Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Fajny pomysł (będziesz długo żył :))

aczkolwiek do kadrowania nie mam zachwytu

 

wg mnie można by ukazać całą rękę, resztka sweterka też niepotrzebna ; książki ok, ale podłoga...:(  no cóż, podłogi nikt nam nie wybiera ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W takim razie proszę oto linia krzyża_cka

niezasłużenie co prawda zdobyta

i nie pod Grunwaldem za to

nie z bocznego podmuchu

i nie z niefrasobliwości

w nienagłej śmierci

nieprzewidzianej

li głupiej też

nie jest

ona

ot

mar guinness losu

jak ten kielich prawdy

naznaczony grubą krechą

wypośrodkowany kontrapunkt życia

;)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pi :) nie dorabiaj ideologii :)

 

No tak...coś za coś. Jakbyś pokazał całą dłoń to napis, który jest jednak sednem całej sprawy mógłby być mniej czytelny. Ale mnie ta druga wersja bardziej się podoba, mimo, że część paluszków nadal poobcinana :) Palce układają się w wachlarz, tak jak książki (teraz ja dorabiam ideologię ;)). No ale co Ty na tym stole robisz, walisz młotkiem, czy co? To kafle? :) albo bawisz się nożem rzucając nim między palce :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki, bystre oko :)

ja z Twojego odczytałem jeszcze (bardziej widoczne na 1szym zdjęciu):

LŻY N CIA - ale trochę na siłę, bo gdyby wziąć pod uwagę niewidoczne i - fajny myk, 

już się tak tego nie odczyta ;)

Poza tym, gdyby trochę dopracować graficznie, mogłoby z tego wyjść całkiem niezłe logo.

Opublikowano

Forma ważna rzecz. Trzeba zwracać uwagę. ;-)

Dopracowuję. Choć wrzucając byłem przekonany, że po kilkunastu próbach, dzieło skończone, a właściwym działem będzie "Wiersze gotowe". I never did experiments. I always know what I want to get. Ale nie jestem  pewien czy proces syntezy się skończył. He, he...

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

o, teraz dużo lepiej, czyściej, wyraźniej. Ale mam jedna uwagę. Niby fajne jest to, że kropka nad 'Z' stanowi zarazem kropkę nad 'i' z lewej strony, ale brak trochę konsekwencji, bo z kolei drugie 'i' istnieje naprawdę, więc może coś takiego?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

oczywiście nad formą trzeba popracować, bo to tylko odręczny bazgroł.

 

Edytowane przez jan_komułzykant (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Na pierwszym zdjęciu - linia życia  „idzie” z lewej do prawej, czyli Ok. Od przeszłości do przyszłości. Trochę na końcu zawija w dół, czyli nie jest za różowo ale dobrze :)

Na drugim - leci z góry do dołu, jakby rozdzielała przyszłość i przeszłość grubą krechą. Jest stagnacja,  za to paluchy są najmniej pourywane :)

A na trzecim, znowu mamy w porządku - od lewej do prawej i paluchy znowu ucięte makabrycznie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czyli trwanie w miejscu najbezpieczniejsze

Jak widać, jest wtedy czas na czytanie książek

Edytowane przez Annie_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Byłabym ostrożniejsza z pokazywaniem wszem i wobec wewnętrznej strony dłoni. Oprócz linii życia pokazujesz i linie serca, głowy, losu, małżeństwa... Linie dzieci są tu za słabo widoczne...

Można się śmiać, ale coś w tym jest.

 

Prawa ręka jest zwykle zupełnie inna od lewej, bo na prawej widać ile pracy człowiek w siebie wkłada (podobno). Ale to szeroki temat zresztą książeczki w których o tym czytałam, gdzieś mi poginęły, więcej nie napiszę :)

 

Niemniej jednak jak na wiesz przystało pokazujesz się od frontu, a wszyscy patrzą na bok :) 

 

