Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'mitologia' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. BPW

    Urdabrunnr

    Ku czci Trzem Mądrym! I Tobie! Studni Przeznaczenia. Cześć Wam prządki! Tkaczki naszego istnienia. Witaj Ostrze! Końcu owego kpienia. O Twórczynie Run w wodach Studni, Sprowadziło mnie tu przeznaczenie, Do klatki życia, której nie wybrałem, Uwięziony na mocy powodów wiele. Ja tu stoję przy Yggdrasilu, Przez dokonane moje wybory, Inni jeszcze nie godzien tu stąpać, Na lustrzanej szaleństwa wizji woli. I ile pecha? Jestem teraz obecny, A to jest mój los, Warty chociaż jednej świeczki. Nauczcie mnie, o Strażniczki mojej nici, Jak dobrze uczyć się z tego zwrotu? Jak znaleźć lekcje, gdy życie nie raduje? Odpowiedź nada nam sens żywotu. Zrozumiem gdy przelejecie mi wiedzy nadto, Czy mnie uwolnicie? A może raczej złapiecie w życia lasso?! Pozdrowienia dla Urd, Verdandi i Skuld! Aby pokazać mi właściwą drogę do domu, Pozwólcie spojrzeć w głąb Urdabrunnr.
  2. Tomasz Kucina

    Atlantyda

    graphics CC0 A-tlan-ty-da... liryczni piszą o niej wiersze w czas sczezła w morzu soli złudnie-pożywnie nas zachwyca owa... efemeryda historii! krąży nad głową niczym szerszeń miasto legenda kontynent – mit napisz coś o tym. a choćby wierszem ustaw mi słowo w szyk! zwinny poeta chwycił pióro Timajos z Lokrów w Afryki wiktach już Atlantyda szepcze… jak biała alka czy rybitwa nad Gibraltarem czulej z dreszczem skrzydłem wachluje anemicznie czasem muskając idyllicznie szanownych ust Platona wiatrem przytula się i do nas sejsmiką lądy goni! gra pulsem skurczów na przeponie gór Monte Hacho Dżabal Musa klechdowe słupy Heraklesa to Atlantydy mityczny ląd ach! gdyby cypel popłynąć umiał a choćby i na plecach och! nie zatonąłby – a skąd! przyrodnik rzymski niejaki Pliniusz podaje to w wątpliwość że... Atlantydy tam nie było woły Geriona zwiały do Rzymu Cezar jak Zeus uznał libido pal sześć diamenty zioła... tkliwość Strabon i Pliniusz do Amasei! mitologicznych słów staliwo odbija nam się czkawką! więc jeśli kambru to matactwo lub kartagiński faryzeizm to po co o tym pisać? Herakles bez idei? wiersz bezpodstawny autor Kasandrą? kolejna idiotyczna bajka o Atlantydę się nie troskam… niech martwi się – Szymborska! robi to z klasą w wersach i strofkach! – Tekst koresponduje pośrednio z moim ulubionym wierszem naszej wybitnej noblistki, Pani Wisławy Szymborskiej, pt. „Atlantyda”. Utwór napisany w szacunku dla mentorki i genialnej autorki poezji, jest i pozostanie wzorem dla naszego pokolenia wierszomaniaków.
  3. Hektyczna

