Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w kolejce do urzędu wojewódzkiego
dostrzegłam wąsy, które przyprawione zostaną
politykowi jednemu z wielu na afiszu
dumnie i jak chochlik sterczące na piedestale
walca ogłoszeniowego.

jak mówił ktoś z Biblii, zaprawdę
godne to i sprawiedliwe emigrować
do nieba i znikać, pozostając na ziemi.
bo gdyby przeorać ziemię całą,
rzec można, konstatować,
mówiąc językiem uczonych i aniołów,
deptamy po trupach, którym
wyciągnięto do nieba duszę.

a na to wszystko mój cudowny
młoteczek, bynajmniej nie o mentalności
młotka ni klucza francuskiego,
wyrzygał się na trupy przyśnione
mojej głowie co najmniej trzy razy
tygodniowo.

a wąsy na trupach szelmowsko
podkreślały uśmiech jak pomadka
z kolagenem Anderson Pameli.

i w tej scenie, w tym akcie miłosnym
mój trup wyszedł pierdnąwszy
niczym Wojaczkowa poezja.

Opublikowano

konstatować?
i
co najmniej...

to drobiazgi techniczne


.....................

proponuję tytuł "trup ironicznie..."


w kolejce do urzędu wojewódzkiego
dostrzegłam wąsy,
które przyprawione zostaną
politykowi jednemu z wielu na afiszu
dumnie i jak chochlik sterczące na piedestale
walca ogłoszeniowego. może wystawić trochę wers (?)


zakończenie brylantowe jak dla mnie :)
całość ciekawą 'wizją' jest.....
chyna namaluję dziś w nocy coś do tego tekstu :))

/ktotam

Opublikowano

A początek diamentowy:] Już nosiłam się z zamiarem zakupu krzesła, bo nie lubię stać w kolejce/ ;) Napisz coś o komunie, proszę proszę proszę ładnie/ W twoim wydaniu będzie z pewnością rewelacja /

Opublikowano

Dziękuję! Bóg zapłać. Za superlatywy, rzecz jasna. Ale prosze też o wytykanie błędów. A co do komuny - jeszcze na historii nie miałam XX w. Noszę się z zamiarem pisania matury z historii (mam kochanego korepetytora) ze względu na to, że lubię historię, choć... nie bardzo ją umiem :D O komunie było coś w gimnazjum. Nie pamiętam tego. Muszę poczytać, żeby poczuć klimat. Nie chcę mylić Gierka z Piłsudzkim :P

Opublikowano

a z tą pomadką to możnaby też:
jak silicon w ustach
na pół twarzy
anorektyczek

Mi wystarczyło obejrzenie kilku filmów satyrycznie niepoprawnych/ Moje lekcje historii kojarzyły mi się raczej z drewnianą łyżką:]
---------
"Dziewczyny do wzięcia" - robię reklamę Kondratiukowi:)
&
"Miś", of course:)

Opublikowano

No to ja się trochę poczepiam dla odmiany:

1)"jak mówił ktoś z Biblii" - niezgrabny zwrot, z Biblii są kartki albo cytaty
2)"zaprawdę" owszem wyrażenie biblijne, ale już "godne to i sprawiedliwe" to raczej z mszału rzymskiego, chociaż pewności nie mam
3)"konstatować" chyba miało być - owszem można to uznać za język uczonych, ale dlaczego aniołów, chyba że chodzi o słowo "deptamy" - ale to ani nie uczenie, ani nie anielsko, poprawnie powinno być depczemy, bo jeśli chodzi o zabieg stylistyczny - takie zdziecinnienie -to kompletnie nie ma tu racji bytu
4)wyciąga się coś na zewnątrz, a do nieba to raczej wciągnięto i dusze(l.mn.) a nie duszę(l.poj.), chyba że w wizjoner chce powiedzieć, że jest jedna dusza dla wszystkich trupów
5)"wyrzygał"- czasownik dokonany np. raz się wyrzygał, ale trzy razy tygodniowo to jest dość regularnie więc raczej "rzygał"
6)Anderson Pameli - przestawienie niespójne z całością, czemu miało służyć?
7) osobiście nie akceptuję fizjologicznych metafor w wierszach, ale to oczywiście rzecz gustu, chyba, że są niezbędne dla precyzyjnego wyrażenia myśli - tutaj są raczej efekciarskie, odnoszę wrażenie, że służyły dodaniu powagi, cynicznego dystansu, ewentualnie dojrzałości do tekstu który zapowiadał sie w pierwszej zwrotce ciekawie, a w ostatniej skończył banalnie - vide: "pierdnąwszy niczym Wojaczkowa poezja"

