Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

   

— My jesteśmy gołe, za przeproszeniem, pierniki. Wczoraj mieliśmy nie lada kłopoty. Napalone na słodycz dziwadła, zlizały z nas cały lukier. Inna sprawa, że im wszystko jedno z czego zlizują. Byle słodko było. No cóż. Życie.

 

— Taa… durna egzystencja, bo ze mnie makowiec zakręcony. Kochałem się w makówce, ale teraz mam ją w sobie i licho wie, która to. Boleje nad tm. Oj tak. Chociaż muszę przyznać, że piekarnik przytulił mnie ciepło.

 

— Mnie też ciepło. Jestem barszcz z uszkami. Słyszałem kiedyś płacz małego ciasteczka, ale karp wtranżolił uszka i mam teraz spokój ze sumieniem. A tak po prawdzie, nie cierpię szkarłatnych buraków i całą resztę warzyw, pod błękitnym niebem.

 

— E tam… rozkoszne są. Jam śliweczka z kompotu, głodna nowych wrażeń. Koniecznie chciałam usiąść okrakiem na widelcu i mam teraz syndrom porypanej pestki. Nie łatwo jest. Chyba z niej nic dobrego nie wyrośnie. Zgodnie z obiegową zależnością.

 

— A co ma powiedzieć taki cukier puder. Tak. O mnie chodzi. Albo raczej: pudel, bo los mnie przystrzygł, na swoje podobieństwo. W ogóle nie mogę biegać. Z zależnością, czy bez. Leżę tylko i żaden nie chce mną posypać czegokolwiek. Do dupy z tym, być takim rozsypanym, niezauważonym, bez zaistnienia. Chyba się rozmażę w jakiś apetyczny temat. Dajmy na to, o ciemnych tabunach sznek, gmerających w okruszkach. Co o tym sądzicie?

 

— Jęczysz, smęcisz, użalasz się nad sobą, a nam to mogą szneki na kapelusz skoczyć. Pies im mordy z glancem lizał. My grzybki w kapuście i fajnie jest. Garnek nas chroni, nóż głąba wyciął, to co nam więcej do szczęścia potrzeba.

 

— Nam też nie potrzeba, gdyż my owoce suszone, pomarszczone, ale nie stare. Pełnia ducha w szparkach… choć faktem jest, że brakuje wilgoci.

 

–– Na brak wilgoci narzekać nie mogę, lecz współczujcie mi w tej chwili. Polewką makową mnie zwą. Ale co to za mak? Żadnego odlotu z talerza. To co najlepsze, ukradli dla siebie i widać, jakie jedzonka przyrządzają. E tam… tylko nazwa została. Aż kiedyś wchłonęłam z tej zgryzoty, dwa deka os.

 

— Deko jak już. To jednak trochę odlot masz. Ze mnie sernik wnerwiony jest. Przestałem kochać żółtą cytrynkę. Rzekła, że wykrzywiam się głupawo. O co jej w ogóle chodzi? Kwasi mnie, a teraz narzeka. Chyba przestanę ją spożywać

 

–– Jam biała kiełbasa, wiele razy w życiu sparzona. Zatem proszę się bać i szanować, bom elitarnie surowa dla wszystkich. Skora ja biedna, musiałem cierpieć we flaku, to was też wychowam na ludzi. Ulży mi. No co? Macie mieć lepiej ode mnie? Zobaczycie, jak to jest. Chociaż trochę wam krwi napsuję. A najbardziej w kaszance. Mózgu tyle, co w ziarenku jusznej kaszy.

 

— Phi. Mam te twoje rewelacje socjologiczne, w błękitnych pośladkach. Jam szynka z dupki świnki, z pierwszego uboju. Taka biała, sfrustrowana, zakompleksiona padlina, co to musi nieustannie dowartościowywać swojego flaka, to poniżej mojej percepcji. Już nie wspomnę o durnej kaszance, kotletach z kością i sfiksowanych żeberkach. Mój ogonek, więcej wart, od tej kupy chłamu. Nie taki pyszny.

 

— Co tam ogonek. Tatara, to dopiero nieszczęście spotkało, w porównaniu do waszych pierdół. On to ma prawdziwy problem. Miał dwa jajka, a teraz ma jedno.