    Mistyczny dotyk

    Nie w użytku Usta twe trawię. Lecz z pociechy Bo ciepło twoje dostanę. Rozbudzona niczym po wiośnie, Pragnę ciała oplecionego w liście. A włosy moje wiatr rozwieje, By tajemniczy mężczyzna miał nadzieje. Złudzić go będę jak rusałka leśna . Zatańczę dla niego wokół drzewa. Mrugnę okiem A także zaśpiewam. Chce jedynie patrzeć na niego A nawet go zabrać. Lecz muszę być ostrożna. Bo nie wiadomo Jakie Licho przyjdzie mnie ugłaskać.
  4. graphics CC0 fakultatywna sztuka markuje mitologiczne potrzeby matek oliwkowa Faestis z Chalkidy buja w kołysce futurystycznego Arystotelesa w Morzu Egejskim rekiny pożerają potulne makrele i sardynki zaktualizowany fikcyjny Egeusz rzuca się w w przestwór Calypso z powodu focha Tezeusza czarny żagiel wprowadza go w błąd tyle nam oto - z mitologii zaufania do harpii i minotaurów podatni na sztukę uprawiają wciąż swój mizerabilizm natrętni parweniusze rzygają akwarelami czarnowidztwa i upozorowanej nędzy w wannie wypełnionej krwią „śmierć Marata” rozpuszcza egzystencję Arystoteles kiedy dorasta tłumaczy: że przyjaźń jak owoc dojrzewa powoli iż u początku każdej filozofii stoi ludzkie zdziwienie jakaż to filozofia rozmyśla współczesny stagiryta skoro „doświadczenie stworzyło sztukę a brak doświadczenia przypadek”? konforemna geometria tego świata utrzymuje kąty między płaszczyznami koleiny ludzkiej heroikomiczności w społecznych dysproporcjach skiba od calizny - ziarno od plew lemiesz trójkątny niczym laplasjan w „delcie” upozorowanego nieurodzaju tam parkują turpistyczne Gorgony operatory matematyczne różniczkują ich odcięte głowy świat zatraca apotropaiczny charakter uprawia sztukę przy kurhanach batem traktujesz wtenczas Pegaza i ryjesz w żyznej glebie bruzdę z bukolik oddzielasz maszkary od sfery własnych pozytywnych marzeń świat chodzi w kieracie redło twe to kość czaszki prostoliniowy lecz sporny ruch maskotki sumienia --
  5. graphics CC0 pozorowana likantropia szlif blady - zaczęło się od króla Arkadii - Likaona Arkadia dogadza poetom wilkołaczą iluzją substytutów Raju stają się krwiożerczymi zwierzętami bez nimbu i sumienia o dar kontestacji i ozon paszczy żebrząc podglądają ze wszystkich stron aż ułoży się na wylot wprasowanej korony recto-verso wirtualny hajs eciu peciu pod opuszkiem stalorytu szelestliwego papirusu jawne corpus delicti mobilne dysputy zwierząt manierą kontrolowanego zdziczenia ganc egal - to epokowa hipertrichoza zbiorowa mutacja SOX3 na biernym chromosomie szyderczej płci afrytów zadziorny szpon łomocze o nikiel globusów bo marzą o krainach niestabilności przez ucho igielne przechodzi kolejny pseudoliryczny onager twierdząc że sczeźnie lirycznie nieszczęśliwy nagi zdyszany i bez Efebów pod Maratonem Likaon zgrzeszył pierwszy serwując Zeusowi ludzkie mięso został przykładnie ukarany Akaos - jego potomek ukształtował młodego Hermesa a potem handlowali duszami na bazarku Dantego Hermes nie wierzy w eponim mozolna technika dobijania targu potyka się o każde słowo Mistrza a czyn kaperowania uchyla sfilcowany petasos cóż z tego - o zmroku z kaduceusza wąż ucieka do prawdziwego Raju 06. 2019r -- stary wiersz, nie publikowany, i niepersonalny, a jednak w pewnym zakresie ponadczasowy, więc podzielę się z Państwem. Proszę o niedoszukiwanie się nieuzasadnionych podtekstów do miejsc, czasu, osób. Tekst ma pazur subiektywny, lecz nie ma w nim kierunków personalnych, dotyczy sumienia i powszechnej naturalnej potrzeby optymizmu.
  6. Adriana

    zakazany owoc

    zakazany owoc zawładnął moją duszą czuły wąż i w jego kłamstwach midasowych zasiał pleśń a w moich myślach zgniły mój los znalazł mnie myśląc robi dobrze rozprzestrzenił chlew cichy jak myszka spod miotły wziął mnie pod włos zapomnianymi językami umiejętnie na krwi wypisał pieśń z intencją by zabrać głos odciął złota mega kłos daj wejść na olimp krzyczę bo nie chcę więcej tych udręczeń atlantydy, brak im sensu, zabrano stały ląd nie uratuje już nikt, barkami obarczona mych pokoleń i stracone me błagania, ostateczny mnie dopada sąd bo wiedzy dziecku się zachciało i cięższych doświadczeń na próżno leciał nad gniazdem by lepszy znaleźć schron mój anioł wewnętrzy szukać nie straconych wyzwoleń bo przykuł uwagę jego zawładnął duszą jego wąż i w jego serduszku midasowym czule zasiał pleśń
  7. JJStachak

    Tantal

    Tantal Stoję, po uszy w miłości do Ciebie. Stoję w jeziorze, z łez moich wylanych. Są dla mnie karą, mych uczuć skrywanych? Czy ja to czuję? Wtapiam się w wód głębię! Afrodyto! Słyszę Twój głos codziennie! Wciąż zbyt daleko, a ciągle tak blisko mnie jesteś. Dlaczego zrywam za nisko? Otchłanie chaosu śmieją się ze mnie! Lata boleści, katusze, cierpienia! Głód i łaknienie - bezkresność w tej męce. Ileż tortur na me złamane serce? Wszystko powodem miłości pragnienia! Twe serce - kamień, pod którym się łamię. Proszę, odpowiedz, gdy krzyczę Twe imię! SZMER. 2 II 2021
  8. grzegorz-kot67@o2.pl

