Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

boję się nocy 

kiedy przychodzi 
zamyka za sobą wszystkie okna 
zasłoną ukrywa resztki prywatności 
szarpie ze klamkę 
sprawdzając czy drzwi już zamknięte 

nagle wnętrze wypełnia półmrok 
przy ścianach odzywają się stare meble 
kukułka wykrzykuje dwunastą 
i nic nie zasypia 
choć powinno 

boję się nocy 

tej obojętności słońca 
co gwiazdom ustąpiło miejsca 
wartę oddało księżycowi

za ciemno w pokoju 
by usnąć spokojnie
i na wpół przymknięte powieki 
ciesząc choćby blaskiem z nieba 
mrugającej gwiazdy 
uspokoić na dłużej 

boję się nocy 
nim nad ranem 
słońce zapuka do okna 
szepcząc śpiewnie 

już wszystko w porządku

Opublikowano

Witaj -  nie powiem ciekawie -  ale żeby aż tak się bać to

chyba trzeba mieć coś na sumieniu - ja tam noce lubię  i nie tylko letnie 

również te straszne listopadowe mają w sobie to coś co kusi...

                                                                                                                        Spokoju życzę 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pięknie brzmiący wiersz. Lecz te dwa wersy stojące w jego centrum są dla mnie najpiękniejsze i stanowią jednocześnie rdzeń jego wypowiedzi zakończonej sformułowaniem "nim nad ranem zapuka do okna". Dzięki nim wiersz nie jest tylko opisem nastroju i emocji, ale też objawieniem czegoś głębszego tkwiącego w naturze człowieka, w jego podświadomości. Pozdrawiam :)

.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Doskonale znam to uczucie, a może nawet bardziej. Kiedy nie można się przytulić do bliskiej osoby noc potrafi całkowicie zszargać psychikę. A maraton koszmarów tworzy lęk przed snem...

 

Życzę autorce by takich nocy było jak najmniej, a najlepiej w ogóle. Pozdrawiam :)

Opublikowano

rzadko pojawia się nad ranem szybko znika
czasami myślisz że już jesteś  Eurydyka
w ciemnościach kochać chce nie pragnie Cię zobaczyć
a może to jest sen gdzie miłość może zabić

 

 

Przeczytałem z przyjemnością - kilka razy.

                                                                                                             Pozdrawiam

 

 

Opublikowano (edytowane)

Znam osoby, które śpią całą noc przy włączonej lampce nocnej. W wierszu, ogólnie, dobrze to oddałaś...

strach jest wyczuwalny w każdym zaułku mieszkania. Miłym akcentem jest.. śpiewne, już wszystko w porządku,

ale kolejna noc przed pellką...

Nie chciałabyś podmienić.. zasłonką /ukrywa/ resztki prywatności.. na słowo, skrywa.?..

/Tej/ obojętności słońca . . . . 'tej', wydaje mi się niepotrzebne

Największe wątpliwości mam w tym fragmencie... jest przeładowany słowami, co rozprasza nieco w czytaniu

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

cieszyć się, z tego, co pamiętam, to czasownik zwrotny w j.polskim i określenie tylko .. ciesząc..

choćby blaskiem... 'kołacze' mi  w uchu.  Mam nadzieję, że rozczytasz moje intencje w 'ramce' powyżej.

Przemyśl w spokoju wszystko, zanim cokolwiek postanowisz.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...