Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

matka


Rekomendowane odpowiedzi

każdy ma jakąś matkę 

jakaś lepsza niż żadna 

i tyle z dobrych wiadomości 

 

ilekroć nabieram 

odwagi by życ 

dzwonisz mi w uchu

przytulasz tak 

że tracę chęć 

by oddychać 

 

zegar nakręcony na maksa 

społecznym przymusem 

tik-tak pani tik-tak 

wybuchasz jak wrzód 

bo taka twoja natura 

płatek po płatku 

odzierasz pień 

mojego mózgu

oddajesz mi siebie 

w zamian dziękuję

nie tym razem 

 

bierzesz mnie od lat 

gdzie chcesz i jak chcesz 

wszak jestem twoim 

syneczkiem kto zabroni?

krucha specjalistko od

wyszukanych form przemocy 

jak byś zniosła gdybym

nie sprostał lub 

okazał się pedałem 

 

powiem ci mamusiu 

cała twoja miłość  

to poza 

poza którą z racji 

swoich ograniczeń 

nie sięgasz 

 

ponieważ matkę 

się kocha pomimo

 

dziś twoje święto

taki piękny dzień 

więdnie w wazonie 

nie dożyje jutra 

w psychoszambie 

zmuszony utonąć 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lahaj Tekst kapie autentycznością, takiego czegoś się nie da po prostu wymyślić... Ten "pedał" mnie razi, brzmi obraźliwie w stosunku do osób homoseksualnych, być może zastosowałeś celowo, bo matka peela tak mówi, a jednak wybrzmiewa na minus takie użycie. Poza tym gratuluję odwagi i już zamykam usta. Trzymaj się. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jednak w dużej mierze tak jest...:) zbliża się Dzień Matki a z racji tego ze ostatnio moje stosunki z matką zrobiły się jeszcze chłodniejsze choć były wcześniej chłodne, podjąłem próbę poradzenia sobie z presją wyrażenia wdzięczności rodzicielce za trud włożony w moje powołanie. Dokonałem oczywiście podbicia tu i tam. Pierwsza wersja to dopiero była jazda ale złagodziłem kurs. Zainspirowała mnie rozmowa w telewizji śniadaniowej z psychologiem który napisał książkę o toksycznych matkach. Pedał oczywiście jest słowem użytym świadomie. pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam wczoraj dziś wróciłam nadal mnie nie przekonuje do końca. Relację z matkami są różne, z moją powiedziałabym - średnio się rozumiemy. Zawsze jak mnie tak bierze jak ciebie powyżej to sobie wyciągam taki zamysł, że to nie rodzice wybierają sobie dzieci, ale dzieci rodziców i to na długo zanim się pojawią na świecie.  Sęk w tym, żeby znaleźć tę naukę po którą się do nich przyszło.

