Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Śniegi puściły i wśród rzadkiej trawy najbardziej widoczne były psie kupy. Zaraz w parku pojawili się stęsknieni za słońcem spacerowicze. Z amatorów sportu pojawił się wielbiciel joggingu i kilku rowerzystów. Przemknął też zakapturzony „dresik” z pitbulem, ale nie widząc koleżków, odprowadził psa do domu.
W drewnianym domku na placu zabaw było jeszcze pusto. Walały się w nim tylko zgniecione wczoraj puszki, butelki po wódce i skrupulatnie dopalone resztki papierosów.
Przy studni z wodą oligoceńską przystanął starszy pan w burej jesionce i śmiesznie przekrzywionym berecie. Żując starczo własną szczękę, odstawił kulę, którą się podpierał. Pochylił się, by zaczerpnąć dłonią lodowatej wody płynącej prosto z ziemi, potem napełnił partyzancką menażkę. Mimo częściowego zniedołężnienia, trzymał się sztywno jak wojskowy.
Niespiesznie ruszył pokrytą resztkami brudnego śniegu alejką w stronę placu zabaw. Ustąpił miejsca trzem drągalom w kapturach. Szli swoim „defiladowym” krokiem, z rozstawionymi szeroko nogami i bujając się na boki. Jak urki w stalinowskim kryminale – mruknął i splunął pod nogi.
Przysiadł na ławeczce, rozglądając się po okolicy. Za płotem, po asfaltowym boisku biegali za piłką gimnazjaliści. Szło im całkiem nieźle. Byli zadziorni, walczyli. Zacisnął zęby i otarł natrętną łzę. Wyjął z jednej kieszeni jesionki szalik Wisły, a z drugiej machorkę z bibułką. Zarzucił szalik na ramiona i zajął się robieniem skręta. Ćmił, czekając co się wydarzy.
Z początku obchodzili go łukiem, przyglądali się i znikali. Jeden odważył się mruknąć:
- Dziadek, życie ci niemiłe?
Bliżej wieczoru ubywało matek z wózkami, dzieci i osób starszych, przybywało zakapiorów. Zaczekał aż zbierze się spora gromada. Wtedy zaśpiewał:
- Wisła to jest potęga...
Wygląd miał lichy, lecz głos nadal donośny i czysty.
- Wisła – Wisła, e e!!!
W końcu nie wytrzymali. Podeszli w kilkunastu. W rękach trzymali jakieś pręty, lewarki, klucze francuskie, łańcuchy. Jeden przyniósł siekierę. Zdążyli nawet dla kurażu kupić alkohol, który teraz popijali. Jezu, co za mordy – mruknął pod nosem i śpiewał dalej.
- Bysior, czy cię pogięło?! – odezwał się któryś z tyłu – Na jakiegoś dziadka pół osiedla wołasz.
Bysior poczerwieniał na kanciastej gębie.
- A jak to prowokacja?
Rozejrzeli się. Krzaki nie miały jeszcze listowia, więc wróg nie mógł się nigdzie ukryć.
- Dziadek, przetrącimy ci kulasy i będziesz się czołgał do domu – powiedział inny.
Starszy pan spokojnie patrzył im w oczy.
- Dzieci umiecie bić, to i starszego człowieka dacie radę – wycedził – W lesie pod obstrzałem sralibyście na miękko.
Popatrzyli po sobie i zaczęli kląć szpetnie nad swoją bezradnością. Zaśmiał się, kręcąc siwą głową.
- Nawet Ruscy, nawet Szkopy umieli pięknie kląć. Wam gówno sączy się między zębami.
Któryś wziął zamach kijem, ale zaraz go opuścił.
- Nie mogę. Może mu z piąchy przyjebać?
- Na buty go! – krzyknęli z tyłu.
Bysior zrobił krok do przodu.
- Basta! Oddaj szalik i spadaj do domu. Ostatnie ostrzeżenie.
- Wisła – Wisła, e e!!!
- Tylko Pasy, Cra-co-via!!! – krzyknął któryś, wywołując powszechną wesołość, że wdaje się w przekrzykiwania.
- Skilimować dziada!
- Nie da rady. Ludzie są w oknach.
Obejrzeli się. Z każdego okna, z każdego balkonu ktoś przyglądał się tej scenie w milczeniu. Bysior łyknął piwa, zgniótł puszkę i cisnął ją za siebie.
- Szalik, raz!
Doskoczył do siedzącego i szarpnął znienawidzony przedmiot. Rozległ się huk. Bysior padł na plecy, w jego ustach natychmiast pojawiła się krew. Starszy pan wstał bez pomocy kuli. Zza rozpiętej jesionki widać było zdjęcie kilkunastoletniego chłopca, które przywiązał tasiemką do szyi. Znów nacisnął spust, powalając następnych. W gromadzie byli łatwym celem.
- Łukasz Poręba!
Walił do uciekających niedobitków, jakby był na strzelinicy.
- Lat szesnaście!
Zmienił magazynek, lecz nie miał już do kogo mierzyć. Komu się udało, zbiegł, reszta wiła się po ziemi lub leżała nieruchomo.
- Wracał z meczu! – dokończył i usiadł z powrotem.
Kobiety w oknach zaczęły lamentować. Mężczyźni krzyczeli, nie żałując przekleństw. Nie słuchał tego. Głaskał czule broń, mrucząc pod nosem:
- Niemiecka robota. Gwarancja na trzydzieści lat, a tu minęło sześćdziesiąt i wciąż działa.
Wyjął machorkę i zrobił jeszcze jednego skręta. W oddali zawyły syreny.

