Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


W tę noc, co wyła samotnością
Zapadłem w ciemną moc niewiary.
Zawsze stąpałem mocno wątpiąc,
I nie żądałem cudów żadnych.

Nie kiwnął nawet swoim palcem,
Aby rozplątać sznur zawiły,
Zajęty zbytnio nieistnieniem,
Na cześć w peany zasłuchany.

Ratunku szukać w nim na próżno,
Zbyt zarobiony jest w kościele.
Srebrniki zawsze brzęczą głośniej
Niż żywa dusza w martwym ciele.

Jakżeż uwierzyć, kiedy życie
Gaśnie w zasięgu możliwości.
Na wyciągnięcie ślepej dłoni,
Odchodzą w ciszę czyjeś kroki.

Błądzić - rzecz ludzka, nic poradzić,
Jak wrażliwości grzech odpuścić?
Nosić go trzeba aż do śmierci.
Wiara przekleństwem jest ludzkości.

Opublikowano

Tak od rana na taki ciężki temat, a ja trudne tematy lubię, bo na temat łatwych to nie warto pisać:).  Tekst jest udany, poruszający, a sama puenta (dla mnie) oznacza ostateczne rozstanie peela z kościołem i w ogóle wiarą, czy Bogiem. Zobacz w III zwrotce: ratunku szukać w nim na próżno - tu w "nim" chyba to kościół., a może sam "Bóg", który się mało ludźmi zajmuje, a zaraz dalej - zbyt zarobiony jest w kościele, z tego wynika, że jednak chodzi o Twojego kapłana, czy spowiednika. a bierze się stąd, że, po I zwrotce, przechodzisz płynnie do podmiotu domyślnego i nie bardzo wiedziałem, czy to jest kapłan czy kościół, czy Bóg.  Waga tematu wskazuje na kościół, bo księża są przecież różni. Zresztą te płynne przejścia nie są wadą, a jedynie brakiem pewności peela, gdzie jest zło, może brak dobra, które ma mi pomóc.  

Tak mnie naszło - dla wzmocnienia przekazu zobacz w I linijce II zwrotki: Lecz on nie kiwnął nawet palcem...

 

Pozdrawiam

 

 

Opublikowano (edytowane)

@Marek.zak1

 

Dzięki Marku za obszerny komentarz. Jeszcze pomyślę. Generalnie chodziło mi jednak o Boga, ale tego ludzkiego (wymyślonego przez ludzi i przez nich czczonego). 

Sytuacja byla prawdziwa. W wigijny wieczór poszedlem do lasu na spacer. W tym samym czasie, w tym samym lesie, ale w innym miejscu pewien desperat odebrał sobie życie. A mogliśmy się przecież jakoś spotkać....

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Technicznie, jak zwykle, bardzo dobrze, ale z przesłaniem absolutnie się nie zgadzam. Osobiście uważam, że człowiek, w swojej naturze, jest istotą wierzącą i tak naprawdę nie ma ludzi niewierzących. Inna kwestia, to kto, w co wierzy. Można nawet wierzyć, że się w nic nie wierzy, ale jest to oszukiwaniem samego siebie. Myślę, że to, w co wierzymy, w dużym stopniu wpływa na to komu lub czemu służymy (dopóki nie jesteśmy do końca zniewoleni). Uważam też, że naturalna potrzeba wiary człowieka jest obecnie bardzo sprytnie i, co ważniejsze, niezwykle skutecznie wykorzystywane przez wielkich manipulantów tego świata. Pustka tzw. "niewiary" jest doskonałym poligonem takich działań, niestety. To tylko moje zdanie, bez próby prostowania czyichkolwiek ścieżek, żeby nie było, że coś tam ;)

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

@Sylwester_Lasota Kwestia wiary jest bardzo szeroka, a w temacie nawet pozwoliłem sobie na:

Tak więc wiara w siły wyższe, zbawienie itp. jest niewielką częścią wiary jako takiej w to, co będzie w przyszłości, ideały itp. Tutaj się zgadzam, że brak wiary i za nią tęsknota  otwiera możliwości manipulantom, oferującym swoją zawsze  najprawdziwsza wiarę. Wiara w siły wyższe jest chętnie przyjmowana, gdyż pokazuje spójny obraz świata od chwili stworzenia, aż po nasze życie wieczne i nie wymaga zastanawiania się skąd, po co i dlaczego i jest miodem na nasze rozterki. Życie z taką wiarą jest prostsze, gdyż wiara ta daje odpowiedź na wiele egzystencjalnych pytań.  