ogólnie: wiersz kreujący nieporadnie atmosferę intelektualną, czytajac nie mam żadnych skojarzeń z kamieniami szlachetnymi,
dla mnie nie jest to takie wonderful Liso
ale pewnie nie jestem z twojej epoki
pozdrawiam

Opublikowano

Kalino, dzięki za wnikliwą analizę.
Ktoś z Biblii - postać biblijna
Zaprawdę godne to i sprawiedliwe - Stachura bodajże w "Prefacji" użył tego zwrotu. To z katolicyzmu
wyrzygał się na trupy - to jeden związek wyrazowy
przyśnionemojej głowie co namniej trzy razy tygodniowo - opis tych trupów
Pamela - porównanie, nie lubię banalnych porównań albo porównań związanych z tekstem
Lubię turpizm.
I jestem młoda i głupia, o tyle!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nikt z Biblii nie użył tych słów, więc teza z gruntu błędna.
O ile wiem, Stachura też nie występuje w żadnej z ksiąg biblijnych, więc ten punkt też upada.
"Zaprawdę, godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy Tobie, Ojcze święty, zawsze i wszędzie składali dziękczynienie przez umiłowanego Syna Twojego, Jezusa Chrystusa." - druga modlitwa eucharystyczna
Warto wiedzieć o czym się pisze. Nieprawdaż?
Kolejny punkt mnie nie przekonuje
Jeżeli Pamela jako taka ze swoim silikonem i innymi plastikami nie jest banalnym porównaniem, to ja chyba jeszcze śnię.
Lubi Pani turpizm, ale co z tego? Temu wierszowi daleko do turpizmu. Turpizm to nie jest pisanie o trupach, rzyganiu, puszczaniu gazów, wydalaniu i cholera go wie o czym jeszcze. Turpizm to umiłowanie brzydoty, znajdowanie w niej czegoś pięknego, szlachetnego, czym można się, wbrew pozorom zachwycać. A ja jakoś nie mam ochoty zachwycać się pierdzącym trupem licealistki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeszcze jedno. Ja też chyba jestem ignorantem historycznym, bo w życiu o żadnym Pilsudzkim nie słyszałem.
Kiedyś był taki mało znaczący żołnierz, który nazywał się Józef Piłsudski, ale pewnie myślimy o dwóch różnych osobach.
Opublikowano

"wole brzydote: jest blizej krwiobiegu slow, gdy przeswietlac je i udreczac" - jakos tak podobnie Grochowiak przewraca sie w grobie (polecam "czysci" i wiele wiele innych wierszy tego madrego pisarza). Kwintesencja turpizmu rzeczywiscie tkwi gdzie indziej.

Opublikowano

Może ten wiersz da do myślenia i naprowadzi na właściwe tory.

*** (To, co utrwalam...)
Stanisław Grochowiak

To, co utrwalam, przelotne jest,
To chwila jest - strzęp nieistotny.
Wykopią słowa cienkie jak ości,
Oni - o wargach soczystych jak miąższ.

I tylko obraz im może zostanie,
Przeczucie wiatru i nocy, i mgły.
W ciemnym pokoju głupia dziewczyna,
Loki jak brezent czarnozielone.

Może zobaczą ściśniętą dłoń,
Lichtarz przyssany do białej firany.
Wysoki płomień, żółtość i kurz.
Motyl popiołu wzlatujący w niebo.