 

–– Co mi tam jakieś… tata rajaja! My nie do śpiewania, tylko do spożycia. Chrzan ze mnie tarty, ostry jak brzytewka. Zaraz wam pochlastam, zanim wpadnę do soków trawiennych.

 

–– A ja majonez. Uspokój się, podróbo musztardy. Biegusiem do słoika i przestań chrzanić. Jesteś ostry tylko w gębie.

 

–– Cicho tu. Słuchać mnie. Zupą rybną jestem nieszczęśliwą. Brakuje mi głowy. Pomożecie?

–– On karp dżentelmen. Odda ci swoją.

–– Święta prawda. Masz. Chlup.

–– Dzięki. Chlup.

— Nie ma za co.

–– Chwila, czym on do niej zagadał?

–– Przecież ryby nie mówią, głupku.

–– Spójrzcie. W piekarniku siedzi kaczka.

–– Taa… ma opalony mózg.

–– Mózg?

–– A jeżeli, to w tym miejscu?

–– Ano w tym. Ominęła ją terapia grupowa.

–– Chyba raczej ujowa.

–– Ej ty… karp. Co się szczypiesz w płetwę. Albo całość, albo wcale. A tak w ogóle, brak głowy nie upoważnia do braku kultury i tolerancji.

–– A gdyby nie ominęła, to co?

–– Ty to jesteś zwykłą przyprawą, więc przestań z łaski swojej, sypać niedorzeczne insynuacje.

–– Masz babo placek. Kaczce się upiekło.

–– Dzięki.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Wiersze Rymowane↔Dzięki :~))

Wiele Dobrego w 2022 życzę i Zaś:)↔Pozdrawiam:)

 

*******************

A–typowa-b↔Dzięki:))↔Za "ciekawskie i wesołe"

Wiele Dobrego w 2022 życzę i Zaś:)↔Pozdrawiam:)

******************

Leszczym↔Dzięki:))↔Za ekstra i wykrzykniki, o taki: !!

Wiele Dobrego w 2022 życzę i Zaś:)↔Pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena toż przecie od razu zastrzegłem że człowiek strzela a a Panbucek kule nosi.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dzień dobry, trochę pan się spóźnił  Przepraszam bardzo, zabłądziłem w próżni  Skąd pan przebywa, opowie pan coś o sobie Jestem dziwną istotą, nie rozumiem sam siebie  Brzmi to znajomo, nie zawsze idzie nam po myśli  Oczywiście, lecz czuje, że moje życie to nieustanny wyścig  Za czym pan tak gna? Jeśli mogę wiedzieć Jasne, że tak. Mogę panu opowiedzieć  Goniłem za miłością i poprawą własnej egzystencji Nie wyszło mi to dobrze, a chciałem być jak sól tej ziemi A więc, co poszło nie tak? Zbyt bardzo się starałem, nie zadbałem o głowę  Teraz nie opuszczam myśli, jakby czarodziej rzucił klątwę  Zabrzmiało to poważnie, może Pan swobodnie spać? Mogę, gdy moje oczy nie mogą rady dać  Chciałbym bardzo Panu pomóc, ma pan jakieś zainteresowania? Uprawiałem dużo sportu, teraz każda czynność jest jak olimpiada Zresztą, jaki Pan? Nikt tak dobrze mnie nie zna, jak moje drugie ja Bardzo dobrze wiesz, że przez ciebie nie mogę spać  Nadchodziłeś zawsze, w najgorszym momencie Chciałeś mej poprawy, teraz jestem tu gdzie jestem  Ty mi doradzałeś, się mną opiekowałeś Gdyby ciebie nie było, było by mi łatwiej  Szanowny Panie, proszę o spokój  Byłem spokojny, lecz ty mi go zabrałeś  Wiem już jedno, odseparuje się od ciebie Ponieważ dla mnie nie jesteś, żadnym człowiekiem 
    • Róże   Że się słowik rozśpiewał nad tobą W ten czas gdy kwitła łąka i maj A słońce które dało ci kolor Widziało krew czerwieńszą niż kwiat   By ciernie co rdzeń plotły ku górze Chciały marzenia oddać niebiosom Mogły na strzępy potargać uczucie Bo ich błękity wziąć same nie mogą
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Samotny podróżnik - Tie-break/listopad 2025  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...