    Nyja

    Czy zgasić światło, dusza się głowi, ona wyłączy - już stąpa boso. Choć drzwi zatrzaśniesz przed samym sobą, dla wszędobylskiej to nihil novi. Hades pod pachą klekocze z lekka, na sztorc kosisko jak Kościuszkowiec. Kto mi podskoczy - Swarogu powiedz? Pilnujesz Navii, jak rwąca rzeka. Przybladła trochę, dużo liczenia, akord ostatnio... chcę pomocnika. Tylko że każdy truchła unika, łazisz i węszysz tak od niechcenia. Patrz spowszedniałaś, do nas przywykłaś, już się nie modlą, by cię nie było. Bo przecież wiedzą ile masz imion, zabierasz dusze... moją na przykład? A kiedy przyjdzie śmierci umierać, sprzedam swą kosę na targowisku. Kupią nie kupią - siądę na rżysku, wietrzna byłabym, a jestem wieczna? "Albowiem nie zbawia się człowiek w imię Łado, Jassa, Quia, Nija [oryginalnie: Nia], tylko w imię Jezusa Chrystusa [...] - "Postylla" - Łukasza z Wielkiego Koźmina - 1405 r.
  9. graphics CC0 „polyera z perseidów!... [krzyczy „czterdziestka”] ...zobacz, Ptolemeusz!” cztery tysiące ton utrapień na jego katamaran tej nocy w otchłani blasków usta zżerają im zielone algi okręt ćmi a morze szumi z drewnianych pali falochronu wygrażając z przegród ażurowych nieba prycha pianą o tamte planetarium życie jej hytrodynamiczne zza promenady skrzeczy z mewą aranżu napędza wiatr włosem Meduzy jad pali i zwisa z wężem akomodacji pod czaszą ich makrokosmosu oblicza iks z równań i gasi te rojowiska kotwy z brązu na dziobie słonej galaktyki z miednicy dwudziestometrowe wiosła wkopane w zenit zwieńczone brokatowym tipsem to na jej widok z morza gwiazd opaleni wioślarze prężą mięśnie z galery w okrzyku: hajda! na włoską „syrakuzję”! okrętowa technologia od Archimedesa przybywa prosto z pasa Kuipera a pompy śrubowe spijają akwen z tej polyery drży Gaius Kaligula buzują wraki jeziora Nemi łożyska kulkowe obracają posąg Diany ku licu Ptolemeusza wtedy. w noc spadających gwiazd on zrzuca żelazną kotwice w spód jej wyuzdania – „czterdziestka” - starożytny kultowy okręt wojenny * utwór w próbie autora jest fantazyjną metaforą "inkarnacyjną", w której wzajemnie przenikają się liczne perspektywy - głównie w opisie heteronormatywnego związku, morza-akwenu, włoskiej mitologii-bóstw astronomii, kultowych okrętów floty starożytnej a wszystko zainstalowane jest w teksturze sierpniowej nocy perseidów.
  10. Umiłowana Erato - czułość recytujesz, podajesz dźwięki kitarą, spowita czekaniem. Ból Apollina w rozterce - on jej serce daje, przewodnik może opiekun buduje fabułę... ... twórczą. Jakże radosna Euterpe, fletem opętana, mityczne powiela modły, ku chwale Parnasu. Bo liryce bezgranicznej co pragniesz rozkazuj, byś poetom olimpijskim, aulosem grać chciała... ... nutą. Polihymnio w zamyśleniu ciągle zadumana, swymi chórami zawodzisz, darujesz wytchnienie. Czas smucisz, powściągasz myśli, nigdy się nie śmiejesz, jesteś dumna i wyniosła, nawet w niebie Gaja... ... śpiewa. Och... pięknolica Kalliope - zobaczę i zmilknę, wyznaczyłaś bose ślady, niejako baśniowo. Najważniejsza pośród równych, epiki królowo, zawsze mile wielkoduszna z tabliczką i rylcem... ... płochym. Śpiewająca Melpomene - tragedia przy końcu, czyż miłe złego początki... rodzicielko syren? Zdrady, mordy czy dramaty - nie powiem, pasyjne, w masce z wieńcem winorośli, jak pragniesz rozplątuj... ... słowem. Kwitnąca, rozkoszna Talia, dotykiem ją muśniesz, pasterzy uwodzisz pieśnią z bluszczykiem na głowie. Komediowo z wiechciem zielska - ha! ha! ha! - nie powiem, płakać nikt tu nie chce - po co? Bo rubaszny uśmiech... ... leczy. "Lepiej być muzą grafomana - niż żadną." - Jerzy Pilch.
  11. -------------------------------------------- I. Nadchodzi wieczór i krzewy snu idą już spać, Pinie, buki i cynie stuliły swe grona, Ptaki zamilkły, drapieżcy wyszli na łowy, Watahy napełniają wyciem okolicę. Mój mąż pokłonił swoją udręczoną głowę, Śpiąc na poduszce niczym niewinne dziecko, A ja siedzę tu przy czarce białego wina, Światło mej duszy rozjaśnia ciemności mroki. Mój syn, Lamprokles, który śpi w sąsiedniej izbie, Skłonił swą słodką głowę na pachnący siennik, Przebywa w cnej Arkadii, szczęśliwej krainie, Polując w Kalidonie, u samego Ojna. ----------------------------------- II. Zakładam swój peplos i do ogrodu idę, Gdzie pędy winorośli muskają mi uda, Pod memi stopami płożą się wonne zioła, I czuję na twarzy rzeźwość chłodu nocy. Po prawej, w kącie grójca, kwitnie bez bezwstydny, Po drugiej stronie, roście wiąz aromatyczny, To tam, gdzie na aulosie gra Dionizos opój, Swoją skoczną melodię rodem z Olimpu. Lilaki, tańczące w krąg za gałązki, Otworzyły kwiaty fioletowo-złote, Śpiewają radośnie, wrzeszcząc wniebogłosy, Ofiary składają Demeter bogini. ------------------------------------- III. Tańczę i ja, zakasując swój peplos, W rytmie nadawanym przez dźwięki aulosu, Dołączają doń chóralne głosy, Wychwalając Zeusa pośród drzew poszumu. Pot oblewa ciało, ale tańczę z radością, Rozkoszy ruchu nie sposób się oprzeć, Choreja śpiewa swoje hymny pochwalne, A Boreasz radośnie gwiżdże razem z nią. Hypnos, pan snów, pochwycił mnie w swoje objęcia, Zamknął moje protesty w pocałunku mocnym, Potem spółkował ze mną w rozkoszy najdzikszej, Aż jęki nasze rozbrzmiewały w Kefalonii. -------------------------------------------- IV. Następnie wstaje Helios, najjaśniejszy z bogów, Obejmując świat w swoje władanie radosne, Chronię się do cienia, szukając błogiej ochłody, Zanosząc swe modły do Ereba mrocznego. Zmęczenie mnie ogarnia, więc zamykam oczy, Lecz sen nie chce przyjść, mimo wszelkich starań, Pod powieki wciska się jaskrawe światło, tworząc obrazy Ukryte, zdawałoby się, w przeszłości. Wyciągam ramiona ku płomieniom złotym, Czując ich słodkie pieszczoty na piersiach, Podróżując do niebios przesłodkiej sadyby, W Olimpie, gdzie panuje wieczna szczęśliwość. -------------------------------------- (...KONIEC...) Warszawa, 11 IV 2021
  12. JL16

