Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przytłoczona newralgią
i muzyką Wagnera
bezsensownie spoglądam
w okno

pada śnieg tylko
latarnie strzelają ku niebu
niczym struktury pionowe
na tapecie w pokoju

pod sklepem naprzeciw
kobieta brzydka jak grzech -
/sąsiad mówił
że dobrze gotuje/
- pije piwo z kolegą

na parapetach srają gołębie
na śnieżnoburych chodnikach
rozdeptane psie gówna

wolę dźwigać swój krzyż

na fotelu

Opublikowano

Znajome uczucie... Wiersz jest bardzo treściwy i ma wyraźnie zarysowany klimat - mocny klimat... Ale miejscami chyba za mocny. Nie odpowiada mi ten fragment:
"na parapetach srają gołębie
na śnieżnoburych chodnikach
rozdeptane psie gówna" - wg mnie rozwala spójność reszty. Jest zbyt kontrastowy poprzez swą (uliczną i prawdziwą niestety...) dosłowność. Jeśli można, to sugeruję amputację lub restrukturyzację... Reszta na plus ;-)
POZDRAWIAM!
(w "zaokiennej" atmosferze cholernej, niekończącej się zimy...)

Opublikowano

są dobre fragmenty i za nimi jestem bardzo:) jednak całość nie jest spojna, wkradło się troche banału ('bezsensownie spoglądam w okno'- i takie tam:))

podoba mi sie druga strofa i końcówka
ale....'srają' i 'gówna' traktuję jako powtórzenie, można coś z tym zrobić

pozdrawiam
Agnes

PS. wybacz że tak chaotycznie, nie umiem ostatnio inaczej
buziaki

Opublikowano

Witaj, Agnes :)
To bezsensowne spoglądanie w okno ma być banalne. Są w życiu takie chwile, kiedy nerwoból i Wagner idą w parze ;) Banalny jest też widok z okna, ale nikt nie ma za nim ekranu kinowego (no chyba, że czasami wkradnie się bójka wron).
Co do gołębiego srania i psich kupek, to nie mam innego pomysłu na wydobycie gównianej rzeczywistości.
Generalnie cały wiersz opiera się na banale.
Może masz jakąś sugestię?
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za pamięć :)
su

Opublikowano

nie, zmieniać tu nic nie trzeba, skoro banal jest zamierzony to ok:) ogólnie to wiesz wymagania moje (i zapewne nie tylko moje ) wobec Ciebie i Twoich utworów rosną, więc czepiać się będę, ale staraj się korzystac z tego przy okazji kolejnych tworów:)
teraz tak mi przyszlo do głowy...w zasadzie to ten wiersz opiera się na końcówce, to ona jest najważniejsza, dzięki niej zapamiętuje się cały utwór...no ameryki nie odkryłam ale... wiesz no trzeba uważać przy okazji takich właśnie utworów:P

pozdrawiam
Agnes

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym   amor fati.   centralny koncept w filozofii Fryderyka Nietzschego.   Twój los - nie masz wyboru.    
    • @Berenika97 bóg się cieszy z takich wierszy:)
    • @Berenika97   absentia dei  !!!!!!!   Twój wiersz jest głęboką medytacją nad stratą, pamięcią i bezsensem cierpienia, umieszczoną na granicy snu i jawy.   w obliczu totalnej ruiny, pytasz  o swoją tożsamość w kontekście archetypicznej figury Hioba.   milczenie Boga, który wydaje się być jedynie biernym świadkiem rozpadu świata i ludzkiego ducha.   stworzyłaś poetyckie studium żałoby.   piękno poetyckiego języka służy opisowi niemożliwej do zniesienia pustki.   to w rzeczywistości nie jest wiersz.   to studium do zamyśleń.   głębszych niż wszystkie dni człowieka.   do rozpaczy......i maleńkiej iskierki WIARY.   do sensu wszystkiego.        
    • Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię myśleć i rozwiązywać.  Planować i dociekać.  Od bezsensownej piłki,  wolę mecz curlingu czy snookera.  Partię zaciętego tenisa.  Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię, skąpany w świeżej ciszy dzień. Samotny spacer,  wśród nagich, wichrowych szczytów. Odseparowanie od poznania ludzkiego myśli. Odpoczynek na leśnym zboczu  z widokiem na stada rozciągnięte,  wśród pastwisk.  Dorodne konie, jaki i kozy.  Nie patrz.  Nie dotykaj.  Nie krzywdź.  Ja się cofam i kurczę przed ludzkim dotykiem, jak listki bezbronnej mimozy.  Nie polubisz mnie. Bo ja obcuję ze starymi bóstwami i demonami Chodzę ścieżkami umarłych  poza ziemskimi eonami.  Dzięki składam Matce Mokoszy  a krew z mych ran spływa do ust,  śpiącego pod ziemią Welesa. Ty potrzebujesz oparcia w męskiej skale, której wichry i tajfuny losu nie straszne.  Na cóż Ci oblicze marsowe i milczenie złote, ociosanego surowo czasem okrutnym, porośniętego mchem i bluszczem dzikim, posągu o kamiennym spojrzeniu i sercu. Porzuconego na pastwę wściekłych biesów. Zimnego i na żale  i na płacze dźwiękochłonnego.  Dorosłem, by osiąść w swej oddalonej od blasków dusz samotni.  Przeczekam miłość i śmierć,  jak wiekuiste, wieczne dęby.  Nie ma na mój żywot kosy,  dość sprawnej i ostrej. Czemu tak patrzysz na mnie  góro śnieżna i samotna? Nie widziałaś nigdy duszy utraconej?  Ześlij lawinę.  Któż będzie szukał posągu  w przepaść strąconego.
    • @Berenika97 Twój wiersz dotyka cierpienia tak samo, jak czyni to Księga Hioba - od środka, przez mrok, przez pytanie „dlaczego?”, które brzmi w człowieku bardziej niż odpowiedzi. Ale warto pamiętać, że w samej historii Hioba to nie Bóg był sprawcą jego nieszczęść. To Szatan twierdził, że człowiek kocha Boga tylko wtedy, gdy wszystko mu sprzyja. Bóg jedynie dopuścił próbę - bo wierzył w serce Hioba bardziej, niż Szatan wierzył w ludzką słabość. Hiob nie wiedział, co dzieje się „za kulisami”. Nie znał przyczyny swojego bólu. A mimo to nie złorzeczył. Powiedział tylko: „Bóg dał - Bóg wziął.” Słowa, które rodzą się z pokory, a nie z oskarżenia. Dziś ludzie często widzą świat odwrotnie: gdy im się poszczęści  mówią o "diabelskie szczęście miałem" gdy ich spotka nieszczęście  mówią „kara Boska”. Szczęście przypisują złu, a ból - Bogu.   A przecież Księga Hioba jasno odsłania, jak niewłaściwa jest taka logika. I właśnie dlatego Twój wiersz tak dobrze koresponduje z tamtą opowieścią: wchodzi w tę samą przestrzeń pytań, w której człowiek próbuje uchwycić sens, którego nie widać - a jednak, mimo ciemności, nie wypuszcza z dłoni światła. Ojej, ale się rozgadałam, sorry.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...