzebuję! - pozbyć się tego ciężaru. Że jedynym po temu sposobem będzie rozmowa. Rozmowa wyjaśniająca to, co wyjaśnić mu byłam w stanie. Rozmowa, podczas której mogłam powiedzieć mu to, na powiedzenie czego byłam gotowa. Wiedziałam, że nie potrafię wyjaśnić mu wszystkiego. Bo aktóre wyjaśnienia zabrzmią adostatecznie - mało tłumacząc. A nawet gdyby mogły, byłam gotowa na pewien poziom dyskomfortu. Jak bardzo wysoki? A czy mnie to oceniać? Na pewno na tamten czas dla mnie najwyższy z możliwych...    Siedział obok mnie i słuchał. Rozluźniałam się i uspokajałam powoli, najpierw siedząc tuż przy nim, potem opierając się o niego plecami, wreszcie ostrożnie doń przytulając.     Gdy wziął mnie za rękę, nie zaopanowałam. W pewnej chwili, aspodziewanie dla samej siebie - a może jednak spodziewanie? - zaczęłam się zastanawiać, czy nie przyszła pora na wyznanie uczuć. Leciutko zamaskowane, zawoalowane - bo czyż należy wyznawać je wprost? Mimo wewnętrznych ponagleń - myślowosercowych - zdecydowałam się zaczekać do ostatniej chwili.    - Bardzo cię lubię... - szepnęłam mu na odchodnym.       Gdańsk, 5. Listopada 2025
    • @Berenika97   schować i ochronić siebie, w niepewności jutra i poczuciu zagrożenia :(    pięknie i poruszająco napisałaś ! Pozdrawiam serdecznie :)     
    • @viola arvensis @Migrena @Annna2 @tie-break @huzarc jak chcecie możecie mojej siostrze polajkować przechodzi trudny czas. Ucieszy się z serduszek na filmach głównie prezentuje odzież dla seniorów   Ma 56 lat. 
    • @Annna2 @Nata_Kruk Dziękuję. Muszę przyznać, że mam z tym wierszem małą zagwozdkę. Chodzi o stan emocjonalny poety, który z dużym wdziękiem opisuje uroki majowego krajobrazu, by na koniec stwierdzić, że życie już mu się nie podoba i chciałby zostać - dosłownie: "zastrzelony na śmierć". Nie wpadłbym na to. Nasi Romantycy chyba też na to nie wpadli - w każdym razie, nie przypominam sobie takiego konceptu - może ktoś jakiś podobny wiersz zna. Podejrzewam, że Heine objawił to coś specyficznie niemieckiego. Może to był tylko taki niemiecki żart... mam nadzieję, że tak. 
    • @Rafael Marius Zgadzam się z Tobą. Ale jest jeszcze inny aspekt, sporo osób o tym mówi. U nas w kraju brakuje czasem pokoleniowości właśnie. Prawników, polityków, lekarzy, dziennikarzy, pisarzy, artystów od pokoleń. Z ojca na ojca. Z rodziny na rodzinę. Hitler i Stalin nas z tego nieco wyczyścili. I komuna też zrobiła swoje. I zmiana niepodległościowa w 89 roku też. A to wiesz duża sprawa gdy od dziecka zdajesz sobie sprawę z zawodu, który będziesz wykonywał...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...