    Lament prozerpiński

    Zabrali nam ciebie, Plutonie, zabrali cię siostrom i braciom twoim. Tęskno do ciebie śpiewakom, tęskno do ciebie kapłanom. Struny liry - nietknięte, usta klechy - nagie. Kogo sławić w wierszach, gdy odeszły muzy? Któremu bogu składać ofiary, odkąd strącono cię z boskiej góry? Charon niegdyś ci bratem, Nix, Hydra siostrami, tysiące lat spędzone razem, zdradzone judaszowymi pocałunkami. Czy trzydzieści srebrników warte matczynej trwogi? Tańca śmierci wcześniej nie zaznała, synom, córkom Tanatosa całować nie wzbraniała. Spójrz na męża jej, Heliosa! Zwołuje mędrców, zwołuje uczonych, sekretu straty usiłuje dociec, patrz jak się stara, by synów nie tracił już żaden ojciec! Widzisz jak mędrcy przedstawiają Lunie wszystkie zdobyte przez się nauki? Widzisz jak ich odpędza? Widzisz jak ich przeklina? Wie, że w wojnie śmierci nie należy doszukiwać się sztuki. Kimżeś ty? którego diabła masz za władcę? Czemu pozwalasz nam tkwić w rowie? Nie wiesz, że nie należy oczekiwać, że martwy pozostanie w grobie? Dopóki żyją jego siostry - Wenus, Gaja, Jupitera - nie zatraci żywej postury, bracia jego - Neptun, Saturn i Merkury - za jego zdrowie z Dionizosem nie przestaną wylewać wina, a w represji trwać wciąż będzie żona jego, Prozerpina. Trwać w represji, by nie dopuścić się do krzyku, póki nie zobaczę go ponownie na niebie Nowego Meksyku.
  13. graphics CC0 ludziom zaczyna zdrowo odczapiać na porodówkach z Tyfona i Echidny głowami do przodu wyłażą same Chimery z łon grzesznych bez tożsamości w poplątanych płciach i helisach najłagodniejsza z bogiń Hestia Olimpu macicy nie opuszcza z chaosu wyłania się Gaja – w trybie zarazka Chimery się stroszą płoszą gołąbki z rydwanu Afro-Pandemoski bo na co im mirt i róża? atrybuty płodności choć z przodu jeszcze jako lwy dumne to od tułowia wychynie z nich koźla natura a odwłok przypomina węża oto kara lecz nie od chrześcijańskiego Boga za zdradę ideałów i butę beztroskiego stworzenia córa Zeusa przywdziewa zbroję choć krążą plotki że papą Minerwy jest Pallas tytan na kozich nogach którego wywołuje do pojedynku córka przeciw ojcu syn przeciw matce łono przeciw embrionom stworzenie przeciw Protoplaście kosmos ma zodiak z mitologii a Bóg ma klasę - i wolę miłosierdzia – * utwór fantastyczny bez żadnych podtekstów personalnych. Autor nawet nie próbował dokonywać jakichkolwiek porównań do zdarzeń, miejsc, osób, lub inklinować w potrzeby i nurty społeczne. Charakterystyka utworu we wrażliwości prokatolickiej ale z elementami symboliki z mitologii greckiej. Do czasów współczesnych treść – ustawiona jest tylko w subiektywnej trosce o demografię i równowagę w komforcie dla godnej egzystencji całej cywilizacji (i bez różnicowania na lepsze i gorsze sumienia, oraz wszelkie wrażliwości i preferencje społeczno-polityczne - od których autor zawsze woli stać w subiektywnym dystansie), utwór w mentalnej propozycji - ku propagowaniu szacunku dla nestorów i tradycyjnych wartości rodziny - do których autorowi naturalnie bliżej.
  14. dmnkgl

