Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Praktyczna dobra rada. Sport to zdrowie! Stacjonarny przed telewizorem piszesz? OK.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tylko, pewnie peelka z wiersza to -> zacznie oglądać telezakupy, albo może jakoś jeszcze inaczej to się teraz nazywa? Można sobie otóż  wyobrazić Marku, że może chcieć i być mega "potrzebowska" w licznych i coraz nowyszych gadżetach do tego spinninga, w konsekwencji i po kolejnych tunningach rowerku - wracasz do domciu ... patrzysz?... A TAM KOBIETA KOT W AUCIE BATMANA  

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piszemy o tobie Valerio bo dobrym człowiekiem jesteś, w takich sytuacjach w socjal mediach takie dyskusje kreują się naturalnie. Rowerowy temat "wyjechał" nam dzięki tobie - poza stacjonarne perspektywy -  na ścieżki rowerowe, no i asertywne percepcje @Dag i moje te skromniejsze wyrywają się z "peletonu dyskusji"

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Zielone widoki za oknem, jak Saska kępa u Małgośki, "kwitnie maj i majem... wkoło pachnie". Muzyka, ćwiczenia, nieograniczone perspektywy za oknem. Dobry kierunek egzystencji. Jakaś baza pod wiersz to już jest. Napisz o tym. 

 

Pan Jezus. Tak trzymaj.  Rozumiem, wiem i szanuję, że jesteś niezwykle etyczną Osobą

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Generalnie do pewnego wieku czyli momentu udanego (co się zdarza w jednym przypadku na tysiąc) startu w turniejach o kasę wszystko na barkach rodziców.  Jak ktoś jest z zewnątrz tego świata płaci dużo, u mnie tak nie było, bo sam moich trenowałem, miałem dostęp do kortu za darmo w ramach konserwacji, a i w klubie u kumpli dużo nie płaciłem, prowadziłem obozy w zamian za darmowy udział dzieci, sam rakiety naciągałem itp.  Tak więc łącznie z pracą to było 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu, ale kocham tenis, więc nie narzekałem. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z tego co czytam nie dałeś się ubrać w kamasze?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No tak, pan Wojciech Fibak i Aga Radwańska widać na korcie używali głowy. Zagrać z panem Wojtkiem - na pewno bezcenne, jak robiłeś to zawodowo pewnie byłoby miło? Jakiś topspin z mega rotacją postępową po korcie z użyciem nadgarstka, albo slajs wsteczna rotacja i pan Fibak biegiem do siatki. Tak to sobie wyobrażam twój mecz hehs. Pozdrawiam Marek.

Opublikowano

najdroższy Tomeczku, nie jestem etyczną osóbką, ja nie wywodzę się z Twojej wiary i nie ma strażnika, który by mnie pilnował, jak grobu Jezusa. mam ochotę się kochać, to się kocham.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O to to! Hulajnogi nie łóżka! Dublin to bieżnia @Dag, ostatnio pisała mi nawet jak ubolewała, bo choroba chwilowo uniemożliwiła jej bieganie. Charakterystyka Dag: "Twardo pod stopą a liryczno-elektrycznie w synapsach"

Na pewno zdałaś, jak nie to nie będzie czesnego, hahaha

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No mniej więcej sobie wyobrażam. Najważniejsza jest pasja. Piszesz że uczyłeś dzieciaki i jeszcze radząc sobie z finansami, a w tym ekskluzywnym sporcie nie oszukujmy się - finanse odgrywają kluczową rolę, oraz pasja rodziców i wiara w sukces podopiecznych. Oddawałeś pasję i zaanażowanie więc dobrym jesteś człowiekiem. Nie mam prawa pamiętać sukcesów pana Wojciecha Fibaka, ale wyobrażam sobie, że to był inny poziom technologii tenisa, ograniczony menadżment, i zaangażowanie sponsorów. Do tego polityczne uwarunkowania, i inne drobne sprawy. Podziwiam. Pozdrawiam.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina Pasja i kasa + talent, bo gdy jednego zabraknie już nie może się udać. Co do techniki to teraz 15 letnie dziewczyny grają mocniej niż kiedyś Fibak. Każde uderzenie na siłę,  a głębokość reguluje się rotacją.  Zresztą w TV to słychać - bum, bum i jeszcze jęki i krzyki, żeby było mocniej. . Zaraz gra Iga:). 

