Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 W kościele katolickim z Leverkusen na pasterce nie było zbyt dużo ludzi.

W każdym razie, w Polsce przychodziło o wiele więcej. Marek zostawił

Karen w domu z ojcem. Nie proponował jej pójścia, bo wiedział, że i

tak nie ma na to ochoty, nigdy też nie praktykowała chodzenia na msze po

wigilii. Był ciekawy kazania. Co ksiądz teraz może powiedzieć wierzącym

Niemcom? - pytał sam siebie. Tak naprawdę, od przyjazdu do Niemiec,

nigdy nie był w kościele na mszy. Poza tym, po cichu liczył, że Claudia

jednak zjawi się i będą mogli spotkać się po raz pierwszy poza firmą. Stanął

przy kolumnie z tyłu kościoła i obserwował wchodzących. Przy ołtarzu stała

wielka choinka, taka sama, jakie pamiętał ze świąt spędzonych w domu.

Kościół był katolicki, ale tutaj, w Zagłębiu Ruhry, katolicy byli w mniejszości

i wystrój przypominał bardziej skromne świątynie protestanckie, aniżeli pełne

złoceń, rzeźb i obrazów, katolickie kościoły, które pamiętał jeszcze z Polski.

Ludzie zbierali się na mszę. Wyglądali bardzo podobnie.

Wszyscy, mężczyźni i kobiety, ubrani byli w ciemne, grube płaszcze.

W pewnym momencie zauważył wchodzącą Claudię. Była sama. Patrzył,

dokąd się skieruje. Obejrzała się i usiadła w ławce, w środkowej nawie.

Marek uśmiechnął się i usiadł przy niej, patrząc na ołtarz. W pewnej chwili

wyczuł, że dziewczyna patrzy na niego i również spojrzał na nią. Znów się

uśmiechnął.

- Cieszę się, że przyszłaś.

- Przychodzę na pasterkę co roku, zwłaszcza od rozpoczęcia wojny.

- A ja jestem po raz pierwszy.

- Dlaczego nie z żoną?

- Nie czuję z żoną więzi duchowej.

- A cielesną?

Marek po raz kolejny przyznał w duchu, że w ciętych dyskusjach Claudia

wcale mu nie ustępuje. Był pełen uznania dla jej inteligentnej zadziorności.

- Czasami.

- Czasami czy często?

- Czasami.

 W tym momencie ksiądz zaczął odprawiać mszę. Marek udawał, że uczestniczy

duchowo w nabożeństwie, chociaż wcale nie był zainteresowany jego

przebiegiem. Od czasu do czasu zerkał na Claudię.

 Kazanie było o narodzinach Jezusa, wierze i nadziei, która jest tym, co

podtrzymuje ludzi przy życiu. Śpiewano kolędy, których Marek i tak nie znał.

Claudia śpiewała je ładnym, czystym głosem. Po mszy wyszli z kościoła.

- Mogę cię odprowadzić?

- Jak pan chce. Mieszkam niedaleko.

Spacerowali idąc przez ciche i zaciemnione miasto.

- Niech pan coś powie? Jeśli pan chce wzbudzić moje zainteresowanie,

niech pan powie coś ciekawego...

- Twój chłopak nie przebił się do szóstej armii.

- Skąd pan to wie?

- Niemieckie radio transmitowało wigilię ze Stalingradu. Są cały czas otoczeni.

Nie było odgłosów strzałów.

- Jest pan wnikliwym słuchaczem.

- Może się mylę. To mogą być tylko moje przypuszczenia.

- Nie mam od niego wiadomości od dwóch miesięcy.

- Kochasz go?

- Sama nie wiem, ale teraz, gdy on tam walczy...

- Rozumiem. Lubisz jasne sytuacje. Cenię to.

- Dziękuję. Już panu mówiłam, że jest pan atrakcyjnym mężczyzną.

Ja mam chłopaka na froncie, pan ma żonę, a jak chce pan mieć jeszcze

kochankę, to nie powinien mieć pan z tym problemów.

- Nie chcę mieć kochanki. Chcę mieć ciebie, ale pewne rzeczy muszą

dojrzeć, a pewne nigdy nie dojrzewają.

Claudia zatrzymała się przed bramą budynku.

- Tu mieszkam. Dziękuję za odprowadzenie. Było mi miło, że nie szłam

sama.

- To ja dziękuję za sprowadzenie mnie na ziemię. Wesołych Świąt!

Podał dziewczynie rękę. Lekko uścisnął jej dłoń i przytrzymał chwilę.

Miał wrażenie, że Claudia nie chciała, żeby ją od razu puścił. Stali przed

budynkiem.

- Wesołych Świąt! - powtórzył.

- Ja panu też życzę.- odpowiedziała, po czym odwróciła się i weszła do

domu.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka Chwała i cześć należy im się na wieki. Pozdrawiam.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Arsis «fantastyczna wizja stworzona przez nadwrażliwą wyobraźnię» źródło SJP Zawieszenie pomiędzy nieważkością a nicością. Narracja i akcja jak w niemym filmie, przyciąga pomimo braku dźwięku i głosów.  Pozdrawiam
    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...