    Śmierć boga snu

    Larum podniósł filozof- "Zabiliśmy boga!" Niech płacze wespół bogacz i dusza uboga!" Lud choć tłumnie się zebrał, to patrzy z ukosa. "Kogóż zabiliśmy?"- "Świętego Hypnosa!" "Jak go zabiliśmy?"- słychać nutę trwogi. "Pochwyciwszy w pościeli, złapawszy za nogi Zaciągnęliśmy boga aż pod miasta mury I daliśmy mu poznać co to są tortury. Wypaliliśmy oczy sztucznymi światłami I zmiażdżyliśmy skronie budzików gromami. Pasjami czas kradliśmy -sami zabiegani- Strąciliśmy świętego do stresu otchłani. Dzień zmieszaliśmy z nocą, zaś krzyki z muzyką Póki ciemność nastała tak, że oko wykol. Zmęczeni odeszliśmy od martwego ciała I tak nasza zbrodnia zwieńczona została." Lud się wzdrygnął, zapłakał, rozszedł w świata strony Wiedzą o strasznej zbrodni dogłębnie skruszony. Rozgłaszał więc Hypnosa śmierć ze smutkiem wszędzie, Nie wiedząc, że filozof był w niewielkim błędzie. Gdyż choć Hypnos naprawdę zszedł z powierzchni świata, Nie zginął ale znalazł robotę u brata. Bo choć ludzkość niedobór snu może uwierać, To ludzkość nie przestanie przenigdy umierać.
  15. graphics CC0 motto autora: Z cywilizacją Doliny Indusu – ustawiczna tęsknota za lepszym światem, gdzie nie byłoby trosk, chorób ani bólu należy się uświadomić: Sambhala nie istnieje nie ma Królestwa Agarthi żadnych mistycznych bram w kazalnicach Pamiru i Karakorum widziano tylko antylopy cziru z kwarcytów i gnejsów człapały ku niebu z matowym kopytem jak inne pustorożce i krętorogie do łaski Zbawcy obłudna mitologia i gdzie ta podziemna kraina? sekretny mistyczny kanton mnichów którym zaopiekowały Dakinie gdzie masz buddyjskie anioły mądrości wyprane z mocy energetycznego oddziaływania? one są ledwie wibrysą blanszowanego powietrza i nikt nigdy nie zobaczył na oczy Rigdena Jyepo apodyktycznego króla rozżalonej planety w świecie żółtej rasy niezniszczalny jest tylko Noriaki Kasai on zdobył mentalnie szczyty Karakorum stanął na lodowcu Fedczenki w Pamirze kraina Sambhala nie istnieje w pałacu Dalajlamy w Lhasie nie uchylają dusz czerwone wrota nie prowadzą do świata wyższego rzędu energia miłości nie zespala żadnej aury a w łonie kobiet nie pojawia światełko ściągniętej doń Duszy nic nie ma bez woli Boga Miłosiernego kopulacja ludzi Tybetu jest całkiem ludzka wynika ze zwierzęcych instynktów nie potrzeba tu jogi medytacji i duchowych ćwiczeń a tunele czasoprzestrzenne i fizyka cząstek są wymysłem chińskiej propagandy bazującej na permanentnym kłamstwie i wyzysku człowieka — napisano: 8 września 2015
  16. graphics CC0 nici i Mojry metropolis azylu greckie życie – siatka Hippodamosa tu miasto Milet od „twierdzenia” Talesa wszystko dopięte na ostatni „trójkąt” rozwydrzona Agora in antis upstrzona w porticus z kolumn i mównice – pieje mniej religijny Akropol tego miasta buntu z cytadelą w której czasem wdrażają mitologiczne bajery i sofizmaty w palestrach Atlas z Heraklesem biorą już się za bary draka o jabłko kolejnej nagiej Hesperydy oprócz murów obronnych przestrzenie zamknięte krzyżujące ulice – insule – higieniczne wyspy w cyprysach tu teatr otworzył pan Dionizy z parteru i odgrywa wzajemne tragikomedie jest sportowy gimnazjon z ręką w obcej kieszeni po (bieżni) – dromos biegnie Hermes w butach always ze skrzydełkami w eksedrach bogowie studiują sens tego biegu lecz kończą w Balaneionie – na waleta i z flaszką bez honoru -- *przypis: wszelkie porównania do osób miejsc i wydarzeń kategorycznie nie mają żadnego uzasadnienia.
  17. graphics CC0 S(ł)oviansky z przekrwionej pochwy schowaj miecz żaden po kądzieli brat twojej piersi swiekry i jątrwy ciebie mi zazdroszczą nikt nie ma takiej jak ja amuletem belemnitowym zwodzisz Peruna twe kabłączki skroniowe płanetnica -sznurki na chmury worki na grad ciebie mi zazdroszczą jeziorowe mamuny obwisłe sutki plejad wołosożary a smoki Welesa w czasie upałów spółkują trujące nasienie zatruwa studnie i źródła jam twój Chors czuły oblubieniec żywię się łuną księżyca w Noc Kupały odstraszam wilkołaki z ukąszeń utopielic tobie wypraszam bogomilstwo — Chors w Tucholi(s) [lunarna pieśń neosłowiańska nie z metropolis] Chors – księżycowy władca nocy choć go ubywa – wciąż nad nami las dawno cieniem drzew zatoczył od bóstw lunarnych – co z wilkami tańczyć by mogły każdej nocy we mgle jak Nimfy – usta sine wyją komórki – świecą w oczy szumią jesiony wiatr w olszynę Chorsa wołamy zimne – bose… tańczmy! na nieba tle – cekiny księżyc wycharsły wciąż nędznieje pieją Rusałki że już rano pod horyzontem kruczy – Czejen składa pióropusz oraz namiot Chorsa kurują słowiańskie Zmory od witaminki „c” kwaśnieje a Świtezianki – już bez kory gibkie panienki winko grzeje Chorsa wołamy zimne cory… tańczmy! – bo niebo całkiem dnieje biwak w dorzeczu Brdy i Wdy deszcz tnie z Równiny Charzykowskiej plemię słowiańskie z zimna drży a Świtezianki – w kieckach w groszki to nocka Chorsa lunatyka choć Luna ponoć – to kobieta księżyc nad ranem wnet umyka Chors ma (zapewne) – płeć faceta Chorsa wołamy czemu znika…? przyjdź! w nocy – my będziemy czekać — przypis: *Chors – fikcyjne słowiańskie bóstwo „ubywającego” księżyca
