Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nie zasypiaj


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pierwsze dwa wersy odbieram jako ostrzeżenie i jednocześnie wezwanie... Nie tylko w stronę czytelnika , ale też siebie samego. Dalsza część wiersza pokazuje idndywidualny "sposób" Peela podążania za nimi... I wzrusza mnie on, bo jest taki ludzki w swoim niewielkim zagubieniu, ale jednocześnie też uparty. Trochę odnajduję w tym siebie ;)

 

Wiersz wbudza we mnie wiele wrażeń i przmyśleń.., podoba mi się :) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzeju W. ... jeśli zmierzch dobrze 'ulula'.. zaśniesz... ;)

Duszko ... co prawda do niczego nie mam zamiaru nikogo "nawoływać", ale tak można

 było pierwsze wersy odebrać. Twoja interpretacja kolejnych wersów bardzo odpowiada 

 moim zamierzeniom i... chciałam też, żeby komuś udało się odnaleźć cząstkę siebie.

Bogdanie B ... no tak, kłamstw wokół nie brakuje, na każdym szczeblu... i wtedy

  wróżki tkające ciszę mogą się przydać.

Dziękuję Wam za zostawione wrażenia, ślę pozdrowienie.

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rozdzielam monologi na pół bo tak łatwiej 
przywołać wróżki tkające ciszę na dobranoc

 

ładne

 

rozważam każdą myśl powoli

wyciągam sensy w niej ukryte

a w blasku latarń szklanka coli

w kieliszku wino niedopite

 

mknie po suficie jakaś jasność

sąsiad swym elektrykiem jedzie

pora najwyższa trzeba zasnąć

zamkną kolejny dzień pacierze

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dag ... "zaczarowanego ołówka" niech nam nikt nie rusza... ;) to była cudowna bajeczka dla dzieci.

    ja, zbyt często zapominam, że mam komórkę.. szczególnie na własnym 'podwórzu'.

    A to, co wyżej, dobre dla przebudzonych... nich tak zostanie.

Jacku K ... wyczytałeś.. gruszki w popiele.. (?)... :) ok. wolno i to, skoro zarysowało się..  to i tamto.

Magdaleno Blu ... no to mamy tak obie, dzięki za wejście.

Franku K ...tak trzeba, to do chęci spokoju na noc (?), jak rozumiem. Ten wyżej nie jest 'nocnym', bo śpię.

     Dziękuję Wam bardzo za pozostawione posty.

 

w kropki bordo oraz fanTomas ... dziękuję za czytanie.

 

Pozdrawiam Gości.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

@Nata_KrukPowyższe trzy cytaty z wiersza odzwierciedlają jak odebrałem przesłanie.

 W obecnych czasach mówi się dużo o duchowości (proszę nie mylić z religijnością) i dobrze, ponieważ tak zwane "przebudzenie" otwiera ludziom oczy na rzeczy, których wcześniej nie zauważali. Ostatnio znalazłem na Facebook-u, cytuję:

"Pajęcza sieć nie dlatego jest tak niebezpieczna, że pojawia się znienacka, ale dlatego, że utkaną powoli pozostaje niewidoczna dla przelatujących much.
Tak jak totalitaryzm wprowadzany stopniowo pod pretekstem zapewnienia ochrony".

 

Pozdrawiam!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

iwonaroma ... chciałam 'miękkie' i spokojne zakończenie, bo reszta wzburzona, niestety.
Polacy zwykle wyciągają nauki o laaata za późno, plus zależności jednych od drugich

i mamy to, co jest.

Wanderer ... jeśli tak, ok. cieszę się.

leno2 ... rola wierszy, dzisiaj.?. obawiam się, że możesz mieć rację... "pomogą" tylko piszącym.

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiesławie... na pewno spora grupa ludzi przebudziła się i otworzyła szerzej oczy,

dojrzeli coś, czego wcześniej nie zauważali, bo... nie chcieli, lub gonił ich pęd życia itp.

Druga rzecz, zostaliśmy bardzo skrupulatnie uśpieni i omotani i tu, Twój cytat... chociażby idiotyzmami w TV, ale nie tylko. Masy programów nie da się po prostu oglądać. 

Na szczęście mając więcej kanałów, można znaleźć coś wartościowszego. 

Dziękuję za tę refleksję.

 

Jacku ... dziękuję za wierszowany komentarz... :)

 

dzisiaj o sensy coraz trudniej
mętlik z chaosem tańczy walca
pacierze jakby częściej więdną                  
ołówek w dłoni zmierzchy brata

 

kartka papieru wszystko przyjmie 
podeprze łokcie stół drewniany
rozmyślań chyży potok spłynie
zastuka w rynny pójdzie dalej

 

 

Bardzo Wam dziękuję za wizyty, za zostawione słowa i .. punkciki.

Pozdrawiam serdecznie.

 

 

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarku P ... no tak, dzisiaj nie trzeba być tutaj, żeby być zaskoczonym. Przekaz działa.

Dziękuję za.. przesmaczne...

WarszawiAnko ... też lubię ostatnią.

 

Radosławie ... Waldku ... Kocie ... dziękuję Wam za ślady w okienku.

beta_b - Beato ... dziękuję.

Mirosław C ... dziękuję.

 

Pozdrawiam Was.

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...