Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Od małego lubiłem kiełbasę. Dlatego pobiegłem do nowo otwartego sklepiku, jak tylko zaistniał w naszej osadzie. Już sam szyld mnie podniecił, w uwielbianym temacie kubków smakowych.

 

–– Dzień dobry.

–– U nas wszystko dobre.

–– Ma pan smak kiełbasy?

–– Ja?

–– Proszę mnie nie łapać…

–– Nie śmiałbym. Ja nie z tych...

–– Za słówka. Chce kupić ów specyfik. Jest?

–– Oczywiście, młodzieńcze.

–– Poproszę.

–– To kosztuje.

–– Ile?

–– Cena widoczna na ekranie.

–– Biorę.

–– Proszę… i proszę dokładnie przeczytać instrukcję obsługi, a zaś – jeśli nadal będzie pan zdecydowany – wstrzyknąć kilka kropel, dajmy na to, w dynię. Będzie miała smak kiełbasy.

–– Co za odjazd! Fajnie!

–– Pragnę też dodać, iż reklamacji nie przyjmujemy. Żadnego zwrotu pieniędzy. Jedynie wyjaśnienia gratis, w razie pytań.

–– Czort z tym. Proszę zapakować.

–– Jak łaskawy pan sobie życzy.

 

*

 

–– Dzień dobry.

–– U nas wszystko…

–– Gówno prawda, że tak się wyrażę.

–– A… to pan, co kupił smak kiełbasy. Przypominam sobie. Nie wierzę, że nie skutkuje.

–– Owszem. Skutkuję. Nie przeczę. Jednakowoż jestem niepocieszony.

–– Czytał pan instrukcje.

–– Rzuciłem okiem, to tu, to tam.

— Widocznie akurat nie tam gdzie trzeba.

–– A niby co tam stoi?

–– Chociażby to, że ów specyfik działa w pewnym zakresie… dozgonnie i wysyła fale smakowe… do wszystkich produktów spożywczych na Ziemi. Chociaż licho go wie, czy tylko do tego, co niby do jedzenia.

Może tynk ze ściany, też smakuje kiełbasą. Próbował pan?

 

–– Nie próbowałem i nie zamierzam.

–– Szkoda. Taka informacja mogłaby być przydatna w kwestiach marketingowych...

–– W dupie ma owe kwestie… o cholera…. Czyli, co?

–– A to, że do końca żywota, wszystko, cokolwiek pan zje, będzie miało smak kiełbasy. Oprócz kiełbasy.

–– Jak kto? Nie rozumiem.

–– Tak to działa. Próbował pan kiełbasę?

–– Nie.

–– Będzie miała smak truskawek. Każda.

–– No to mam przesrane. Nie cierpię truskawek. Od razu mam torsje. Mnie chodziło o to, żeby inne pokarmy, na jakiś czas i tylko te które wybiorę, też miały smak kiełbasy, ale kiełbasa też.

–– Ona już zawsze będzie truskawkowa. Dla pana kubków smakowych, rzecz jasna.

–– I nic się nie da zrobić. Jest jakiś wyjątek.

–– No... owszem. Proszę posłuchać…

 

*

 

— Dzień dobry.

–– U nas wszystko… o widzę, że ma pan zabandażowaną łydkę.

–– Taa… wczoraj trochę wyciąłem. Upiekłem. Smakowała sobą. Słodkawym mięsem.

–– Ale nie kiełbasą?

–– Nie. Smak podobny, a jednak inny.

–– Czyli pańska łydka zachowała… tożsamość własnego smaku?

–– Można tak powiedzieć. Nie wiem, jak inne organy. Chociaż mam wybór pomiędzy: smakiem kiełbasy – który mi zbrzydł... w czymś innym – własnym ciałem i kiełbasą truskawkową, której nie ruszę nigdy więcej. Rzygałem po niej i miałem sraczkę, jednocześnie.

–– Hmm… tylko na jak długo pana wystarczy… chyba nie chce się pan cały… obgryźć?

–– No nie.

 

–– Pocieszę pana, bo jak domniemam, nie doczytał pan.

–– Co nie doczytałem?

–– No właśnie. Gdyby pan doczytał, to by pan nie pytał.

–– O co?

–– Rzecz się tak przedstawia, że działanie specyfiku, tylko do pana przynależnego, ustanie za rok.

–– A później wróci do stanu… sprzed? Naprawdę?

–– Nie wróci, ale zmieni się pewien szczegół.

–– Słucham?

–– Tylko i wyłącznie, ciało innego bliźniego, będzie smakowało… jak mięso.

–– Dzięki. To zawsze jakieś pocieszenie. Bo wie pan. Kiełbasy…

–– ... wiem … truskawkowej, pan nie ruszy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...