Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"oni."

ludzie
chodzą
z rękami
w kieszeniach płaszczy

ludzie chodzą
z dumnie uniesioną głową
ze wzrokiem wbitym
w nieokreślony punkt na horyzoncie

ludzie odchodzą
z rękami
w kieszeniach płaszczy

niezauważenie

Opublikowano

Choć dla samego...szacunku dla "niezauważalnych", czepiać się, nie wypada ! Jego techniczna strona, nie w mojej kompetencji, ale sam fakt odwagi aby "poruszyć" tak delikatny temat, Twoja subtelość i jeszcze debiut... wielkie brawa !
pozdr. aneta

Opublikowano

"Niezauważenie" usunąłbym - już samo powtórzenie pierwszej i trzeciej strofy, to jak są podobne, mówi wiele o losie ludzi, kojarzy się z taką szarością i beznadzieją. I tak podskórnie czuję, że bez tego słowa wiersz zawiśnie na czytelniku - i może zostanie na dłużej? :)

Pozdrawiam, Michał

Opublikowano

Zupełnie nie rozumiem takiego podziału na wersy, kompletnego rozczłonkowania tekstu, zwłaszcza jeśli dochodzi tu jeszcze brak konsekwencji.
Jeżeli usuniesz ostatni wers, który jest oczywisty i nie trzeba go wypowiadać na głos, wiersz zyska ciekawą i zgrabną klamrę. A swoją drogą elementy tej klamry, czyli początek i koniec, jak życie i smierć, ruch i zamieranie bardzo dobrze dobrane.
Pozdrawiam.

Opublikowano

na początku dziękuję za wszystkie sugestie:)
pomysł Mirka chyba wykorzystam:)
chciałam w każdym razie sprostować - otóż w tytule nie powinno być owego "niezauważenia", w zasadzie rzadko tytułuję swoje wiersze - jest to mój błąd, który pozwalam sobie wybaczyć, jako że debiutuję ;)

jeszcze raz wielkie dzięki.
pozdrawiam.

Opublikowano

Wiersz ciekawy. Klamra podoba mi się, W moim odczuciu Mirkowy miks poprawia i ułatwia odbiór, choć i w wersji pierwotnej był czytelny, tyle, że pocięcie nie miało uzasadnienia w treści. Tytuł jest potrzebny, jeżeli usunie się ostatnie słowo. Zastanawiam się jeszcze nad jednym: "Umierają". To jest jest tak dosłowne, choć przenośnia "z rękami w kieszeni" trochę oddosłownia. A gdyby tak "ludzie odchodzą..."? Wtedy poszerzyły by się możliwości interpretacji. Bo odchodzą znaczy umierają, ale nie tylko, a klamra chodzą - odchodzą byłaby jeszcze mocniejsza.
Pozdrawiam.
Ja.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...