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andrew  nie nie przypisałam Tobie, zgodziłam się z Tobą- gdyby było inaczej- nie napisałabym dzięki. Andrzej nie chciałam Ciebie urazić- jeśli tak się stało- przepraszam.
    • @violetta To mężczyźni mają lepiej bo pięknych kobiet jest mnóstwo a ogarniętych chłopaków ja na lekarstwo...
    • @Migrena Od pierwszych dwóch słów – "zimno. brudne powietrze." – tworzysz nastrój, który przenika cały utwór. To nie tylko fizyczny chłód, ale egzystencjalne, emocjonalne wyziębienie. Każdy kolejny obraz – obojętna ona, nieobecny on, "czarny pył" pod paznokciami – jest kolejnym pociągnięciem pędzla na tym samym mrocznym płótnie. Używasz prawie reporterskich środków. Zdania przypominają klatki z filmu lub pojedyncze, ostre wspomnienia. Detale takie jak "schody skrzypią", "pióro na parapecie" czy "uderzenie w ścianę, mówią więcej niż długie opisy. Pióro, które kiedyś służyło do pisania listów, jest przejmującym symbolem utraconej komunikacji i intymności. Wiersz bezkompromisowo oddziela cielesność od miłości. Opisujesz akt fizyczny w sposób niemal mechaniczny. Część "nie ma miłości, nie ma muzyki" podkreśla, że w tym momencie liczy się tylko "napięcie", "dotyk", "teraz". To esencja chwili, która jest wszystkim i jednocześnie niczym. Na koniec – "świat dalej istnieje, obcy, bez nich." – jest doskonałym podsumowaniem. Ich świat nic nie znaczył dla zewnętrznej rzeczywistości, a po wszystkim zostają tak samo samotni i obcy. To niezwykle poruszający wiersz. Zaimponowałeś mi tym razem umiejętnością tworzenia gęstej atmosfery za pomocą minimalizmu i detali. Uchwyciłeś – pustkę i desperację ukrytą w czysto fizycznym akcie, moment, w którym dwoje ludzi jest sobie jednocześnie najbliżej i najdalej. Świetnie!   
    • Przetarłem knykciami,  zaczerwienione, przekrwione oczy. Nie pamiętam już do końca  czy spałem poprzedniej nocy. Sennie, letargiczne obrazy mar.  Snuły się ospale po marmurowych zdobieniach, kremowego sufitu. A może były to jedynie twory  mej bujnej ostatnio wyobraźni.  Mile połechtane i zbudzone do działania, wydarzeniami, które miały ostatnio miejsce. Właśnie te wydarzenia, dały początek pewnej dozie rozkładu zdrowego rozsądku w mych dotąd nienagannie uporządkowanych i racjonalnych myślach. Sprowadziły pod ten dach nieszczęsny, coś więcej niż tajemniczą niepewność.     Zadomowił się tutaj strach i groza. Atakowały one jednak nie za dni,  wesołych i pełnych entuzjastycznych uniesień. Lecz czekały na zachód tarczy,  krwistego słońca ku falom  bezkresnego, stalowoszarego morza. Dało się łatwo wyczuć jak ciepło wczesno letnich wieczorów, zagarniają pod swe skrzydła, blade jak śmierć suchotna, ćmy. Jak biesiadują, wirując i kołując  u bierwion salonowego kominka.  Jak furkoczą w szale uniesienia o rozgrzane, szklane osłony naftowych lamp.     Po krzywych gzymsach i wybrakowanych, ceglanych murach,  zagłuszane koncertem świerszczy, wspinały się ku  rozwartym na oścież okiennicom, wydłużone w postaci nieziemskich, złudnych bestii, cienie.  Poczęte od mgieł przedświtu. Osiadłe za dnia skwarnego  w taflach skarlałych kałuż. Ukryte w załamaniach krzewów piwonii i róż. Przycupłe wśród, zroszonych żywicą konarów, w sadach i podleśnych, krętych scieżyn, zarośniętych dzikim powojem, ostrą trawą  i młodym mchem co kobiercem  swym zielonym wyszedł z kniei  ku oczom ludzkim.     