Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Grzegorz, to jest tak, że różni ludzie reprezentują instytucje. I na pewno zawsze można ustawić jakieś niepochlebne przykłady. Kościół którego kanonu i zwyczajów oraz tradycji broniłem w tej dyskusji też reprezentują ludzie i możnaby było odnaleźć złe sytuacje i przykłady personalne. No ale przecież Kościoły i przecież nie tylko katolickie, ale i inne -->  bronią zasad prawa teologicznego i uczą szacunku dla Boga i przede wszystkim do innych ludzi. Promują pokój oraz ład w czytaniu i definiowaniu zasad wiary --> od wieków, gdyby nie Kościoły panowałaby anarchia w wytyczaniu jasnych reguł wyznaniowych w prawidłowej merytorycznej i wiecznie takiej samej definicji zasad postępowania wspólnot, co do praw i przekazów biblijnych także moralności w relacjach Bóg- człowiek. A że ludzie w Kościele błądzą to jest to wpisane w reguły życia i realne sytuacje. Zresztą nasza wiara katolicka szczególnie uwrażliwia nas na ludzką niedoskonałość i grzech. 

 

To samo dotyczy innych instytucji. Także państwowych. Ludzie czasami bywają omylni  NIESTETY. Jednak normy czy to wykonawcze czy ustawodawcze czy sądownicze są zazwyczaj prawidłowe-można niuansować ale krytyka totalna nie wchodzi w rachubę,  Można prawo poprawiać udoskonalać i przysposabiać do współczesnych potrzeb, ale: NIE WOLNO INSTYTUCJI NEGOWAĆ I KLASYFIKOWAĆ JAKO BEZ SPOŁECZNEGO ZAUFANIA?!

 

No chyba, że gdzieś mamy totalitaryzm. My mamy to historycznie na szczęście za sobą. Obowiązują nas jako społeczeństwa demokratyczne precyzyjne umowy społeczne, usytuowane czasami od wieków.

 

Ty nie możesz wszystkiego co kojarzy się z instytucjonalizem szerokorozumianym krytykować.

 

Ja jestem prosty chłopak ale to rozumiem!

 

Nihilizm prowadzi zazwyczaj do anarchii a anarchia do rozkładu społeczeństw, czasem nawet do wojen.

 

Dlaczego w tobie jest tyle fermentu?

 

Władza sądownicza powinna budzić w tobie szacunek obywatelski. Wykonawcza i ustawodawcza również.

 

Możesz ją lubić lub mniej, masz prawo od nich wymagać, ale publicznie powinieneś wyrażać tu szacunek jako przedstawiciel narodu, kontynentu, jako obywatel demokratycznego świata, dumny, rozumny i po prostu WIELKI .

 

To mój punkt widzenia, ty jesteś niezależny i sam decydujesz o sobie. Ach. Męczycie mnie i męczycie...

 

Nie ogarniam chyba świata.

 

Współczesny świat to proces jakiegoś zaplanowanego fermentu, bałaganu - czy co?

 

Muszę stąd zejść bo niektórzy ludzie wywołują we mnie totalne zażenowanie. Nie jestem instruktorem od dusz i moralności. 

 

To już przekracza moje horyzonty wyobrażeń. Nie mieszczę tego w świadomości.

 

Przecież nie jestem od "naprawiania" ludzi.

 

Dajcie mi pisać wiersze. Nie pytajcie o wiarę, moralność czy reguły społeczne. Mam dość analiz. Po ludzku mam dość Grzegorz. Uwierz.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@valeria Ha ha ha Valerio nie będzie cudnie, bo już jest, a jutro mamy nowy dzień... jaki ten świat jest piękny.

Pozdrawiam Valerio nie zapominaj że trzeba także spać.

@Tomasz Kucina A więc spierniczmy do wierszy, czas na prace doktorskie będziesz miał później. Mam nawet tytuł - Mniemanologia stosowana i przewidywana w komentarzach na portalach poetyckich. Może być?
 

Miłego wieczoru.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...