Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiersz zasmuca czytelnika i wzbudza zrozumienie dla cierpienia Peelki

Zmieniłabym trochę ostatnie dwa wersy czwartej zwrotki:

 

Leżąc niewidzącymi oczami

wyświetlam dni przeszłe

 

albo

 

Leżąc niewidzącymi oczami

wyświetlam przeszłość

 

Pozdrawiam

Opublikowano

Życie w tym wierszu jest stanem ciężaru, nie tyle opisywanego związku ile "oboczności" życiowych, które przytrafiły się peelom. Kredyt frankowy, problemy z tym faktem związane zacieniają szczęście tego wzajemnego emocjonalnego układu. Cierpienie pragnie mieć jednak charakter przejściowy, widać tu wolę walki i siłę miłości, która pomimo ostrych słów, uwierania obrączek, jest jednak przysłowiowym światełkiem w tym tunelu zdarzeń naturalnych i przebija się z treści do mojej świadomości jako czytelnika. Nie wiem czym może być frankowiczowy kwadrat, domyślam się, że może to spłacany kredyt mieszkaniowy, ale trójkąt wskazywałby na jakąś głębszą skazę być może nawet zdrady, nie wiem jakiej? - zaplanowanej czy koniecznej? Bardzo emocjonalne i tajemnicze prześlizgują się w treści tego utworu  konstatacje. Jest bardzo ciekawie. Przepraszam za odważną i wielce nieuzasadnioną interpretacje. Po prostu wyrażam jak czuję ten wiersz, czytając go, a wnioski mogą nie mieć żadnego uzasadnienia. Pozdrawiam

Opublikowano

@ais dziękuję za  pozdrowienia, komentarz i serduszko. 

 

Ps. Słońce świeci, czasem nawet nieźle przygrzewa

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. Pozdrawiam Aga

@Marek.zak1 przepraszam Marku za tą jawną łobuzerkę. Pozdrawiam Aga .

@Tomasz Kucina Ooo  ! Tak, to odważna, jednocześnie trafna analiza . Dziękuję. Pozdrawiam Aga

Opublikowano

@Somalija ciekawie ubrane w słowa to całe 'zamieszanie', choć to za małe określenie na daną sytuację. Wiersz się podoba, ale nie bez zastrzeżeń, choć jeśli to nie tylko 'fantazja', to to najmniejszy problem. Ale jeśli już, bo to w końcu też wiersz wystawiony na ocenę, to nie gra mi przedostatnia strofka, jej dwa ostatnie wersy. A tak mogłabym wymienić na plus pozostałą większość. kwadrat z trójkątem, żar z gorączką, dusząca sukienka z pierścieniem. A temu co pod spodem - pozostaje współczuć - bólu i zawodu. strasznie niefajne, do 'de', a tak (niestety) popularne..w tym że nie zawsze wypływa. Nawet nie mam jak pocieszyć peelki..

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...