Cienie te nie niepokoiły zmysłów,  dopóki wyczuwały choć odrobinę życiodajnego światła u granic okien. Szeptały jednak raz głośniej, raz ciszej  do ptaków, które zlatywały ku swym gniazdom na nocny spoczynek. Widać podniebni przyjaciele bali się  ich niecnych zamiarów  bo czasami do późna w noc  niosły się wśród bukowych gałęzi  i lipowych konarów ich podniecone  i zwiastujące niebezpieczeństwo świergoty.     Pierwsze gwiazdy, żegnały migocząc.  Ukołysane w falach słońce. Przejmowały straż nad nieboskłonem. Musiały radzić sobie w poważnym osłabieniu  bo księżyc nieśmiało wychynął jedynie  spoza chmur.   Był u schyłku żywota.  Dziś noc ostatniej kwadry. Domostwo cichło.  Mury i ściany wyłapywały coraz to mniej słów i poleceń tak domowników jak i służby. Tam ostatni raz zabrzęczała  srebrna taca z serwisem do herbaty, Na korytarzu ostatni jęk  wydały sypialniane drzwi. Z cicha przez nikogo już nie podjęte  dopaliło się cygaro, pozostawione w  kryształowej popielnicy.     Ostatnie życzenie dobrej i spokojnej nocy. Dmuchnięcie, gaszące  ostatnie zarzewie lampy. Jeszcze tylko powolne kroki  na głównej drodze. To tylko stróż, idący ku bramie wjazdowej  by zamknąć jej zamki aż do zbawczego rana. I jeszcze szczek  niosący się w tą niespokojną, irlandzką noc. To owczarek stróża. Rad temu, że wypuszczono go  z pomieszczeń kuchennych  ku bezkresowi ogrodowych trawników  i leśnych duktów.     Tak słuchałem wsparty o poduszki,  tych narodzin kolejnej nocy. Sen był tak samo odległy jak wtedy,  kiedy ległem u Twego boku  w tym łożu przed godziną. Wychynąłem przez ramię. Spałaś w najlepsze.  Twe czarne włosy, rozsypały się wokół lica, turmalinowym zachwytem. Błyszczały refleksami fioletowych iskier, to znów lekko rudawym zabarwieniem  przy lini skóry. Skóra Twa była idealnie blada, poetycko, erotycznie zabarwiona różem.  Nie mąciła jej  żadna skaza ani niedoskonałość.     Dłonie zsunęłaś ku linii bioder. Były dziewiczo delikatne. Kremowoperłowe i podobnie do nosa  usiane niesymetryczną linią piegów. Pierś Twoja opadała i wznosiła się miarowo. Sen był spokojny. Oddech Twój ciepły wionął na mój bark  z nieprzymknietych warg. Na nocnym sekretarzyku od Twojej strony, nadal spoczywał Twój grzebień,  lusterko z kości słoniowej  i taca z winem i owocami. Butelka miała nietknięty nawet korek.  Zasnęłaś dziś wreszcie  bez pomocy wina i leków.     Wtuliłem się w Ciebie i złożyłem pocałunek  na Twe rozchylone usta. Objęłaś mnie przez sen  i docisnęłaś się całą sobą do mnie. I choć wiem, że powinienem  równie spokojnie odpłynąć w sen. To jednak męczył mnie od środka ten robak którego zwą sumienie. A chciałem tylko wrócić do tego co było. Co było moim sensem  i szczęściem przez całe lata. Życie bez miłości i sensu w niej zawartym. Nie ma celu.     Dlatego zrobiłem wszystko by Cię odzyskać. I teraz od tych trzech dni i nocy, czuję że odzyskałem moc i prawo do istnienia. A mury te odzyskały prawowitą i jedyną panią. Boję się nie tego co zrobiłem  a tych cieni się lękam. Myślę że to Ci którzy  przychodzą tu z cmentarza. Upominają się o swoją zgubę. Wtuliłem się mocniej  w Twe rozorane rozkładem ciało. Niech spróbują zaprowadzić Cię do grobowca po raz wtóry.  Wolę w miłości trenie, tutaj z Tobą gnić. Niż w żałobnym płaczu,  przebitego stratą serca. Wołać Twe imię po wieczność. Na zimne i głuche ściany grobowca.   W hołdzie E.A.Poe za ukazanie mi piękna, cmentarnych mgieł i cieni. Za mrok i grozę ukryte w poetyckim słowie gotyckiego piękna. Za wszystkie te długie lata spędzone pod mistrzowską protekcją jego dzieł.      
    • @Somalija zazdroszczę ci romansów:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...