Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wanderer

Użytkownicy
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wanderer

  1. Rozsądek jest jak makijaż u kobiety czy scenicznej gwiazdy. Mimo, że czujesz się lepiej w spranych dresach i tak się wciśniesz w zbyt ciasne jeansy, podziękujesz szefowi, czy powiesz zapytana na ulicy koledze ,że wszystko dobrze, mimo że wyjesz w środku jak szakal. Tu o dresach tych właśnie mowa, bo przecież jak tylko zdejmiesz kurtkę po chujowym dniu w pracy, pierwsze co zrobisz to zmyjesz makijaż, założysz znów ulubione dresy, znów zaczynasz być… Śmiejemy się z owadów, że gonią instynktownie za tym co im natura każe, Egzystencja przepełnia te małe chitynowe tkanki chęcią przeżycia, Nazywamy się naczelnymi, panami świata, Wmawiamy sobie zasady i prawa, podniecamy się i bałwochwalimy rozum, A lecimy do światła instynktownie jak wieczorna ćma, Ciągnie nas wewnętrzne ja, Lecimy na złamanie karku bo serce nas wzywa, Jak w socjaliźmie 20 lat planów i starań rzucamy w kąt jak tylko zabije mocniej, Kieruje naszymi porażkami, żałujemy często, serce A my jako jego niewolnicy, Wciąż uważasz że kierujesz się w życiu rozumem? Sam się okłamujesz. Hipokryzja. W imię czego? Jaką maskę wkładasz każdego dnia? Uśmiechnięty klaun, raz porażony obecną sytuacją introwertyk, raz będziesz zwyczajnie wkurwiony - ale i tak włożysz jakąś maskę. Bo musisz coś na siebie włożyć będąc niewolnikiem, Niewolnikiem własnego serca.
  2. Wanderer