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wyobrażam sobie, niewątpliwie czerpiesz z tego satysfakcję, a jako dotleniona tworzysz całkiem relacyjne wiersze, w podświadomym oddziaływaniu libido, z pazurem i zadziorem intelektualnym.  Bardzo je lubię. Zresztą wiesz.

 

Dziękuję ślicznie za słówko na wyrazistym pulsie  sympatii do sportu...  i dobrym fluidzie "Majówki", choć pada deszcz u mnie..., pozdrawiam ❤

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Spodobało mi się określenie Dag... rzeczywiście szeroko podszedłeś do tematu treningu za wszelką cenę

i....

Masa słów, których bym pewnie nie użyła w tego typu wierszu, no ale Ty, to nie ja..:)

Ogólnie, dobra "robota".

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, rozumiem, w sumie to Pan Jezus na pewno nigdy nie miał nic przeciwko "cielesności", byle tylko udawało się używać tejże "celesności" w oparciu o etyczne zasady w układach społecznych i w zgodzie z ogólną przyjętą moralnością. W moich perspektywach w zakres rozumienia tychże zasad wchodzi głównie RODZINA. Wolna miłość? Raczej nie... ale, nie dlatego, że NIE WOLNO, WOLNO!, ale dlatego, że może to kształtować złe nawyki, głównie u bardzo młodych ludzi. Nie wszyscy młodzi umieją prawidłowo korzystać z zabezpieczeń, albo są po prostu niedojrzali, nie wszyscy też dorośli do ewentualnych konsekwencji po fakcie. Dla rozwoju psychiki też może to być niekorzystne. Rozwiązłość nie służy niczemu, nawet gospodarce. Więc nie propagujmy takich nawyków. Ty jesteś OD DAWNA DOROSŁA, więc możesz zadzierać kieckę gdzie i komu chcesz, jeżeli to nie powoduje animozji dla żadnej rodziny i nikogo nie krzywdzi subiektywnie - to mnie to nie przeszkadza, a nawet się podoba

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba tyle w tym akurat temacie  

... Acha jesteś z mojej wiary, bo wierzysz w Chrystusa, a jak ty sobie poukładałaś to w głowie i w oparciu o jakie zasady ukierunkowane teologicznie - to mnie mało interesuje, ja nie jestem od klasyfikacji ludzi w kontekście do jakichkolwiek kanonów i dowolnej wiary... czy nawet... poza tymi kanonami. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak zapłaciłaś no to zdałaś, najwyżej w późniejszym terminie, dziś - złożenie papierów na prywatne płatne uczelnie jest umową zleceniem w którym ty jesteś zleceniodawcą. Rozumiem, że zleciłaś ukończenie przez siebie uczelni. Oni za ciebie to zrobią - skutecznie, i ambitnie - tak ja rozumiem współczesne czasy w emanacji do dydaktyki - piszę ogólnie - i bez personalnych sugestii co do jakiejkolwiek szkoły.

No chyba, że nie doczytłaś czegoś pod małymi gwiazdkami i drobniutką czcionką.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To tego - to ja już nie wiem? 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak. Rozumiem. Naturalnie biorę to pod uwagę. Każdy autor ma własne analizy życia, indywidualne metody opisu rzeczywistości, subiektywne właściwości postrzegania świata, cele i wartości, a w rzeczowej ekspozycji tekstów prefeuje własny warsztat i STYL. Doceniam różnorodność artystyczną sam nieczując się artystą, Nato. Dziękuję za słówko. Miłych Świąt Majówkowych życzę, a przy okazji i wszystkim komentującym oraz czytelnikom

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...