Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Dzisiaj?

Wszystkim nam...

Jak dziś miło na ulicach,
ludzie krążą uśmiechnięci,
dziś prowincja - jak stolica!
Każdy pełen dobrych chęci.

Proszę, witam i przepraszam,
słychać wokół miłe głosy
sklepikarzy: - tu zapraszam!
Żaden żebrak nie jest bosy.

Nikt dziś nie jest też pijany,
nikt nie kradnie dziś portfeli,
a miłości oceany
wokół - zawiść diabli wzięli.

Dziś dyrektor też nie ryczy,
że Kowalski znów coś sknocił,
nie ma złości i goryczy,
mocno więc przecieram oczy.

Gdzie ja żyję? Czy przypadkiem
nie porwali mnie kosmici?
Może cudu jestem świadkiem?
Czemu ludzie przyzwoici?

Gdzie się podział polski smrodek?
Gdzie są domy smutne, bure?
Czemu życie dziś, jak miodek?
O, już wiem. Znów śniłem. Wuren

17 marca 2005
Opublikowano

Lecz to wcale nie był sen!
Dziś i wczoraj był ten dzień.
Ludzie milsi, wiosnę czują,
wymazują zimę burą.

Szuflą w lewo, szuflą w prawo,
zaraz zniknie biała szarość.
Słońce dopomoże chętnym,
kolorowo uśmiechniętym :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Oj, naiwnaś, miła Pani
jak po wódkach czterech ktoś
my już są uformowani...
i "polactwo" w nas na wskroś!

Uśmiech? Co to, Pani, znaczy?
To ten grymas, który jest
wciąż na twarzach? Ten żebraczy,
potępiany wszędzie gest?

Chyba trzeba, Pani miła
tu pokoleń dwóch lub trzech,
żeby radość zagościła.
Polakami my - to pech.

Pozostaje mieć nadzieję
że jest kilku takich i
dla nich świat co dnia pięknieje;
dla nich cudem wszystkie dni.

Więc wypijmy za to razem,
żeby ziścił się ten sen:
Wiwat! Żyjmy pełnym gazem!
Bene! Great! Wunderbar! Bien!
Opublikowano

[quote]my już są uformowani...
i "polactwo" w nas na wskroś!



Tutaj veto! Nie we wszystkich!
Wciąż są tacy - co nie w nich!
Ja nie mówię: Koniec bliski,
że czas teraz dobrych dni!

Lecz też wersja mi nie milsza,
że chwil pięknych - od dziś - skraj.
Bo "chamusia w gumofilcach"
nie jedynie jest ten kraj!

Pozdrawiam Ziemkiewiczowsko, młodzieńczo i jakoś tak niepiaskowo-poważnie.
Jędrzej N.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...