    Dla skina

    @jan_komułzykant rację masz przyjacielu, poniosło mnie z deka :)
  3. Wanderer

    Dla skina

    Pewien gość, chyba spod Pabianic, czapkę i szalik mial sobie za nic, zimą biegał z gołą glacą czapki nie założył, przeziębić się nie zdarzył nawet - bo wiosny nie dożył taki tribute dla "Ballady o Smutnym Skinie" zespołu Big Cyc :)
  4. Ujął mnie ten tekst. Jest przerażająco ubolewający, ale piękny zarazem...tak pięknie rozmontowany po wszystkich skojarzeniach i odczuciach. Czuję to. Empiryzm, codzienność, loty, marzenia, zawody. Jak to mawia się w moich kręgach - szacunek. Ta wrażliwość.
  5. 28.03.2019 Takie uczucie przebiega przez całe ciało, impuls odruchu, czy też chwilowego strachu, gwałtowna reakcja - nagłym elektrycznym wręcz dreszczem przeszywa kończyny, dochodzi do palców u stóp, tam zakręca bolesne rondo, po czym wraca gdzieś w kierunku kręgów szyjnych zalewając zimnym potem całe przybyte truchło. Myślałem sobie, że to minie - pewnie to nic takiego, młody jestem, walić to. Z czasem wraz z siwizną powstało więcej zmartwień i obaw, a pioruny w palcach u stóp czuję wciąż, czasem syknę nawet z bólu. Po bólach przyszli panowie którzy zrobili spory bałagan w moim uchu wewnętrznym, a błędnikiem chyba wódkę zapijali, bo do dziś kręci mnie jak po słabym występie. Ostatnia nadzieja, że może coś jednak innego...pada. Psychika przegrywa nierówną walkę. Nieokiełznana siła, tak silna i zmyślna, tak utalentowana, genialna w swym clue dosłownie namawia podświadomość na gówniarski ryzykowny wyskok bez konsekwencji. Na bazie snu, można by rozpisać sezon serialu na popularnej kasowej platformie. Zastanawiam się, jak daleko posunęły się zmiany we mnie, że aż sam zacząłem je dostrzegać - było, nie ma, - nie było jest. Zaraz, zaraz? To w końcu było? A...sam już nie jestem pewien. Zmęczenie dopada głowę i wbija w poduchy, poranki stają się cholernie niewygodne. To już nie czas, kiedy wstawałem po imprezie na dobrym kacu mając ochotę rozwalić świat od środka - sam jeden, z motyką, w dodatku nie moją. Tęsknię za oczami pełnymi zapału, za wiarą w niemożliwe. Za szczenięcym zacięciem i absolutnym brakiem odpuszczania. Za miłością parzącą w skronie i radością, którą wymiotowałem nie raz nad ranem. Za tymi, którzy do dziś swoim głosem studzą erupcje. Za tymi, którzy wierzyli w Ciebie bardziej niż ktokolwiek na tym świecie. Za tymi właśnie tęsknię. (...)Jakoś doczłapałem się wtedy wychodząc w miarę cało z eksplozji tramwaju lini numer 6 na skrzyżowaniu Franciszkańskiej z Wojska Polskiego...dym unosił się gęstym śmierdzącym kłębem, było chłodno a kruki zabijały się na drzewach o miejsce na gałęzi.Być może kiedyś ta historia znajdzie rozwinięcie...Leżąc na wielkim łóżku, patrząc w szare ściany, słyszę przejeżdżający tramwaj, naddźwięki.#koliber
  6. Można czuć przecież coś poprzez dźwięk, odnosić wrażenie, empirycznie doznawać... ;) Po latach odnoszę takie same wrażenie, tekst ma kilka lat. Dzięki za cenne uwagi! Pozdro zatem!
  7. Jest w Łodzi jedna ulica, która przewija się przez moje życie niczym odprawa na lotnisku. Tam inicjowały się wspaniałe początki, w tym samym miejscu wszystko kończyło w gorzkim żalu...intrygujący przypadek. Pamiętam wszystko, każdy moment...krzyki przeszłości za każdym razem wydzierają się spośród drzew kiedy tamtędy przechodzę. Cienie łez, płyną po policzkach mimo, że w fizycznej postaci nie istnieją, da się wyczuć ich łaskoczące ścieżki na twarzy. Murek na którym siedziałem pewnego sierpniowego makabrycznego popołudnia wydaje się być jeszcze ciepły, jakby za nic miał sobie minusową temperaturę. Słyszę też własny krzyk, przecinający bezlitośnie przestrzeń -realnie pomruk własnego oddechu, roznoszący się niesłyszalnym echem po pustej na tą chwilę ulicy. Usta tkwią wciąż zamknięte nieruchomo, wszystko wokół wrze...w tym samym miejscu emocje nie mają na tyle odwagi by ukazać się światłom latarni i przejąć nade mną kontroli, suche - zapatrzone w prowokujący do milczenia spokój słowa... odwracam się zmierzając w swoją stronę Drogi tam i z powrotem, wciąż te same ściany, wciąż te same drzewa - jedyni obiektywni świadkowie moich przeżyć w tym przeklętym mieście...
  8. Wanderer

    Piwo z sokiem

    Piwo i malina, miodu kropel kilka, Jej usta, Wlałem jeszcze sok owocu czystego zapomnienia, A to wszystko podgrzane, Poza wszelkie pojęcie…
  9. Wanderer

    Północnica

    @Radek78 hmmm, niech to pozostanie już moją słodką tajemnicą ;) Wszak kierując się porą dnia można dojść do ciekawych wniosków...
  10. Wanderer

