Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@tetu Ależ klimat duszno-parnej nocy, duszno-"nie-parnych" (od: "zdrada") roz-związków...

A księżyc, jak ta tutaj "miłość" - "świeci" tylko odbitym (komu?) światłem. U Ciebie w dodatku - unurzany w kałuży...

Nic dodać,  nic ująć.

Świetny poetycko obraz.

Pozdrawiam :-)

Opublikowano (edytowane)

... takiej treści nie napisze.. "pierwsza lepsza".

Muszę kończyć. Pozdrawiam.

 

ps. czytam ponownie, już bez pośpiechu, ale nic sensowniejszego nie dopiszę, poza tym,

że... Twoja peelka musiała sporo doświadczyć, ale też wie, jak to.. zło.. wysypać na kartkę papieru w postaci słów, zdań, wiersza.

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano


@valeriacałą noc, każdej nocy. Zawsze gdzieś coś się dzieje. Pozdrawiam. Dzięki za odwiedziny.

 

@Gosławamiło Cię widzieć, dziękuję za słówko.

 

@JWFdzięki. Masz rację z tym haiku, to jest materiał. Dziękuję. 

 

@Marcin KrzysicaJuż my sobie pogadamy;) 
 

@opaldziękuję za ciekawą interpretację. Pozdrawiam.

 

@Waldemar Talar @iwonaroma @Leszczym Wam też dziękuję za czas poświęcony na wierszydło. Serdeczności.

 

@Pan Ropuch miło ze wpadłeś i to z 13-stką:)  Bufotenina występuje w jadzie tylko niektórych ropuch:) U Cię* nie zauważyłam, albo zapomniałam;) A to, że ciągle zielone, to dobrze, jest nadzieja, świeżość. Kwintesencja tego co z naturą związane. 3maj się. Dzięki że wpadłeś. Serdeczności.

 

@error_erros w rzeczy samej że załapałeś, a wiersz już w zarodku, na samą myśl miał być gęsty, ciężki, duszny. Wychwyciłeś dekadencki klimat i to mnie cieszy. Dzięki.

 

@Dag bardzo dziękuję za słowo.

 

@Nata_Krukmoja bohaterka ma bardzo trudne zadanie. Próbuje wcielać się w różne postaci, zrozumieć różne postawy, wybory. Były momenty że mówiła też męskim głosem. Jest to o tyle trudne, że wokół prawie zawsze, ma ciemny, gęsty klimat przez pryzmat którego za każdym razem stara się pokazać inną siebie, czasami bardziej, a czasami mniej liryczną. Nie jest prosto przebić się przez te pomroczności, by nie stać się monotematycznym. Rola nie jest łatwa i oczywista, bo grunt jest śliski, a poletko poetyckie bardzo wymagające, a ja wciąż w nim raczkuję;)  Ale póki co, mnie autora takie eksperymenty i takie obcowanie z moją peelką, uczą wielu rzeczy np szerszego spojrzenia na różne problemy, zrozumienia, nie oceniania pochopnie, wyjścia poza własną strefę komfortu, myślę, że rozumiesz co chcę przez to powiedzieć. Można by tak długo wyliczać, ale tak naprawdę chodzi o to, ile możemy dać z siebie drugiemu człowiekowi. Dziękuję Nat, że zajrzałaś. Pozdrawiam.   

 

Wszystkim, którzy poczytali i którzy oddali serducho serdeczne dzięki. Miłego popołudnia. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...