Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Radosław
Opublikowano

Bardzo plastyczny wiersz, który z jednej strony rejestruje chwilę, a z drugiej rzuca "światło" na relację mama - córka, oraz sygnalizuje brak, jakiego doświadcza PL. Ostatni wers niesamowicie wymowny, mógłby być początkiem kolejnego utworu. Bardzo cenię wiersze o takiej tematyce. Ten jest ciekawy. Jeden wers mi tylko zgrzyta "cichną szepty liści" - ale to drobnostka w porównaniu z ogólnym wrażeniem. 

 

Pozdrawiam z sercem :)   

Opublikowano

@Andrzej_Wojnowski Dziękuję Andrzeju.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Radosław Dziękuję Radku.

Masz rację. W oryginale jest  "ucichły już szepty liści."  

Pozdrawiam Cię wzajemnie.

 

 

@opal Dziękuję Ci za wizytę. Właśnie to miałam na myśli.

Jest to bardzo bolesna sytuacja, ale jakże rozpowszechniona.

Pozdrawiam serdecznie.

 

 

Opublikowano

@joanna53 Dziękuję za wizytę, Joanno.

Pozdrawiam Cię wzajemnie i życzę miłego wieczoru.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Czarek Płatak A ja Tobie zazdroszczę odwagi, Czarku.

Ten wiersz jest jednym z tych, że tak powiem, ubranych w delikatność. Reszta leży w szufladzie.

W dodatku od czasu jego napisania straciłam sporo nadziei, a może tylko się łudzę i nigdy nie było żadnej szansy.

Nie ważne czy w końcu przyjdzie na nich czas, czy nie, nikt nie zwróci nam dzieciństwa.

Pozdrawiam Cię ciepło.

 

 

Opublikowano

@Karina Westfall Wiersz mi się podoba, a zdarza się, że role podczas długiego życia się odmieniają. W stosunku do swojego Ojca przez długi czas wydawało mi się, że grałem rolę rodzica. A potem role się odwróciły. Teraz mój Ojciec jest w pełnym tego słowa rodzicem, a ja z czasem zgłupiałem i zdziecinniałem, choć mam przeszło czterdziestkę. Życie pisze przeróżne scenariusze, a Twój wiersz trafił w moje gusta:))

Opublikowano

Bardzo tkliwy i wzruszajacy obrazek, choć mam wrażenie, że o tej kawie i ławeczce już gdzieś czytałem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Franek K Kombinacja kawy i ławki to pewnie nic nadzwyczajnego. 

 

Jednak o mojej drewnianej ławce przed klatką budynku, gdzie się wychowałam jeszcze nie słyszałeś. Było tam sporo topoli, brzóz, dębów i kasztanowców. Zasypiały nad ranem. 

Moja mama piła sporo kawy a nawet tak zwane dolewki. 

Jak byłam dzieckiem to czekałam na nią w oknie, aż wróci do domu, czasem do wczesnego ranka. Bałam się, że coś jej się stało i nie potrafilam zasnąć dopóki nie weszła do domu.  

To ja byłam dzieckiem i to nie była moja odpowiedzialność ale widzisz, jakoś tak czasem wychodzi. 

Dziękuję za wizytę Franku i serdecznie Cię pozdrawiam.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Nieznajomy Niewidzialny Bardzo dziękuję za wizytę i pozdrawiam serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @obywatel Głupie może nie, ale trudno nie zgodzić się z tym, że zaaranżowane być może jest, a może napewno...sam nie wiem. Pozdrawiam! :)
    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...