Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czym jest dla Ciebie poezja.org? ;)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To moja siłownia, centrum rehabilitacji i pustynia na której mogę głośno krzyczeć.

To świat w którym większość uważa się za mądrzejszych niż ja.

Nie wykluczam, że tak może być :-)

 

A powodem mojego pojawienia się tu jest tekst, który mi ciążył, a jest w Prozie sceny z życia w asemblerze.

 

A Licho nie śpi ;-)

Dobre pytanie ;-)

Opublikowano

Pisanie to moja pasja,chociaż nie do końca jeszcze mi wychodzi. Jestem młoda w końcu mam dopiero 16 lat i nie poznałam jeszcze wszystkich hmm zasad (?) nie wiem czy to poprawne określenie tworzenia poezji. Tutaj mogę zaczerpnąć rad ludzi bardziej doświadczonych więc jest to dla mnie coś w stylu szkoły, tutaj mogę się rozwijać i puszczać wodzę wyobraźni, która zresztą choć bujna jest trochę mroczna.

Opublikowano

@Patrycja pomyliłem się o rok, bo dawałem Ci 15 :) masz jeszcze cały czas Świata, żeby odnależć się w pisaniu, trzeba po prostu pisać i tyle ;)

 

Opublikowano (edytowane)

dokładnie jak HJ a zwłaszcza jak się mogę pobawić dialogiem z rymami

poziom lotem ślizgowym cały czas w dół,  tak jak ludzie wokół

coraz mniejsze wymagania, słownictwo jakby się zawęża, liczą się tylko myśli a te dość często z mądrością mają nie wiele wspólnego

lubię ponarzekać -  sam chciałeś

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
  • 2 miesiące temu...
  • 1 miesiąc temu...
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie zgodzę się z Tobą Jacku jeśli chodzi o zawężaniu słownictwa jak i  co do poziomu.  Kiedyś was  (wprawnych poetów) było więcej dzięki, czemu można było uzyskać więcej konstruktywnych komentarzy.  

Jeśli chodzi o język to już Aleksander hrabia Frdro pisał 13 księgę. 

 

Bardziej boli niż proste słowa 

wierszyka budowa 

 

Brak puenty rozsypane rymy jakiś taki totalny chaos ale to łatwo z Waszą pomocą poukładać :) 

  • 3 miesiące temu...
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Dla mnie jest miejscem odpoczynku i relaksu. Odcięciem od świata rzeczywistości, takim fajniejszym oraz kolorowszym wymiarem.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • 2 miesiące temu...
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano (edytowane)

@Gość

 

Forum poezja org, to ciekawe i pożyteczne miejsce.

Mam tu jakieś zainteresowanie, bo często zaglądam na zieloną stronę, żeby bawić się układaniem zdań,

i wiązaniem słowa w taki sposób, aby utwór był poczytny.

Czytam, komentuję, zdarzało się posłuchać piosenek.

Mam odskocznię, relaks, i... znowu tu jestem.

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Mari_anna_ (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Jak już ktoś wspominał, forma rehabilitacji, czy nawet terapii.
Z moją wrażliwością nie zaznam uznania, a na pewno nie w formie jaka by mnie satysfakcjonowała - za to mogę na chwilę uporządkować własne myśli i wyrzucić z siebie to, co aktualnie zajmuje moje serce. Zazwyczaj są to negatywne emocje, po po publikacji po prostu czuję się lepiej.

 

Lubię również czytać, szukać perełek, które pozwolą mi przyjąć inną perspektywę lub też zdefiniować myśli i uczucia - które i mi towarzyszą, a których sam jeszcze nie zdefiniowałem.

  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

 

Niektórzy lubią poezję

Autorem wiersza jest WISŁAWA SZYMBORSKA
INTERPRETACJA
 

Nie­któ­rzy -
czy­li nie wszy­scy.
Na­wet nie więk­szość wszyst­kich ale mniej­szość.
Nie li­cząc szkół, gdzie się musi,
i sa­mych po­etów,
bę­dzie tych osób chy­ba dwie na ty­siąc.

Lu­bią -
ale lubi się tak­że ro­sół z ma­ka­ro­nem,
lubi się kom­ple­men­ty i ko­lor nie­bie­ski,
lubi się sta­ry sza­lik,
lubi się sta­wiać na swo­im,
lubi się gła­skać psa.

Po­ezję -
Tyl­ko co to ta­kie­go po­ezja.
Nie­jed­na chwiej­na od­po­wiedź
na to py­ta­nie już pa­dła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzy­mam się tego
Jak zba­wien­nej po­rę­czy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Peraspera Ja to bym stanął w obronie adresata. Mam w pracy podwładną, która jest w stanie dostrzec takie detale sytuacji, tak rozumie zależności i układy między ludźmi, że mi czasem wstyd, że tego nie widzę. Facet nie jest tak przystosowany ewolucyjnie do rozumienia zależności społecznych... Chcę przez to powiedzieć, że my często nie widzimy podstawowych rzeczy, więc jesteśmy trochę ułomni. Także gdy on mówi, że znajdzie klucz do kłódki, to ja (gdybym był kobietą) bym mu wierzył. Ale jeśli mu się nie uda - to jest mi bratem.
    • @Mikołaj_Batkiewicz O, ziomek z Rewy? :)) Rowerem tam jeżdżę. Ale bliżej do Mechelinek.
    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...