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja matka jest Twoim antymistrzem :) A antymistrz, czasami lepiej jak mistrz ;), uczy życia, bycia sobą. Moja mama nauczyła mnie jak dawać odpór, nie poddawać się manipulacjom a przede wszystkim zachowywać spokój, gdy jestem niesprawiedliwie oceniana/krytykowana. To ostatnie wychodzi mi najgorzej ;) bo jeszcze nie raz mnie ponosi ;) Droga do świętego spokoju najeżona jest różnymi antymistrzami, którzy de facto spełniają taką samą rolę jak mistrzowie :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jeśli już, to: czytam tak...   Wolna   wola tego tam z tej świętej góry: wartkim nurtem   poza naturalne normy - przelewa, piętrzy słowa i leje i leje i leje    na nas falami, ujścia szuka dla naporu swych problemów   i płyną toksyczne pasożyty - niekonieczne wpław do brzegu.   Czy teraz jest pan zadowolony?   Łukasz Jasiński 
    • Główną przyczyną cukrzycy jest nieodpowiednie odżywanie - nadmiar czerwonego mięsa i czystego tłuszczu, a nie - słodycze.   Łukasz Jasiński 
    • @Jacek_Suchowicz Super  Taki sweterek, obudzi uczucua.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Nie, pana tekst ma sens, jednak: jest bezpośredni (tytuł) i popełnił pan błąd poligraficzny, napisał pan "dla  naporu" - tutaj powinien być odstęp - do tyłu, a zdania nie zmienię, wyliczanka:   - byłem atakowany na różnych portalach przez anonimowych nicków, przeważnie przez skrajne organizacje lewicowe,   - zostałem bezpodstawnie wyrzucony z Poezji Polskiej, Nieszuflady i Opowi - nawet do teraz nie wiem przez kogo, dlatego używam zwrotu: głęboko zakonspirowany tchórz - po prostu nie mam dowodów, tym bardziej: uprawnień śledczych w celu ustalenia tożsamości danej osoby,   - byłem również "nawracany" przez żydów, katolików, muzułmanów, świadków jehowych, mormonów i szatanistów - poganie nie nawracają - to nie jest sekta monoteistyczna - misyjna,   - dodam jeszcze wszelkiej maści politycznych prowokatorów,   nikt, ale to nikt nie ma prawa tutaj ustalać żadnych zasad, stylów i mód - trzeba czytać regulamin i czytać to - co wolno publikować, na przykład: "proza i nie tylko", więc: mój esej rodzinny - "Saga" - jest jak najbardziej zgodny z regulaminem, natomiast: dyskutować jak najbardziej trzeba - dyskusja musi nawiązywać do formy lub treści danego tekstu, ot to: teraz rozmawiamy o formie i treści pana tekstu.   Łukasz Jasiński 
    • Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Podarowały mi ogrom niewysłowionej radości, Przechowanej skrzętnie w głębinach pamięci…   Każda wizyta w takim sklepie, Była w dzieciństwie niezapomnianym przeżyciem, Na długie lata zapadającym w pamięć, Przyoblekającym się nocami w niejeden barwny sen…   Pamiętam tamte ich półki, Uginające się pod ciężarem gier planszowych, Dziesiątek pudełek puzzli rozmaitych, Dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych,   Nie brakowało najrozmaitszych maskotek, Poupychanych w niemal każdym ich kącie, Były pluszaki po naciśnięciu świecące, Były i mechaniczne nakręcane kluczem.   Pamiętam liczne plastikowe figurki Wyobrażające lisy, wilki, jelonki, Rozstawione na tle tekturowej dekoracji, Przedstawiającej rozległy las zielony.   I liczne plastikowe dinozaury, Niektóre rozmiarów całkiem słusznych, Wielkości całej kilkulatka ręki, Budzące w moich oczach niekłamany podziw.   Pamiętam tamte na baterie roboty, Wydające z siebie różnorakie dźwięki, Po naciśnięciu mrugające światełkami, Imitującymi strzały pistoletów laserowych.   I liczne modele wahadłowców i rakiet, Rozwieszone na nitkach pod sufitem, Niczym w magicznym sadzie zaklęte owoce, Na rozłożystych gałęziach drzew…   A każdy radosny dziecka uśmiech, Rozniecony niespodziewanym prezentem, Zapadał dobrze w starej sklepikarki pamięć, Budząc także i staruszki emocje…   Pamiętam jak kiedyś całe pudełko żetonów, Przedstawiających z różnych epok wojowników, Na porysowanej sklepowej ladzie z plastiku, Wysypała przede mną ku niepojętemu zdziwieniu…   I wtedy padły te słowa cudowne, Wywołujące u kilkulatka emocji dreszcz, Które na zawsze zapadły mi w pamięć… - Bierz wszystkie... To prezent!   Pamiętam jak w oczach kilkulatka, Od nadmiaru niespodziewanego szczęścia, Zawirował nagle cały świat, A chwila ta zdawała się wiecznie trwać.   Szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, W cudowny prezent nie mogłem uwierzyć, Stałem tak, jak w ziemię wryty, Słowa z siebie nie mogąc wydobyć,   Dopiero starej sklepikarki ponaglenie, Okraszone jej serdecznym uśmiechem, Sprawiło że nieśmiało wyciągnąłem ręce, Zbierając nieśmiało żetony tekturowe.   Jedne pokryte brokatem, Błyszczały się w sklepowej żarówki świetle, Inne zatopione w fosforze, Świeciły się gdy noc spowiła ziemię,   Na jednych byli brodaci wikingowie, Na innych rycerze dzierżący lśniące miecze, Na jednych Celtowie prezentowali się groźnie, Z innych spoglądali dostojni maharadżowie,   Na jednych żetonach smagli Asyryjczycy, Prezentowali dumnie bujne swe brody, Na innych z kolei amerykańscy Rangersi, Salutowali mi karnie gładko ogoleni,   Z jednych żetonów egipscy łucznicy, Mierzyli we mnie z swych łuków strzały, Na innych z kolei zadumani Hetyci, Ostrzyli w skupieniu swe bojowe topory.   Choć przedstawiały wojowników tak różnych, Wszystkie po temu się przysłużyły, Że roznieciły u mnie ciekawość całego świata historii, Żarzącą się skrycie w dziecięcej wyobraźni głębi...   Lecz jest to już tylko niestety, Zaledwie wspomnienie z przeszłości, Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Próby czasu niestety nie przetrwały…   Jedne te w miasteczkach niewielkich, Niestety nie wytrzymały konkurencji, Z wyrastającymi jak grzyby po deszczu hipermarketami, Które zmonopolizowały lokalne rynki.   Inne z nieubłaganym kolejnych lat biegiem, Zostały już trwale wyburzone, Inne budynki zajęły ich miejsce, Nie został po nich na kamieniu kamień…   Gdy człowiek czasem dzieciństwo wspomni, Pośród dorosłego życia obowiązków niezliczonych, Czasem w oku i łza się zakręci, Na wspomnienie tamtych sklepów z zabawkami,   Które niegdyś w odległym dzieciństwie, Podarowały mi radości tak wiele, By w niejednej dorosłości chwili trudnej, Ich wspomnienie było mi pocieszeniem…
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...