Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

super,  tak lekko o obojetnosci az kaze sie zatrzymac. Brawo.

Opublikowano

To nie obojętność, a odruch obronny organizmu, bombardowanego przez miliony informacyjnych bitów, który ignoruje wszystko to, co go nie dotyczy, W przeciwnym wypadku mózgi by nam się zagotowały, a system nerwowy spalił na łączach:).  

Wiersz, jak zwykle klasa, ale musiałem to napisać  w obronie własnej:). Pozdr. M. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czarku, w Twoim wierszu nie ma potrzebujących, a tylko przypadkowi przechodnie, którzy nie sprawiali wrażenia, że coś z nimi nie tak.  Może zaplamiony krawat był czegoś symbolem, ale ja, jako prosty człowiek, tego nie zauważyłem., 

Opublikowano

@Czarek Płatak dając przysłowiową złotówkę potrzebującym, wręczam ja do dłoni.Przestalam wrzucać do kapelusza.Dotykam jej specjalnie.Coraz częściej widzę uśmiech

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki Waldku :) 

Przeszła mi ta wonność przez głowę podczas pisania, ale cieszę się, że umiałeś się jej dopatrzeć. Z pozdrowieniem 

Słusznie. Tak wielu przecież brzydzi się dotyku osób żebrzących.. Jesteś wielka wielkością codzienną :) 

Ileż to razy słyszałem takie słowa - "dam mu pieniądze to pójdzie i przepije, albo na narkotyki wyda". Tej pewności nigdy nie mamy. Mamy natomiast taką, że jest to osoba w potrzebie. Możliwe, że alkoholik, czy narkoman, ergo osoba chora, która potrzebuje pomocy, a czasami taka dla nas marna złówka potrafi im przywrócić chwięjącą lub już niemal straconą wiarę w ludzi. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

---------------------------

Nie, więc kupuję pieczywo, kawałek wędliny plus cos tam. Jak jest w potrzebie, chętnie przyjmie, jak nie obrazi się albo wyrzuci, bo nie raz sie z tym spotkałem pod moja Biedronką i gdzie indziej. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Na ponów - rozumiem Twój punkt widzenia, wielu ma podobnych. Czasami jednak zastanawiam się, że takie patrzenie na sprawę jest często tłumaczeniem się przed samym sobą. Rozmawiam z osobami bezdomnymi, żadnego nie pomijając nie wrzuciwszy przysłowiowej złotówki. Wiem stąd, zresztą nie trudno się tego domyśleć, że choć pokarm to podstawowa potrzeba to tak jak wszyscy inni mają też inne potrzeby. Jak na przykład od czasu do czasu się ogolić. Bułką i pętem kiełbasy tego nie zrobią.... 

Opublikowano (edytowane)

Mam, niestety, podobne doświadczenia jak Marek. Za dużo byłoby pisać, wspomnę tylko, że zdarzył mi się taki "bezdomny" (podobno dopiero co wyszedłszy z więzienia), który zaproponował, że wbije mi kosę pod żebro, gdy chciałem poczęstować go kanapką, którą miałem przygotowaną dla siebie. Oczywiście prosił o pieniądze... bo cały dzień nic nie jadł (rano wyszedł). Oczywiście, że każdy przypadek jest inny i nie można uogólniać, ale bywa i tak. Najgorsze jest to, że ci najbardziej potrzebujący bardzo często nigdy nie wyciągają ręki po jałmużnę.

Ale nie o tym chciałem pisać zanim przeczytałem komentarze. Chciałem przywołać scenę, której zdarzyło mi się być świadkiem w Łodzi (a była to nie ta sama Łódź), na ulicy Piotrkowskiej (i to też nie była taka Piotrkowska, jak teraz), jakieś ćwierć wieku temu (nie do wiary, jak ten czas leci). Wydaje mi się, że już o tym pisałem na forum, ale Twój wiersz przywołał wspomnienie.

 

Na chodniku siedziała, a właściwie klęczała młoda dziewczyna. Przed sobą miała ustawione kartonowe pudełko i kawałek kartonu z napisem informującym dlaczego żebrze i na co zbiera pieniądze. Obok płynął i wirował ludzki potok. Wszyscy dokądś spieszyli. Jedni omijali dziewczynę z daleka, inni spostrzegając ją w ostatniej chwili, omal na nią nie wpadali, jednak nikt się przy niej nawet nie zatrzymał... z wyjątkiem jakiejś starej, lekko przygarbionej kobiety w szarej chustce na głowie, w wypłowiałym płaszczu przepasanym fartuchem, który również dawno już stracił swój koloryt. Babcia przez dłuższą chwilę ze skupieniem studiowała napis na kartonie, po czym z mozołem zaczęła wydobywać spod fartucha jakieś zawiniątko. Gdy je już wydobyła, wysupłała z niego coś co mogło być sakiewką lub mocno przyniszczonym portfelem. Wyjęła z niego kilka banknotów i włożyła do pudełka... a tłum obok wciąż płynął i płynął skądś dokądś i dokądś skądś omijając je z daleka, lub omal na nie nie wpadając. Babcia spakowała swoje zawiniątko, znów mozolnie upychając je w jakieś kieszeni płaszcza pod fartuchem, po czym powoli ruszyła w dalszą drogę, powoli niknąc w kolorowym tłumie nieprzerwanie płynącym skądś dokądś i dokądś skądś.

Pozdrawiam

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym powiem Ci że ..  Nie uszło to uwadze...ten napis z patyków, ta kartka na drzewie. Jest w tym coś - niby nic a jednak

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @Domysły Monika Dochodzę Monika do wniosku, że im którzy są i to naprawdę chyba muszę, bo właściwie muszę, namalować jakiegoś Klimta, no a potem, przepraszam za chłopstwo żartu, mogą mnie nawet pocałować :))
    • A ja jeszcze dodam, że moje pierwsze skojarzenie odnośnie tytułu było z adwentowym kalendarzem dla dzieci :), bo tam są takie drzwiczki, które się otwiera i za nimi jest czekoladka :) Za każdymi drzwiczkami jest czekoladka, ale zawsze inna więc dla dziecka to jest nie lada niespodzianka :) No i smakowitość:) Można pociągnąć interpretację dalej w tym kierunku ;), tj. np.dziecko wyciąga dłonie po czekoladkę, słowa tu są niepotrzebne, po każdym zachodzie dnia nastaje świt kiedy dziecko może otworzyć kolejne drzwiczki i zasmakować "czekoladkę - świat" - a jest w tym wszystkim na wskroś niewinne jak biały dywan, który wprawdzie znajduje się na dole, to jednak połączony jest niewinnością bieli (i dziecka!) z Górą. Trochę się wygłupiam, ale tylko trochę, bo przecież co czytelnik to inny odbiór. I dobrze, bo wtedy jak zauważył Mariusz, wiersz żyje :)  
    • @Leszczym Nikt nie mówił że będzie łatwo. Z drugiej strony Michał kto nie ryzykuje nie pije szampana

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Domysły Monika Dodam tylko, choć to takie nieistotne, że żeby zarobić na piosence na yt, choć możliwe są jeszcze najróżniejsze oszukaństwa na łączach, ale to pomińmy, to tych wyświetleń powinno być nie wiem z milion jakiś albo dwa. Zresztą jak o tym nie napiszę to medycznym podpadam w tabelkę uważania się za milionera, ogólnie marketing sztuki to dopiero dla mnie jest niesamowity i zupełnie niepojęty konstrukt... 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...