Natomiast twierdzenie, ze nie ma ludzi niewierzących, w domyśle w siły wyższe, jest błędne, bo sam znam takich wielu, łącznie ze mną:). Pozdrawiam

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@dot.

 

Takie noce jak ta bardzo potęgują wszystkie drzemiące w czlowieku wątpliwości. Łatwiej im się wypelza wtedy z mroku w... mrok.

 

Dzięki Dot. Pozdrawiam.

 

 

@Sylwester_Lasota

 

Dzięki Sylwestra za mądry i wyważony komentarz. W taką noc i w takiej sytuacji jest jednak bardzo łatwo zwątpić. Być może masz rację. Wierzącym w cokolwiek na pewno żyje się łatwiej. Gdyby doszlo do mojego spotkania z desperatem, to być może potraktowałbym to w kategorii bożej interwencji - dowodu na to, że ktoś to jednak w jakiś sposób ogarnia i kontroluje. A tak..., to już naprawdę nie wiem.

 

Pozdrawiam. F.K 

@[email protected]

 

Czyli pośrednikom dziękujemy?

 

Dzięki Grzegorzu.

Pozdrawiam. 

@Marek.zak1

 

Przychylam się do Twojej opinii i Twoich poglądów.

 

Pozdrawiam.

Opublikowano

@Wieslaw_J._Korzeniowski

 

Dzięki.

 

Być może jest to stwierdzenie nieprawdziwe, ale zgodne z moim światopoglądem.

 

Pozdrawiam. F.K.

@lena2_

 

Jeżeli istnieje, to myślę, że nie. Jednak coś za dużo tego milczenia z jego strony.

 

Dzięki i pozdrawiam. F.K.

@iwonaroma

 

Oj trudno, trudno...

@ais

 

Dzięki Aga

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Franek K Wiesz Franku że to nie takie proste, chcemy żyć we wspólnotach, także religijnych, jest raźniej, mamy przyjaciół, chodzimy wspólnie do kościoła, modlimy się. To jest impuls do życia. Wyobraź sobie znosimy religie... i co?

Każdy zostaje sam z sobą, no i ze swoim Bogiem? To nie jest przeciwstawne temu co napisałem powyżej.

Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja chodzę do kościoła i spotykam się ze znajomymi tamże na ślubach i pogrzebach wyłącznie. Poza tym ani ja ani oni do kościoła nie chodzimy, a jednak życie towarzyskie żyje. Szanuję wierzących, a sam takim byłem, dawno temu, ale to się zmieniło, nie ukrywam, że postawa polskiego kościoła po śmierci kardynała Wyszyńskiego bardzo się do tego przyczyniła.  Pozdrawiam. 

Opublikowano

@Franek K Franku  :) jeśli tak trudno, trudno.... To po co się tak męczyć? :) Opór rzeczywiście wymaga wysiłku, im większy opór, tym większe trudności, po prostu. 

Sorry, że Cię tak tu instruuję :) wiersz pięknie napisany, ale z takim żalem, że aż strach czytać ;)

Wiary w nowym Roku :)!!! Ci życzę, a najlepiej wiedzy :), bo wiara to tylko początek :) 

Opublikowano

@iwonaroma

 

Nic na siłę i wbrew sobie, Iwono.

Za życzenia dziękuję i odwzajemniam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, tylko się zastanawiam co z tą wiedzą .

Rozumiem, że tępy jestem? W zasadzie, to się zgadzam

@[email protected]

 

Wzajemnie Grzegorzu .

Ja się podpisuję pod tym, co napisał Marek.

 

Pozdrawiam. F.K 

@Marek.zak1

 

I can not agree with you more   

Opublikowano

@[email protected]

 

To prawda. Najfajniejsze jest jednak to, że nie skaczemy sobie z tego powodu do oczu. Można się różnić, ale zawsze warto szanować czyjeś poglądy.

@iwonaroma

 

Ale napisałaś

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

Dobra. Będę pogłębiał wiedzę. Obiecuję

@Wieslaw_J._Korzeniowski

 

Święte (nomen omen) słowa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...