  18. graphics CC0 W Argos panował Akrizjos Nie był to dobry król Miał śliczną córkę Danae Kochał ją cały dwór Król nie był jednak szczęśliwy Bo – bał się o swój byt Gdyż mu wróżyła wyrocznia Że wnuk mu wejdzie – w szyk Kiedy Danae dojrzała Wypełnił się wróżby mit Obmyta wszak złotym deszczem Zeusa wybrana Miss Aż w końcu powiła syna Śliczny był bobas ów Dano mu imię Perseusz A król ze złości – spuchł Więc uknuł pomysł szatański By się ich pozbyć – stąd Zamknął ich w wielkiej skrzyni I w morza rzucił – toń Płynęła skrzynia po wodzie Był taki bogów plan Żal im było – tych dwojga Więc dołożyli fal Kufer dopłynął do wyspy Co się Serifos zwie I tam znaleźli swe miejsce Matka i syn – już wiesz Szły lata dni i miesiące Perseusz dojrzał w mig Ach – wszystko byłoby dobrze Gdyby nie – uczuć plik W Serifos król Polidekes Już popadł prawie w szał Szukał na gwałt małżonki Czas – lata batem gnał Na złość ci poznał przypadkiem Śliczną Danae – gdzieś Zauroczony w dzierlatce Już – nie mógł spać – i jeść Pragnął ją pojąć za żonę (pewnie – by rzekła – tak) Ale Perseusz zaborczy Nie chciał ojczyma – znać Toć Polidekes zawodził Na cóż mu było żyć Skoro ta piękna Danae Nie miała – jego – być? Więc zmyślił genialny fortel Udał – że inną chce A była to Hipodamia Ojnomaosa gen Królewna z wyspy Elidy Z nią ślub się odbyć – miał I Polidekes głosił Że wkrótce nie będzie sam Więc wszyscy jego dworzanie Wołali – wiwat król! I szykowali prezenty Co młodym dać – na ślub? O – jeden tylko Perseusz Siedział skromnie i zmilkł Bo nie miał nic szczególnego Co by królowi zbyć Myślał – i myślał – bez przerwy Toż króla trzeba czcić A prezent musi być godny By nie znieważył – czci Gdy przyszła na niego kolej To przyrzekł wobec i wszem Że skręci głowę Meduzie Oj – nie zawaha się! Na to czekał monarcha Wyzwaniu poklask dał Pochwalił ci Perseusza Lecz fortel – za tym stał Mniemał iż młody pyszałek Szybko poniesie śmierć Meduza – najmłodsza z Gorgon Nie da – pokonać się Perseusz wyruszył w drogę Lecz – dokąd było iść? Atena mu doradziła By Starek spytał złych Starki zwane Grajami Wzute w jaskini pleśń Siwiutkie od urodzenia Żałobną ciągły pieśń Te wiedźmy o jednym oku I zębie jednym – też Którego sobie w dodatku Poży-czały – by jeść I dostał od nich hełm złoty Niewidzialności cud Buty skrzydlate – by latać Wśród Gorgon – świńskich kłów A z Gorgon były – trzy siostry z rąk brązowych ćmił blask Włosy z wężów uwite I skrzydeł złotych – las Najmłodsza była Meduza W jej wzroku wił się syk I w kamień – ten się przemieniał Kto – zerknął w trupi sznyt Te wampy spały nad morzem Koszmarne miały sny Perseusz stanął doń tyłem By nie oglądać – ich I widział w lustrze odbicie Gdy – ciął Meduzie łeb Sierpem co dał mu go – Hermes Złodziei bóg i kiep Z rozciętej szyi Meduzy Skrzydlaty skoczył koń I tak narodził się – Pegaz Sklepień niebieskich – dron Gdy się zbudziły dwie siostry Za późno było już Odleciał Perseusz w butach Skrzydlatych – w nieba róż Nie mogły go – też zobaczyć Na głowie miał złoty hełm Stał się więc niewidzialny Jak nieuchwytny – cel Gdy pruł nad klifem Etiopii To spostrzegł nagą gicz A była to Andromeda Słodka jak wina – kiść Ledwo oddana Smokowi Co pustoszył ten kraj Cielesna niewinna ofiara Wotywny – ludu – dar Uwolnił – ją – więc Perseusz I zabił smoka w mig A potem z nią się ożenił Ich miłość jak morza wir W końcu – powrócił do matki Przedstawił żonę – jej A wszyscy tacy szczęśliwi (To na uwadze – miej) Zaś żądny król Polidekes Pod nieobecność syna Chciał się ożenić z Danae I taki – miał być finał Lecz – koniec wszelkich nadużyć Perseusz skarcił – go Pokazał głowę Meduzy Zmieniając w kamień tron I całe odtąd królestwo Wyspa Serifos – też Okrzepła białym marmurem Los czasem – straszny jest Później Perseusz i matka Do Argos wzięli kurs Wraz z nimi Andromeda Przy mężu – to nie mus I wtedy się dopełniło to – co miało się stać A wszystko przez te – igrzyska (Na cztery lata – raz) Ach – mnóstwo stanęło śmiałków W szranki – by zdobyć laur I całe pytało Argos Kto dyskiem rzuca – w dal? Do boju stanął Perseusz Gdy puścił w niebo dysk Ten – z dłoni mu – wyśliznął I trafił dziadka w pysk! Tak przewidziała wyrocznia Taki tu miał być finał „Akrizjos utraci życie A wnuka – to będzie wina” Dziś w Argos nowego króla Wybrano skoro czas I został nim sam Perseusz & Andromeda – z gwiazd I żyli odtąd szczęśliwi A razem z nimi lud Bogowie pili ambrozję Zaś ludzie – słodki miód A ściętą głowę Meduzy Atenie dano – raz Ta – wpięła ją w swoją tarczę By wrogów zmieniać – w głaz! —
  19. Tomasz Kucina

