Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zwierciadło

 

Choć raz mój umysł wynieś nad orbitę światów

Bym spojrzał bodaj chwilę w lustra wszystek życia,

W odbiciu, których Stwórca swe natchnienia widział

I przelał zmyślnie w ziarno tej planety kwiatu.

 

Gdy stanę już przed lustrem co mą przyszłość widzi

I spojrzę na anioła co mnie tutaj przysłał

Zapytam czy poezji gwiazda ma rozbłysła,

Czy może dawno zgasła i mam się jej wstydzić.

 

Już koniec tych rozmyślań, późna noc nadchodzi.

Już gwiazdy niebo kryją swego blasku strojem,

Bo księżyc tak świętuje ciemną noc urodzin.

 

Zasypiam, choć nerwowo szukam rymów spojeń,

Bo wiersze tworząc pytam, śniący w życia łodzi:

Czy coś w ogóle warte są poezje moje?

 

---

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

o przyjęcie w Kosmosie! Masz niesamowite skojarzenia, Wędrowcze. Trochę zasmuca i burzy nastrój spokoju wers:

 

Kogo Peel pyta? Siebie? No to więcej wiary, lustro Ci to powie. Wiesz lustra rozmawiają z ludźmi - tak sobie kiedyś wyobrażałam. 

Jak zwykle bardzo nastrojowo. 

Opublikowano

Jak zawsze - bardzo mi się podoba. :) Pragnienie Peela ociera się o doświadczenie mistyczne - wyniesienie ponad światy, aby ujrzeć źródło istnienia. Dobrze to rozumiem. Ponadto, bardzo lubię motyw luster. Brak wiary w siebie jest jednak u Peela pozorny: nie wystarcza mu opinia ludzi (która może być pochlebna), ale chce u samego Stwórcy szukać potwierdzenia wartości swojej pracy. Peel prosi też o wsparcie anioła.

 

Mam jednak problem z dwoma wersami:

1) "Bym spojrzał bodaj chwilę w lustra wszystek życia". Może: "w lustra wszego życia" albo "w lustra źródeł życia" ?

2) "Już gwiazdy niebo kryją swego blasku strojem". Może: "zdobią ?

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

@WarszawiAnka fajnie, że Ci się podoba. Bardzo ładnie również zinterpretowałaś ten wiersz. Poszukiwanie swojej wartości u Stwórcy może wydawać się pychą ale w rzeczywistości tak nie jest. Peel trochę nie daje wiary ludziom w to, że jego poezja naprawdę się podoba. Spodziewał się wzgardy i mocnej krytyki.

 

Co do zmian... zostawię jak jest choć są to ciekawe propozycje. :)

  • 2 lata później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        ...ogólnie z humorem opisana scena, a David budzi sympatię.:)
    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...