    Północnica

    Witajcie, tekst jest o kobiecie bliskiej mojemu sercu oczywiście ;) Północnica - skojarzenia z panną w czerni, upiorem pojawiającym się głównie o północy mężczyznom wg słowiańskich wierzeń. Dlaczego akurat tak? Właśnie te nocne, głównie mocne i skrajne przeżycia. Wszystko docierało do mnie dopiero nad ranem... ;)
  11. @Annie dzięki za dobre słowo. przerzucałem tekst ze swojego bloga stad formatowanie tez się przykleiło a że rzecz na telefonie robiłem tak już ostało. to nie zwidy, to odczucia i fatalne wyobrażenie lat spędzonych w tym mieście.
  12. Proszę o zrozumienie poziomu absurdu tego tekstu. Rodzaj uzewnętrznienia emocji, które zagrały na mnie tej nocy. Zatem Cassiopeia A - najpiękniejsza pozostałość po supernowej, największe zaraz po słońcu źródło energii, jeden z najlepszych aczkolwiek nieukończonych przeze mnie utworów, który do dziś męczy mnie dniami i nocami, taka zadra w palcu, która boli wtedy....no właśnie - niech zatem zastąpi tutaj szerokopojęte wszystko zwane kosmosem. Nawet dalej, Dlaczego nie kosmos? Zbyt tam chłodno. Czemu właśnie Cassio? - cóż - sama nazwa ocieka romantyzmem...Kiedy pierwszy raz jako chudy, blondwłosy, wystraszony, nieuzbrojony w zasadzie w nic, nękany przez ogłupiałą większość dzieciak, musiałem stanąć na przeciw innemu gówniarzowi, który chciał zrobić mi krzywdę nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cios który przyjąłem na kościsty policzek tego dnia, wróci ze zdwojoną siłą do tego kto go zadał. Dwa tygodnie później chłopak miał jakieś złamanie, miałem trochę spokoju.28 lat życia, w którym praktycznie za każdym razem musiałem wkupić się czymś w czyjeś łaski nauczyły mnie bycia elastycznym. Nienawidzę wchodzić w dupę, to nie to. Na szacunek musiałem zasłużyć, teraz to już nie ma dla mnie znaczenia, ale nie w tym rzecz. Zmieńmy nieco klimat...Zawsze fajnie było walnąć kielicha z przyjaciółmi. Kiedy tych zabrakło, fajnie było walnąć kielicha na skype, czasem przez telefon, czasem przez sms. Kiedy było smutno i nędznie, powietrze nosiło smak pogardy i porażki, zagubienie dopadało cię w tym pojebanym mieście na rogu kamienicy i kazało oddać drobne, kiedy brakło pory w której najbliżsi odbierali, kiedy brakło sił by mówić, a następnie słów by opowiedzieć, kiedy brakło ciepła a sam zapadałeś się pod siebie nie zdając sobie sprawy z tego, że to nie jest normalny rytuał rozpaczy, kiedy muzyka nawet patrząc na ciebie odwracała się na pięcie i wpadała do pierwszego lepszego tramwaju - zostałeś sam. Sam, kurewsko sam, a ta podstępna istota zaczynała podchodzić od tyłu i kreślić nożem szlaczki na plecach - wtedy się zaczęło. Postanowiłem się wyżyć za swoje porażki, tak totalnie. Wziąłem ogromny, największy jak był w sklepie przycisk astralny z napisem "Ty Kurwo, Ty" - cóż wybór nie był zbyt duży - były też "jebać biede", "jebać Policje", "jebać ŁKS" "jebać wszystko" lub "Dagmara z Polesia _numer_telefonu" to coś tam cośtam" (btw podobno najpopularniejsze ostatnio mocne wyzwisko w polskim języku to Ty kurwo, Ty - no wybitne^^) i stanąłem tam, wkurwiony jak nigdy dotąd, pijany, brudny od łez na środku zapijaczonego, zpatolonego 6 sierpnia, padał śnieg, tramwaje rozpaczliwie skrzypiały gdzieś w oddali, ktoś kogoś obok gwałcił, ten sztyletował jakąś inną "mordeczkę", z nieba spadały rozpalone, płonące brykiety, z okien kamienic niósł się lament i płacz bitych kobiet i ich dzieci, w jedynce leciał drozda, PO doszło do władzy, komuś wybuchł piec z gazem, przede mną leżał nagi człowiek, wciągający śnieg - delikatnie przesadził - a ja ciągnąłem na sznurze od Zielonej tej wykurwiście wielki jak tramwaj - przycisk - i kiedy już byłem na miejscu, zastawiłem odpowiednio ruch - nagle - żul odpalający papierosa pstryknął w zgrabiałe palce - stop - światek popatrzył na mnie przez tą chwilę jak na Foresta Gumpa popierdalającego w dwie strony kontynentu - muzyka ucichła, zaćpani ludzie wyszli na chwilę ze smartShopów, inni z Żabek pijani, jeszcze inni przestali trzaskać swoje kobiety po twarzy - wszyscy patrzyli przez tą chwilę tylko na mnie... Z całych sił rzuciłem się całym sobą aby odpalić to cacko. Z ziemi do nieba wystrzelił przeogromny różnobarwny napis "a chuj wam wszystkim w dupę", zaraz po nim poszybowały