Opublikowano

Nieco pokrewienstwa z Marcholtem, za ktora to koligacje - podejrzewam - nie obrazisz sie. Nieco zaangazowania tez chyba? (ale tylko kapke). Zaangazowania nie lubie, podobnie jak hasla "daje do myslenia", ale to pewnie tylko z wrodzonej przekory, zwlaszcza ze wyglada to na zupelna racje...

Technicznie bez zarzutow, bluzgi nie raza, bo potrzebne. Co ja sie tu zreszta bede produkowal ;)

Opublikowano

Dzięki piękne. Nie lubię angażów, ale jakoś tak mi kaptury w krew zalazły, bo pobiły pod moim oknem starsze pokolenie :))0

Aha, ja wiedziałem, że jak się Freney pojawi, to będzie o Marchołcie. Nic to. Takiego superdziadka nie wymyślił :)

Opublikowano

piszesz różne rzeczy, są pewne kręgi tematyczne po krótych lubisz chadzać, niektóre opowiadania wychodzą poza owe kręgi, dresing kaput wyjątkowo wybił się, przynajmniej w moim odczuciu, reszta (poza tematem) opowiadania oczywiście na poziomie, czyli czyściutko, bez potknięć, spawnie i przyjemnie prowadzone :)

Opublikowano

Mnie też zaskoczyłeś, lecz to zaskoczenie ma zupełnie inne źródło. Dotychczas, w swoich opowiadaniach okazywałeś się na ogół biernym obserwatorem, tu zaś, ewidentnie angażujesz się w akcję i zajmujesz określone stanowisko.
Tekst jak zwykle ponadprzeciętny.

Opublikowano

A bo jakoś tak za dużo kaprutów ostatnio łazi, znowu pobili dzieciaka rurką od gazu. Jest w śpiączce, nie wiadomo co będzie. Kraków przoduje w tym procederze, niestety...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie znoszę dzisiejszej poezji, ponieważ "dzisiejsza" poezja nie istnieje,  wszystkie utwory pisane są jakby z odgórnie ustaloną relacją do dawno zmarłych artystów, jakby ich głównym celem było jedynie pokazanie: "Widzisz co by na to powiedział Mickiewicz? Obrzydliwe, nieprawda? A więc jakie to dzisiejsze!". Współczesna poezja definiuje się nie tym czym jest, ale tym czym nie jest, tym co odrzuca, grając grę pozorów o zrzucaniu z siebie ołowianych kajdanów decorum, gdzie tak na prawdę jest to jedynie przeżuwanie starych trików z początków zeszłego stulecia, tym bardziej ironiczne, im bardziej przeżuwacz taki chce pomiędzy mlaskami perorować o swojej nowatorskości.    Czytelnikowi powinno się to od razu zdać nieautentyczne, a po czasie - zwyczajnie nudne. Nie ma w tej poezji prawdziwej istoty dzisiejszego życia, ponieważ cały czas oglądamy ją jedynie przez pryzmat osób trzecich - tych magicznych "klasyków", których okowy staramy się rozpierać, a więc dzisiejszą poezję czyta się jedynie jako fetyszystyczną pornografię, gdzie postacie mogą się pieprzyć, ale tylko ku zadowoleniu mężczyzny siedzącego na fotelu w rogu pokoju, a u nas tym Panem może być chociażby Mickiewicz. Z początku może to odbiorcę uwierać, można czuć, że stanowi się wbrew swojej woli część tej erotycznej zabawy, że także i rola odbiorcy jest w tej sytuacji nie tylko sztampowa, ale o zgrozo pożądana, i stanowi dla naszego niewidzialnego fetyszysty źródło zadowolenia. W takich momentach, można marzyć o ucieczce w inne czasy, w styl życia który nie byłby źródłem niczyjej satysfakcji, ale taki, który byłby po prostu "nasz". Kiedy zdajemy sobie sprawę, że nie ma w rzeczywistości ucieczki od zaplanowanego scenariusza, jedyne co pozostaje nas wypełniać, to nuda. Nuda. Nuda. Nuda. Kolejny wiersz. I kolejny. O niewziętym L4, o zakupach na obiad, o kolejce w przychodni albo o tym, że pani K. jest dzisiaj tak jakoś smutno.    Zawsze dostaniemy w tym momencie klasyczne (sic!) pytanie fanów danej poezji, tzn. "Czy to nie jest autentyczne? Czyż to nie jest istota sztuki?" Nie. To nie jest autentyczne. Jest tak autentyczne jak miłość w filmach dla dorosłych. Oczywiście, ruchy są całkowicie w porządku, może nawet bardziej przemyślane niż na co dzień, ale wszystko jest jedynie grane pod kamerę. I może coś nawet jest w tym porównaniu, może dzisiejsza poezja stanowi te same, fraktalne ruchy, w przód i w tył, i w przód, i w tył, wierzganie się w brudach codzienności, ale nie po to aby coś w nich znaleźć, lecz dlatego, że jakiemuś starszemu mężczyźnie ten brud na ciele się po prostu strasznie podoba.
    • @Tectosmith Z tego jestem kontent i ma już niech sprawdzę... @Tectosmith 415 wyświetleń, 2 lajki i 30 moich autorskich zaglądnięć :)
    • @SomalijaPo co nam pierwiastki:)
    • @Waldemar_Talar_Talar Poducha zazwyczaj lubi posłuchać, taka już jest.
    • @violetta Raczej odkryła... 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...