Tak z moim wierszem. Tyle w nim trwania,
Tyle w nim światła - zielone, zielone...
- Ktoś chciał podpalić fundamenty światów,
A teraz płacze, wyłamując dłonie.

Opublikowano

Kurwa mać! Nie napisałam, że mój wiersz jest turpistyczny, tylko że lubię turpizm!!!
Iść do nieba - to było w Biblii! O osiąganiu życia wiecznego.
Piłsudski - może i napisałam z błędem, przynaję.
W kontekście Pamela wyróznia się - i nie Pamela, a kolagen.
Pierdolone staruchy, które nigdy nie zaczynały pisać.
Chrzanione staruchy, które nigdy nie były w liceum.
Ignoranci.
Wszystko co chwila daje mi do myslenia. I co, mam siedziec i mysleć nad soba całymi dniami, nie robiąc nic??

Opublikowano

Moje podejrzenia się potwierdzają.
Jest Pani wulgarna i ordynarna.
I wypraszam sobie nazywanie kogokolwiek tutaj "pierdolonym staruchem" oraz "chrzanionym staruchem" czy też "ignorantem" Szczególnie biorąc pod uwagę jakość tego wiersza mam wszelkie podstawy, aby sobie wypraszać.. Dwa pierwsze słowa Pani wypowiedzi też nie powinny być nigdy napisane.
Ale czegóż można się spodziewać po Cudownej Lizie? No czego? jeszcze cudowniejszych wierszy i jeszcze cudowniejszych wypowiedzi świadczących o prawdziwym szlachectwie. Czyż nie?

Opublikowano

"jak mówił ktoś z Biblii, zaprawdę
godne to i sprawiedliwe emigrować
do nieba i znikać, pozostając na ziemi."

Poznaje Pani ten fragment, czy nie? Co było w Biblii?

Niniejszym przyrzekam, że od dnia dzisiejszego będę się wypowiadał o Pani wierszach tylko w samych superlatywach, aby za wszelką cenę podtrzymać Pani dobry nastrój i więcej nie narażać tak cudownej poetki na konieczność używania słów nieparlamentarnych.

Podpisane własną krwią:

Pani oddany i wieczny adorator.

Opublikowano

Tania prowokacja. Tak, "wonderful" to przymiotnik pozytywnie wartościujący, ale wymysł lat dziecięcych. I Lisa, nie Liza.
Tak z gówna powstałam, w gówno się obrócę.
Zniknę stąd, przestanę pisać. Piszecie, że to, co tworzę, to beznadzieja. Mam czuć się jak nic nie warta małolata w różowej mini? Przecież ja się STARAM, nie raz słyszałam od ludzi związanych z literaturą, że powinnam coś zrobić ze swoją twórczością, muszę pisać i to gdzieś publikować.
Irytują mnie ludzie, którzy skreślaja młode talenty już na starcie, używając zwrotów jak Wojewódzki. Nigdy nie mieliście 18 lat? Od dzieciństwa tworzyliście genialne frazy? Urodziliście się z długopisem w ręku?
Wulgarna i ordynarna to synonimy. Więc zbytkiem było napisanie "Jest Pani wulgarna i ordynarna." Lubię czasem użyć wulgaryzmu jako podkreślenie wagi słów, czy nawet uczuć, nie zawsze pozytywnych.
Dlaczego mam się tłumaczyć komuś, kto jest cyniczny albo od razu krytykuje wiersz, nie rozumiejąc przekazu i zastosowania środków stylistycznych? Nie są one przypadkowe, tworzą spójną całość.
Nie chcę pańskich komentarzy. Nie wnoszą niczego prócz niewybrednego cynizmu.