wszystkie synonimy słów "nie szanować", kutasy, hwdpki, łksy i inne symbole nienawiści. Przez chwilę stałem tak zaskoczony tym co się stało. Obejrzałem się i popatrzyłem na wykwintną publikę dokoła mnie, byłem nieco zmieszany - ja? - powiedziałem sobie, chłopak z S.....który oglądał ze swoim psem spadające gwiazdy, ten sam który sam nauczył rozkochał w sobie muzykę, ten sam - nieugięty, honorowy, uczciwy, gardzący fałszem? - To ja?Ludzie zaczęli szaleć z radości....taki sylwester czystej nienawiści wypełnił tej nocy niebo nad Łodzią. Jeden jegomość niewiele myśląc ściągnął panience spodnie, tej samej, którą przed minutą okładał łokciami po twarzy i i zaczął ją mocno posuwać od tyłu, kolega obok z impetem wskoczył na elegancką panią w wieku średnim, która nieszczęśliwie przechodziła z parasolem od Gucciego tą częścią Piotrkowskiej, kierowca tramwaju z Zielonej, który lubił wpaść do Futurysty na pijane małolatki po fecie kiedy żona już spała dostrzegł całą sytuację, zatrzymał tramwaj przed przystankiem, z uśmiechem na ustach i dzikim okrzykiem półobrotem pozbawił znienawidzonej pasażerki - Pani Jadzi, - szczęki i oka, i czym prędzej pobiegł ku nam wymachując przy tym rękami jak dziecko, wyrywał na bilety miesięczne #spryciarz. Płonące brykiety zamieniły się w deszcz syntetycznych narkotyków, panie krzyczące przed chwilą z pobliskich kamienic krzyczały dalej, jednak z ich gardeł zdało się czuć bardziej rozkosz niźli rozpacz, i pewnie przypadkiem, ale pierwszy raz wtedy zauważyłem właściciela restauracji Ramzes roześmianego...Blondynka, która stała koło mnie przypatrując się do tej pory całej sytuacji lekko zataczając się na swojej zdartej balerince zdjęła pikowaną kurtkę Zary, zsunęła legginsy do połowy odsłaniając solaryjną dupę rzuciła papierosa w śnieg - podeszła do mnie - i szepnęła mi na ucho "nic już nie musisz mówić, majtek i tak nie miałam, tylko kup mi potem browara chociaż nie" i chwyciła mnie za rękę ciągnąc w kierunku skwerku. Kiedy tak szedłem nie do końca wiedząc co robię spojrzałem raz jeszcze w niebo - ujrzałem tam siebie...moje zdjęcie, nieco leciwe - ale było tam obok, kurew, kutasów i innych hejtów....zatrzymałem się - ale tylko na chwilę i poszedłem w pijaną blondynką na skwerek. Było tak jak chciałem, bezimiennie, szybko , mocno, bezczelnie, dobrze całowała do chwili w której zaczynała wymiotować na karmnik dla ptaków zawieszony między prętami bramy. Przez chwilę przeleciało mi przez głowę pojęcie godności...wystarczyło obejrzeć się przez ramię, rozpłynęło się niczym dym - i tak, kupiłem jej tego browara na koniec kiedy siedziała z pijanym uśmiechem ze ściągniętymi do połowy legginsami szukając papierosów w w brudnej kurtce. "Ej - a może kurwa byś zadzwonił do mnie? co? - "kiedy" - spytałem. "No nie wiem, kurwa jutro, pojutrze, mordo co to za pytanie" - "To może pojutrze?" - odpowiedziałem i zanim zdążyła wypuścić dym z papierosa ja już byłem dalej, znacznie dalej. Spierdalałem stamtąd biegiem, mocniej, jak najdalej - ja pierdole - co ja zrobiłem, kim ja się stałem - dafuq man - znienawidziłem siebie jeszcze zanim dobiegłem do 6ki. W rytm tramwaju jęczącego na torach rytmicznie wracałem do domu, milczałem. Ja i moje myśli. Ślina była dziwnie kwaśna, chciałem pluć pod nogi. Treść żołądka podeszła mi do gardła, nie wytrzymałem - otworzyłem okno w ostatniej sekundzie i zwymiotowałem czymś czarnym na taksówkę. - Dobrze ci tak złotówo - pomyślałem, nagle ktoś wkroczył na tory, tramwaj gwałtowanie przyhamował a ja poleciałem prosto na zarzyganego jegomościa o woni śledzia zmiksowanego z denaturatem przybijając mu głową pieczątkę na kamizelce.Co dalej? Co ja zrobiłem? Podobało mi się, lecz nie do końca. To taki rodzaj uwielbienia, który trwa tylko chwilę....zaraz potem, kiedy dostałem w ryj od ziomeczków za brak fajka dla "czeciego" kolegi na przystanku Park Śledzia, zaczęło do mnie docierać co się dzieje. Wtedy jeszcze łudziłem się, że miałem pecha zwyczajnie, ale kiedy na Franciszkowskiej wysiadając z tramwaju straciłem równowagę i wybiłem sobie dwa zęby, a dziewczyna, która była nawet z nami na 6 sierpnia doznała samozapłonu wysadzając cały drugi przedział w powietrze zacząłem się bać siły z którą zagrałem z nieczystą grę....
  13. Wanderer