    Pszczoła

    graphics CC0 gdyby nie uczynna pszczoła na ramieniu Welesa świat nie miałby granic rozrastałby się nieustannie ogromna szujowata ziemia w płozach makrokosmosu lód i próżnia – piaski i kamienie zabrakłoby nieba może jedynie okryta płaszczem mgieł góra Świętowita praojca bogów i zielonych mórz konflikt Wołosa i Swaroga jego zwaśnionych synów ulepionych z cienia w kantonie łabędzia na morzu etnologów religii usłanych w światło i sól morskiej wody ziarenkiem piasku ciska na oślep byle jaki Swaróg kiełkuje ziemia od śliny Welesa pęcznieją wyplute lądy ach gdyby nie ów plan ta społeczna pszczoła co jest konsumentem poznalibyśmy wrogą nieskończoność my ludzie władcy rogatych kozłów rezydenci okrucieństwa oswojeni ze śmiercią – butą bożka piekieł a Bóg ten prawdziwy kijem wyznaczyłby granice naszego zepsutego świata —
  20. Piszę od niedługiego czasu, nie wiedziałem gdzie to wrzucić, więc dałem to tutaj. Jeżeli zły dział, to proszę o przeniesienie. Moje retrospekcje oparte na mitologii. Jak ten Posejdon, wylałem morze łez, Ujrzałem sedno, co ma wiele den, Wszystko mi jedno, bo jestem Polifem, Ślepcem który widzi, tylko gdy zapada w sen, Te Myśli mam niebezpieczne gdy piszę, Igrają za często z cerberem bracie, Przez to że gram jak Orfeusz na Lirze, Zbyt łatwo otwiera się przede mną hades Jestem Tym, niechcianym dzieckiem jak Herakles, Zesłałaś na mnie węże - a ja pokazałem klasę, Pokonałem je sam, nie raz w nie równej walce Niesprawiedliwie Hera, zabrała ojca i matkę
  21. Hangarette