Wiersz dla pana:

siedzę w pokoju i myślę
smutno mi
chłopak do którego bije me serce
odszedł w siną dal
i nie wiem kiedy wróci
jestem sama
niezrozumiana
jak ma poezja
nauka mnie denerwuje
a mama mówi że nie kuję
nic mi nie wychodzi
starzy i młodzi
czuję się źle
dzban mojej duszy
wylewa łzy
ach jak mi smutno

Może takie coś jest w pańskim stylu. Nie pozdrawiam.



turpizm:
określenie wprowadzone przez Juliana Przybosia jako nazwa nurtu dążeń poetyckich po 1956 roku, którego przestawiciele (m.in. Różewicz, Białoszewski, Grochowiak) w swoich utworach darzyli szczególnym upodobaniem motywy brzydoty, choroby, śmierci, zniszczenia, kalectwa i tandety, ostentacyjnie odchodząc od kanonicznej dziedziny "stosownych" tematów poetyckich.


Ja z kolei wypraszam sobie "pierdzące trupy licealistki". Podmiot liryczny to nie zawsze autor.
Zresztą - nie muszę sobie niczego wypraszać. I tak napiszesz, ze jestem fe, ble i nie umiem pisać. Może powyższy "wiersz" pana ukontentuje...

Opublikowano

Żeby nie było niedomówień. Najpierw odpowiedziałem na PW, a później przeczytałem powyższy komentarz.
Wylgarny i ordynarny to oczywiście synonimy, ale nie do końca. Te słowa użyte w tym samym znaczeniu nie w pełni oddają to, co chciałem przekazać.
"Zniknę"? Pani wybór, ale nie radzę tego robić. Czy wypowiedź takiego ignoranta. starego dziada bez średniego wykształcenia i nic nierozumiejącego czytelnika o ilorazie inteligencji niższym od przeciętnego goryla mogłaby kogokolwiek poruszyć albo zmusić do myslenia? Kto się przejmuje takimi komentarzami?

Opublikowano

Liso, najpierw skomentowałam wiersz, teraz skomentuję twoje wypowiedzi, bo aż mi się cisną obelgi, jednak mam świadomość, że jesteśmy na forum publicznym, zatem swoje emocje "ubiorę" w słowa parlamentarne.
Nie umiesz przyjąć krytyki - to cecha typowa dla niedojrzałych osób, ja nie widzę cynizmu u komentorów twojego wiersza, może prędzej irytację, co do której mają pełne prawo, czytając twoje wulgaryzmy.
Krytyka jest czymś wartościowym, uczy więcej niż pochwała. Jeśli jest rzeczowa ma wielką wartość edukacyjną, jeśli jest bezpodstawna lub niekonstruktywna (nie podaje bodaj kierunku lepszych rozwiązań) - przynajmniej hartuje ducha.
Kolejna twoja wada to megalomania (widząc z kim mam do czynienia wyjaśniam:jest przekonanie o swojej wielkości - doprawdy niczym nieuzasadnione)
Piszesz " Przecież ja się STARAM, nie raz słyszałam od ludzi związanych z literaturą, że powinnam coś zrobić ze swoją twórczością, muszę pisać i to gdzieś publikować.
Irytują mnie ludzie, którzy skreślaja młode talenty już na starcie..." dlaczego uważasz że jesteś talentem - bo ktoś ci powiedział że musisz pisać? To była jedna z wielu opinii, tak samo istotna jak te krytyczne, które napisano pod twoim wierszem.
Jeśli nawet ktoś uważa, że to co tworzysz, to beznadzieja - to jeszcze nie powód żeby czuć się nic nie wartym. Człowiek jest czymś(kimś) więcej niż to co tworzy. I nie myśl, że jak uciekniesz z tego forum (a jest to prawdopodobnie zupełnie obojętne dla większości publikujących) to coś się zmieni. Zawsze ktoś może cię skrytykować, a wtedy co? - może zaczniesz zabijać?
Odnośnie twojej sentencji:cyt."Tak z gówna powstałam, w gówno się obrócę" - jest obraźliwa dla twoich rodziców, czym sobie zasłużyli na to by z ich wartościowego materiału genetycznego powstało "gówno", które na dodatek chce "gównem" pozostać na wieki - nie pojmuję

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...