    Forte

    Wystękałem tych 30 lat, jak chwila, zbyt często patrzyłem w niebo,moje gwiazdy i świetliki - tam u nas, bracie to rozwalało głowę, kosmos - mówię Ci,każdego dnia kiedy pot z czoła spływa, kiedy sam na sam z lasem wreszcie stoję,kiedy frustracji zenit słońce skrywa, czuję że niczego już bać się - nie boję. Czasem kiedy spać nie mogę, wchodzę na górę pogadać ze starym znajomym, lubię jak rozświetla nocne rozkminy, już kiedyś o nim wspominałem, bez niego nie byłoby mnie, magii młodości, mgły zawodu, łez chodnika, pestek wiśni, storągiewek na euro... A może by tak jeszcze raz, za pysk złapać księżyc, co by nas przestał rozliczać z kolorowych często pojebanych ambicji, planów, przytrzymać go tak by świecił nam jak wtedy, puścić mu na siłę starą kasetę... Może wtedy wreszcie mu się przypomni, może życie na nowo zapachnie truskawkami. Może wreszcie zdobędę się na to by przed jego obliczem przyznać, że dałem ciała. Byłem leniwy. Czas coś z tym zrobić. - Nic nie muszę dodawać - zgorzkniale wtrącił na koniec spluwając niedbale w kąt nieba. Stałem tak dłuższą chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że wszystko już powiedziane zostało. Skinąłem pożegnalnie głową i poszedłem przed siebie.
  14. Wanderer

    Nie zasypiaj

    Piękne. Nic dodać. Nic ująć.
  15. Pięknym apelem do życia stał się ten tekst, podziwiam, czuję, zatracić się dam w tym. Życzę kochania, i liczę na więcej. pozdrawiam
  16. Wanderer

    Północnica

    Północnica. Raz widziałem, słowo daję - to najpewniej było z rana, patrząc na mnie tak przejęcie, tak patrzyła, taka sama, lubię kiedy patrzy tak, że, wiem, że nie wie, że ja patrzę, czasem - zdarzy mi się , że i sam się zapatrzę... rzuca okiem wtedy - miną dusi, czasem pląs niezgrabny dłonią zdradzi... coś ma w sobie - musi... Wzrokiem bram otwiera setki, słowem ludzi studzi, krzykiem noc rozerwie czasem, wrzaskiem czasem budzi, Czasu w dłoniach swych wskazówki ściska, łzą oliwi stare bramy, nocą rzuca się z urwiska, znów jest sobą, znów to na nic.... Raz widziałem słowo daję, kiedy jeszcze jej nie znałem, szaleństw ścianę raz zburzyła, wcale po tym nie sprzątając. Marzeń sennych w pustych ścianach, trafi świetlić hologramy, dzikim gestem rzuca w niebo, raz widziałem to nad ranem... Gdy całuje - stygnie woda, parą kosmos się wypełnia, zapach wszelką myśl wywraca, zmysły kradnie niczym pełnia, raz widziałem - słowo daję, może jestem już szalony, ale było to nad ranem, gdy raz stałem tuż koło niej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...