    kalipso

    kalipso moja kalipso nim odys nadejdzie nim perseusz uwolni twoja wyspa zatonie w objęciach okeanosa kalipso moja kalipso drzewa wciąż spadają a magia drzemie w tobie ukryta pod martwym bluszczem i liścmi zeschniętymi laurami kalipso moja kalipso od niepamięci nie uratujesz hipokampów potworów pupili driad centaurów i smoków a po tobie kalipso nikt nikt nikt już nie będzie a po ka li pso przyjdzie deszcz zeusowy przyjdzie słońce i sztorm przyjdą ptactwa miliony spełniać wolę kalipso
  22. Postmodernizm — Ikar skóra zmęczonych dłoni pęka uderzając w kamienne ściany nasiąka ich niemyślącym uporem woda spływa po niszczejących głazach dzieli się na strumyki błyszczące bezgłośnie serce bije mocno żebra drżą Ikar poczuł że nadchodzi przypływ brudne powieki podniosły się ciężko odsłaniając zamarznięte oczy by mogły uderzyć w niebo swoim bezmiernie ludzkim pragnieniem pióra liżą poranioną skórę słodkie białe języki szepcą o wolności do wycieńczonych myśli wszystko gotowe? lecimy fale rozpadają się na błyszczący pył osadzający się na twarzy mieszający się z brudem i potem Ikar leci nawet szybciej niż we śnie czuje wiatr i całość świata tnie zawilgłą przestrzeń oczami zachłannymi całym przyrodzonym nam głodem szuka słońca chce czegoś jeszcze wyżej napięcie mięśni kości myśli wiążą się w pragnieniu jeszcze bliżej mieć całe światło nieba na swoim policzku co się stało? zwalnia strach zaskrzypiał w ruchach nie może lecieć wyżej coś nie pozwala już roztopić myśli w tym pragnieniu świadomość wysyca tkankę jego myśli Ikar postmodernizmu wie jak to się skończy skóra rozpadnie się od uderzeń promieni a wosk spłynie do zbyt zachłannych oczu więc leci nisko cierpi znosząc tętniące pragnienie ale może zobaczy Ateny
  23. graphics CC0 [cossi fan tutte bez Mozart’a] ciemna różo – Libidio mego Cypru jagodo – platacjo mitru za długo … nie idzie Afrogeneja z pożądliwości kwiatu nie dybie nie stąpa z fal morskich ni śladu mokrej stopy na piasku ni dłoni nie splata – nie pieści uśmiechem poczekam różo szkarłatna powstałaś z odciętych genitaliów Uranosa otoczonych pianą od kolan rozpustna i płodna poronisz na morzu w muszli ironiczne żądze ty z wierszy Poliziana Stanze z obrazu Sandro Botticelli pąsowa skrycie zawstydzona, a za nią pomarańczowy gaj wyrzuca powietrze – pali są nasze ciała Zefiry pchają muszle do brzegów mitycznej Kytery cumuję zazdrosny przysłaniam jej łono kartką bledszego wiersza. —
  24. od autora: mistyka to gen ze statystycznej probówki człowieczeństwa, reprezentatywna dla całej populacji, choć każdy z osobna jej się wystrzega, by nie być passé. są oczy co widzą – to runy zaklęcia w symfonii obrzędów magicznych boga Heimdalla spoczywają na kamieniu słowa przywołują subtelną energię ze świata Ducha i Kosmosu emanując promieniem kształtów lewitując w hiperboli prawdy ponad wymiarem czasu błądzą są uszy czułe jak rym co pławią się Pieśnią Rigspula jak Edda poetycka sięgają kolein gwiazd i słowa co prowadzą wprost na Zieloną Równinę Idawali zbaczając świadomie z tej drogi nie trafisz do Raju Wyklętych Wojowników słowo to Drzewo Świata trzeba go strzec nieustannie jak Tęczowego Mostu prowadzącego wprost do Asgardu wrażenie poezji która słyszy jak rośnie trawa i runo na owczym ciele a w oddali usłyszysz szum Morza w oddechu boga Agira cielesny rezonans akustyczny w zderzeniach fal kosmosu ktoś gdzieś zadmie jako ten Mimir co spijał miód poezji a zakosztował w Źródle Mądrości stylowego derywatu pożegnasz więc z własnym okiem będziesz jak Książę Odyn co je oddał na tacy w przypływie poetyckiego zauroczenia wyrzeźbisz świat z Lodowego Giganta nieczułości którego nazwano Ymirem mistycznie zakracze Kruk – zawyje Wilk – zabłyśnie Włócznia w Dziewięciu Światach Analfabetów —
  25. Nie patrzysz na mnie czemu unikasz wciąż wzroku A jego ufne oczy zwodziłaś swoimi Rzekłaś wczoraj „kochaj” ustami frywolnymi Odszedł, zostawił z twego boskiego wyroku Dziś ponownie się rodzisz z pian naga w pół kroku Zaklęta w morski diament falami barwnymi I kusisz wciąż mężczyzn włosami złocistymi Nieskalana tyś czerpiesz ze swego uroku Yunani rozkochanie znów kochanków podbój Wszak zamiast miłości rodzisz serca cierpienie Ewokuje ból rozstania twoje istnienie Na próżno pragnęłam zapomnieć konterfekt twój Umieściłaś w mym sercu intymny krwawy znój Spójrz na mnie… odpowiedz coś… daj życiu znaczenie…
×
×
  • Dodaj nową pozycję...