Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jakimś cudem przetrwała Mona Lisa,

i wdzięczy się do pustej sali, kiedyś

pełnej wielbicieli - dziś ani brzydka

ani ładna. Już żaden jej nie męczy

 

paparazzi, w tłumie wystygłych czaszek

i wydrążonych piszczeli, (na których

piszczeliby gdyby umieli), żaden

nie wita gwizd ani szept - tylko szczurzych

 

zębów chrobot o szkło grube się niesie,

za którym oczu jej orzech zamglony,

już szkliwa nie wodzi na pokruszenie.

Żadnej wdzięczności, żadnej wieczności

 

nie doświadcza, że przetrwała na dowód.

Grat pośród gratów, i smutny by obraz

sobą przedstawiała, gdyby choć okruch

mózgowia, zdolny jej współczuć, pozostał.

Opublikowano

tak sobie myślę, że to, co chciał zachować w obrazie ( bo czy o przekazywaniu na pewno myślał? Niekoniecznie) Leonardo, jeszcze fizjologom się nawet nie przyśniło, stąd ten uśmieszek - politowania, moim zdaniem, a nie za gatki :)

Świetnie posługujesz się słowami

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

i niekiedy dowcipnie ;D Kolejny dobry wiersz - o upadku kultury?

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Dziękuję wszystkim za komentarze. Na jeszcze jedną interpretację może naprowadzić pisuar, być może jest to słynny pisuar Duchampa. Pozdrawiam :)

 

 

Cała rzeka treści mieści się w Pisuarze, 
i otchłań nicości, do której prawo rości 
sobie, i w sobie odbite ma wszystkie twarze, 
również moją - z wyrazem dozgonnej wdzięczności. 

Że mógłby się potłuc, albo chociażby pęknąć 
stoi w muzeum (można by zrobić też kopię), 
ludzkość drapie się w głowę - skorzystać, czy klęknąć - 
- gdy się przyjrzeć, do piety podobny jest trochę. 

Ale na cóż mi w domu jest taki pisuar, 
zwłaszcza, że o wiele praktyczniejszą mam muszlę 
na której myślę o tym, jak zerwał peniuar 
z Giocondy Marcel Duchamp - więc ja już nie muszę.

Edytowane przez Krakelura (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
    • @Berenika97 Bereniko. To Twoje komentarze są przepiękne. Dziękuję uśmiechami :):):) @Alicja_Wysocka Al. Oj, potrafisz, potrafisz :) Ty jestes literacką bestią :)  W najlepszym tego słowa znaczeniu !!! Dziękuję za uroczy komentarz :) Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :) @Annna2 Aniu. Tak jest. Jak drzewo ! Dziękuję Aniu.
    • @Migrena z tą prostotą to prawda, tak miało być dzięki
    • @Dekaos Dondi

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Czyli inaczej trzykrotki. :) 
    • @Natálie Vašutová  Twój tekst kojarzy mi  z "Raportem z oblężonego miasta" Ta kołdra zdaje się przed czymś uchronić- co poza nią- egzystencjalne pytanie- co poza nią? Ona determinuje spokój?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...