Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

dylemat młodego katola


Rekomendowane odpowiedzi

nad łóżkiem tańczy stary krzyż

pod łóżkiem gra prezerwatywa

echo powtarza księdza ryk

„nić grzechu nas usidla”

 

ten dźwięk już znam od wielu lat

trudno jest z nim wytrzymać

lecz dzisiaj los okazję dał

posłuchać brzemienia ciszy

 

mój nagi grzech pyta czy wiem

nadchodzi inicjacja

spróbujesz raz nie powiesz pas

śniadanie nie kolacja

 

cóż zrobić mam to pierwszy raz

ten głód od lat doskwiera

magnetyzm ciał potrójne tak

za cenę potępienia

 

kobietę przecież stworzył Bóg

i cóż lepszego zrobić mógł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Andrzej_Wojnowski Dziurka już na stałe, poszedł w łąki wianek,

                                      teraz mam wygodę... rozkosze nagrodzę.
                                      Dorosłość ochrzczona, nie sil się na morał,
                                      tak każda zaczyna, romans... może kpina?

 

Pozdrawiam Andrzeju, trochę inne spojrzenie, ale...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek.zak1

 

Ja jestem 50+ i powiem szczerze  - nie miałem, ale mój kolega miał.

Po maturze chciał iść do seminarium. Nie poszedł.

Wytłumaczyłem mu że kobiety są boskie. 

Spróbował.

Nie wiem czy dobrze zrobiłem.

Dziś jest prokuratorem ( wojskowym) - piątka dzieci.

Mam inny  dylemat. 

Uszczupliłem liczbę urzędników kościelnych.

To grzech?

 

Pozdrawiam

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Różnie bywa.

 

Dziękuję i pozdrawiam

 

Pewnie byli już mało atrakcyjni (cieleśnie i duchowo) dla drugiej strony albo starczy uwiąd.

Asceza brzmi o wiele lepiej.

Dziś prawdziwych proroków już nie ma

 

Dziękuję i pozdrawiam

@Waldemar_Talar_Talar

 

Dzięki

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@GrumpyElf

 

Temat studnia.

Pierwszy raz. Bywa różnie:

 

"To było dawno temu

szesnaście miałem lat

marzyłem o edenie

chciałem skosztować raj

 

największa dyskoteka

na pewno - radę dam

widzę cudo z daleka

serce krzyczy - to ta

 

pytam – zatańczysz ze mną

a ona czemu nie

za oknem było ciemno

myślę że tego chce

 

w eterze Modern Talking

grają najlepszą z muz

mówię - nie lubię tłoku

ona szepcze że też

 

więc proponuję spacer

ona znów – czemu nie

nagle przytomność tracę

zapadam w długi sen

 

zbudziłem się w bandażach

na twarzy cztery szwy

ona miała chłopaka

który nerwy był"

 

Dziękuję i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz o niewinności to już dawno się zapomniało, a dobre wino i owszem też lubię  Kredens pozdrawia  @Waldemar_Talar_Talar wstrętny wynalazek Kredens pozdrawia  @[email protected] akurat nos jest gładki jak pupa niemowlęcia  Kredens pozdrawia 
    • nigdy nie ma pewności co jutro przyniesie czy będzie to pogrzeb a może wesele   nigdy nie ma pewności kto do drzwi zapuka czy bedzie to nadzieja czy chwile złości   nigdy nie ma pewności że las bedzie szumiał a człowiek ubierze szaty uszyte z dobroci   nigdy nie ma pewności czym poczęstuje noc czy dzień będzie od  wczoraj piękniejszy   nigdy nie ma pewności jest tylko wiara w to że Bóg się odważy o lepsze dla nas poprosi
    • 143 * Na Wejherowskiej dławi się czas; Czekam aż wszystko się ruszy. Liczne przekleństwa, któryś już raz, Pragnę siarczyście wyrzucić.   Na Wejherowskiej takie są dni; Wolniej mijają, niż reszta. W komunikacji z ludźmi się tkwi, A w autobusie orkiestra.   Co rusz w hałasie mija mnie ktoś, Z twarzą wpatrzoną w telefon. Za smartfonową manią, na wskroś, Ludzie zdążają na ślepo.   I choć znów jesień trąca nas dziś, Wszędzie duchota panuje. Jakimś sposobem chciałbym stąd wyjść, Bowiem jestestwa nie czuję.   Przy pneumatycznych ściskam się drzwiach, Czekam i czekam wytrwale, W myślach pytając: Jak długo, jak? Końca nie widać wciąż wcale.   Z radia bez przerwy zsuwa się bas, Żeby bieg czasu przyspieszyć; Rytmy wątpliwe cieszą znów nas, Trzeba jakkolwiek to przeżyć.   Dziurą w suficie uciec mam chęć, Bo wiem na pewno - nie przetrwam. Minut dwadzieścia, zaraz plus pięć, Na stu ulicy jest metrach.   Zimną jednakże trzeba mieć krew, Miast pójść do auta od razu, Bo zaparkować też nie ma gdzie, W zakorkowanym Wrocławiu.   ---   * Nr linii autobusowej, o której mowa w wierszu.  
    • Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia.       Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk.       Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach          i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych.       My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    • Witam - podoba się -                                             Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...